Z miłości. „Dwie Siostry” Åsne Seierstad

Osiemnastoletnia Ayan i szesnastoletnia Leila opuszczają Norwegię, żeby dołączyć do bojowników Państwa Islamskiego w Syrii. Robią to w tajemnicy przed rodziną. Ich ojciec Sadiq, niedługo potem, rusza śladami nastolatek, żeby na własną rękę (nie od razu otrzyma wsparcie władz) odnaleźć córki. Ale dziewczyny nie chcą wracać. Są święcie przekonane, że dokonały słyszanego wyboru, poświęcając własną rodzinę i bezpieczne życie w Norwegii.  Åsne Seierstad, w swojej najnowszej książce „Dwie siostry”, próbuje opisać i zrozumieć przyczyny tej decyzji.

Push and Pull. Coś pociąga, a coś wypycha – piszą ci, którzy próbują zdefiniować muzułmańską radykalizację wśród europejskiej młodzieży. Norweska reporterka, z rozmów, maili, smsów itd., odtwarza mechanizm, który wciągnął i oczarował dziewczyny. Ayan i Laila wychowały się w wielodzietnej rodzinie somalijskiej. Ich ojciec z trudem zdobył obywatelstwo norweskie. Mądre i bystre – świetnie radziły sobie w szkole. Szczególnie Ayan, która nie bała się wchodzić w dyskusję i polemikę z norweskimi rówieśnikami i nauczycielami. Nie zawsze jednak bezwarunkowo akceptowane. Dlatego najpierw próbowały wtopić się w krajobraz fiordów liberalnym zachowaniem i strojem (ku niezadowoleniu matki). Potem zaś, zainspirowane naukami radykalnego nauczyciela Koranu i organizacji muzułmańskich, zaczęły bezwarunkowo przestrzegać zasad narzuconych przez konserwatywnych islamistów (ku niezadowoleniu rówieśników i pracowników szkoły). Szukając własnej tożsamości porzuciły wszystko, co oferowała im Norwegia. Bez żalu – za to z pewnością, że w końcu odnalazły swoje miejsce.

Reporterska opowieści Seierstad utkana z drobinek, intymnych gestów, niewielkich wiadomości – tyleż fascynuje, co przeraża. Zawiera niemal wszystko, co winna zawierać literatura wybitna. Emocje, które przeżywamy wraz z ojcem pokonującym kolejne kręgi wojennego piekła. Rozpacz i niemoc matki. Historia, która pochłania i uwodzi (wybaczcie!). Ważki problem opisany ze znawstwem i najwyższym kunsztem. Ponadto, jest i poświęcenie i jest też absurd. Absurd wojny, która toczy się również w Internecie i bagatelizuje kwestie związane z życiem i cierpieniem. Jak wtedy, gdy europejskie żony dżihadystów wrzucają do sieci upozowane zdjęcia z hashtagiem – „gotuje dla mojego bohatera” [sic!]. Romantyczny, złudny obrazek, który przyciąga kolejne młode osoby.

Wojciech Jagielski we „Wszystkich wojnach Lary” także poruszył problem uwiedzenia młodych ludzi ideologią ISIS. Jednak zdaje się Seierstad poszła o krok dalej. W obu przypadkach mamy wyjście od pojedynczej historii do głębszych i szerszych refleksji, ale Norweżka pokusiła się także o opisanie kontekstu historycznego i politycznego Syrii i Państwa Islamskiego. Nie dziwi ten fakt, gdy porówna się budżety obu reportażystów i czas, który mogli przeznaczyć na napisanie książki.

Reasumując: „Dwie siostry” to reportaż kompletny. Nie można i nie należy przejść obok niego obojętnie.

***

Próbka tekstu:

Ekstremizm pojawił się później, dżihadyzm pojawił się później, broń pojawiła się później. Na początku było marzenie o wolność. Wojna zaczęła się tak, jak często się zaczyna, od pojedynczych incydentów. Jedna osoba zabita – żałoba jednej rodziny. Dwie osoby zabite – ludzie dalej tańczą. Trzy ofiary – nigdy nas nie złamią. Cztery – kobiety zostają w domach. Pięciu zabitych – z demonstracji znikają dzieci. Sześciu – cichną pieśni. Siedmiu – pogrzeby zmieniają się w marsze protestacyjne. Ośmiu – ofiary trzeba pomścić. Dziewięciu – młodzi mężczyźni sięgają po broń. Dziewięciu – uczą się zabijać. Potem zaczęła się rzeź. (….) chcieli, aby wiosna zakiełkowała również w Syrii. (…) Poeci nie deklamowali już wierszy przed tłumem, nauczyli się strzelać ostrymi nabojami. Fryzjerzy przestali golić, zapuścili brody i czyścili broń. Inżynierowie konstruowali broń, studenci medycyny szykowali koktajl Mołotowa.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *