Najstarsze żółwie zielone, zwane także jadalnymi, z rodziny żółwi morskich dożywają bardzo sędziwego wieku – bez mała 170 lat*. Tyleż samo lat historii Zanzibaru opisała Małgorzata Szejnert w swojej najnowszej publikacji „Dom żółwia. Zanzibar”. Książka, w której splatają się ludzkie i gadzie losy, stanowi fascynujący obraz wyspy klucz**, która przylegając do południowo-wschodniego brzegu kontynentu afrykańskiego, stała się exemplum niewolniczej martyrologii, niszczącej polityki ekspansji białego człowieka, krwawej rewolucji i w końcu współczesnej, nad wyraz niszczącej turystycznej komercjalizacji. Książka znanej i cenionej polskiej reporterki jest wyjątkową opowieścią, w której flirt historii z najnowszymi dziejami Zanzibaru pozwala potencjalnemu odbiorcy tekstu odkryć nowy, wyjątkowy wycinek świata. Podróż w przestrzeni i czasie nakreślona sprawna ręką, refleksyjna i fragmentaryczna, w której czytelnik może zanurzyć się podobnie jak w ciepłych i błękitnych wodach Oceanu Indyjskiego. Zaprawdę czysta rozkosz!
W publikacji „Dom żółwia. Zanzibar” punkt wyjścia stanowi architektura wyspy. Pałac sułtana, rezydencja książniczki Salme, dom Livingstone’a, Stanleya, katedra anglikańska, gdzie kiedyś mieścił się targ niewolników, czy siedziba ambasady francuskiej, w której rezydował XIX wieczny poeta romantyczny Henryk Jabłoński. Okazałe i charakterystyczne gmachy stały się przyczynkiem do opowiedzenia niezwykle barwnej przeszłości wyspy. Autorka sięgając wstecz, próbuje okiełznać żywioł, jak sama mówi „bezdomności wyspy”***. Bezdomności dwukontekstowej – w rozumieniu przeszłym – chociażby wspomniane już niewolnictwo, kolonizacja, rewolucja antyarabska, czy w transkrypcji współczesnej – ekspansywna i niszcząca turystyka, która uderza we wszystkich mieszkańców wyspy – zarówno w ludzi, którym zabiera się przestrzeń, nie oferując w zamian żadnej pracy i rekompensaty, ale także właśnie w drugoplanowych bohaterów – żółwie, które fragment po fragmencie tracą odwieczne tereny składania jaj. Wielowątkowa praca Szejnert, oparta na solidnej podstawie dokumentalnej, jest zaprawdę pasjonującą opowieścią o losach wyspy. Zanzibar, który w XIX wieku stał się areną walki o wpływy, kolonizatorów brytyjskich i niemieckich, ląd z którego niewolnicy odpływali do Ameryki, miejsce, którego nie ominęły XX wieczne rewolucyjne idee braterstwa i równości. Wyspa, z której w głąb Afryki wyruszył Livingstone a zaraz po nim Stanley (chyba tylko po to, aby wypowiedzieć podaj najsławniejsze zdanie w historii eksploatacji nieznanych lądów). Wyspa, którą opuściła ukradkiem księżniczka Salme po to, by poślubić niemieckiego mieszczanina, bawiąc potem między innymi w Bydgoszczy. Wyspa, na której polski poeta romantyczny pisał rzewne wiersze tęskniąc do ziemi ojczystej. Galeria rozmaitości, której wiernymi i milczącymi świadkami były i nadal (na szczęście!) są żółwie zielone. Przysmak wiktoriańskiej kuchni, symbol regionu, który swym niemym trwaniem stanowi najlepszy symbol tej niespokojnej i nad wyraz urokliwej wyspy.
Książka polskiej reportażystki stanowi bardzo mocny dowód na wielkość i wyjątkowość „polskiej szkoły reportażu”, której zresztą autorka sama jest współtwórczynią Architektura, czy fauna regionu, które dla potencjalnego odbiorcy są nieistotnymi szczegółami, dla Szejnert stanowią doskonały punkt wyjścia, fundament na podbudowie którego dziennikarka rysuje barwną i bogatą historię wyspy. Wrażliwość na szczegół, obiektywizm i rzetelność w opisie dziejów tego niezwykłego miejsca stanowią o arcydzielności tekstu. Atuty które sprawiają, że spotkanie z pracą Szejnert to niezwykła i pełna wrażeń literacka przygoda.
*Por.:http://wyborcza.pl/1,75480,10465678,Wdziecznosc_dla_zolwia__czyli_Malgorzata_Szejnert.html?as=4.
Dn. 16.03.2012 r.
**Zob.także: M. Szejnert Wyspa klucz, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2009.
***Zob.http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3117,tytul,Dom%20żółwia.%20Zanzibar. Dn. 16.03.2012 r.
Szejnert to wielkie nazwisko wśród reportażystów, czego dowodem są jej świetne książki. Podziwiam ludzi z pasją, a pani Małgorzata bez wątpienia do nich należy. Na Zanzibarze jeszcze nie byłam, ale wybiorę się w wakacje. Co prawda tylko za pośrednictwem książki, ale za to z jakim przewodnikiem 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Ines –
ja również koniecznie muszę zobaczyć Zanzibar!
Niestety plany podróżnicze co prawda muszę przełożyć na przyszły rok, ale jak dla mnie jest to podróż obowiązkowa 🙂
A Szejnert to klasa w sama w sobie – bez dwóch zdań!
Serdeczności wielkie 🙂