Nie lew, nie orzeł, też nie wydra. Urodziny

Przeklinam mój upór. Po stokroć przeklinam. Potraficie wyobrazić sobie sytuacje, gdy jakiś nikczemnik oblewa was czarną, gęstą, gorącą smołą? Ja już nie muszę. Przeczytałam „Koronę Śniegu i Krwi” – wystarczy (tak właśnie! jestem takim typem człowieka, co jak już zacznie czytać książkę, to skończyć ją musi). Zaiste była to tortura. Gwoli sprawiedliwości – były też elementy, które ciut osładzały gorycz rozczarowania. Jednak całość mocno mnie zeźliła. Ale od początku.

Elżbieta Cherezińska wzięła na warsztat postać niezwykle interesującą – księcia, późniejszego króla (choć był nim przez momencik) Przemysła II, który po rozbiciu dzielnicowym miał ambicje ponownego zjednoczenia Polski. Postać niezwykle interesującą. Zresztą czasy historyczne, w których przyszło żyć wielkopolskiemu przedstawicielowi dynastii Piastów, też bardzo wdzięczne do snucia opowieści. Morderstw i intryg tyle, że Martin (tak, tak ten od „Gry o tron”) czułby się zawstydzony. Sukcesje, intrygi, aranżowane małżeństwa, porwania i nieujarzmione zakusy. Obfite źródło zdarzeń i inspiracji. 
Lecz mimo dobrobytu faktograficznego można odnieść wrażenie, że autorka spłaszczyła całą tą przecudną opowieść. Bohaterowie, albo są bardzo dobrzy, charakterni i nieskazitelni, albo do szpiku kości źli. Po stronie światła mamy więc: Przemysła II, jako kolejne żony: Lukardis, Rikissę, Małgorzatę Askańską, arcybiskupa Jakuba Świnkę, księcia Wschodniego Pomorza Mściwoja, a po ciemnej stronie mocy, na przykład: Mechtyldę Askańską, Vaclava, Henryka Prawego. Albo, albo (ciekawym wyjątkiem potwierdzającym regułę jest Leszek Czarny). Bohaterom brak motywacji, ukuci są ze stali, a nie emocji i pragnień. I aż dziw bierze, że w XIII wieku ziemia nadwarciańska nosiła tylu patriotów, że pojęcie państwowości było tak silne. Przecież wcale nikomu, ale to nikomu nie chodziło o władzę i ambicję (patrz: Przemysł II). NIKOMU!!!
Jednak, co najsilniej uwiera w tej powieści to język. Banalny, infantylny, niedopasowany (któż by widział, żeby król mówił: proszę!), jak i brak sensualności oraz ubóstwo opisów sytuacyjnych. Tej powieści brak smaku i zapachu. Uczta pozostaje tylko ucztą, liliowa woń świętej Kingi nijak nie przekonuje. W tym miejscu zabolało mnie najbardziej.
Są i wspomniane dobre strony. Chociażby nadmienić mariaż faktów historycznych i elementów fantastycznych (ludzie Starszej Krwii, postać Jemioły), czasami jednak ocierający się o śmieszność (wzlatujące orły, ryczące lwy etc.). Ciekawym zabiegiem jest także podział na głosy narracyjne i tym samym poznanie fabuły przez pryzmat wielu bohaterów. No i postacie humorystyczne: niezmordowana Rikssa i rubaszny Mściwój. Tu ubawiłam się przednio.

„Korona śniegu i krwi” to powieść na wskroś popularna, i pozostając szczerą w recenzji: słaba. Dobrze, że powstała, gdyż upublicznia zapomnianą, i przez większą cześć społeczeństwa nieznaną historię Polski. Niedobrze jednak, że autorka napisał ją po macoszemu. I myślę, że na mój, aż tak negatywny jej odbiór, miały wpływ dwie rzeczy: wygórowane oczekiwania oraz sąsiedztwo lekturowe genialnych „Ksiąg Jakubowych” Tokarczuk. 
Reasumując: Basta! Czas wracać do swoich, czas na jakiś zacny reportaż!
***
W minioną środę świętowałam 30 urodziny. 
Większość życzeń dotyczyła książek. I oby wszystkie się spełniły 🙂

PS Podzielę się sekretem: Fajna jest ta 30!

28 komentarzy

  1. Pewnie, że fajna! To znaczy trzydziestka, bo książki nie czytałam, ale szczerze mówiąc, po lekturze Twojej recenzji zbieram szczękę z podłogi, tzn. łóżka. Wszyscy tak chwalą, że oczom nie wierzę w to, co u Ciebie przeczytałam. 😉

    1. I ja nie mogłam nadziwić się w trakcie lektury, że to takie słabe. Czekałam, czekałam, że może coś się rozkręci, ale nic. Końcówka zupełnie mnie rozczarowała. A najgorsze, że wszystkim polecałam tę książkę i nawet kupiłam dwa egzemplarze na prezent…typowe dla mnie 🙂

  2. Na własny użytek nazywam sobie te książki Cherezińskiej "pop-historią", z tym że mi akurat one bardzo przypadły do gustu. Zgadzam się z Twoimi zarzutami (szczególnie dotyczącymi jednoznaczności bohaterów i niedostosowania języka), ale nie przeszkadzały mi one na tyle, by cieszyć się humorem i porywającą akcją.

  3. Jaki śliczniusi kubeczek z Panną Migotką. W sam raz do popijania z niego żołądkowej 🙂 Storpedowałaś mi plany, bo miałem w najbliższym czasie zacząć Cherezińską, bo mnie fanki molestują, a teraz to sobie odczekam, żeby zapomnieć o Twoich zarzutach.

  4. Książkę miałam zamiar kupić gdy przeceniano ją na początku roku w empiku. I myślę, że pomimo wad, któe wytknęłaś Koronie śniegu i krwi i tak po nią sięgnę. Być może się przejadę, być może zdzierżę te niedocignięcia i sięgnę po kontynuację. Zobaczymy 🙂

  5. Tata kupił mi dzisiaj taki sam kubek muminkowy. 😉 Dobrze zobaczyć negatywną recenzję, dotąd tylko zostawiałam nieśmiałe komentarze, że bardzo nie podobały mi się sceny erotyczne (czytałam też inne powieści Cherezińskiej i to zawsze jest najsłabszy element), a tutaj śmielej przytaknę: Mechtylda od początku wydała mi się zbyt jednowymiarowa (straszna szkoda!). A podział na głosy narracyjne – to zawsze dobry pomysł. Ogólnie bohaterowie ciekawie dobrani, gorzej poprowadzeni.

  6. Dobrze widzę? "Bator w płynie" – genialne! Tak zamienić nazwiska na menu. Reymont to by były ziemniaki z okrasą, Orzeszkowa rozgotowane spaghetti. Tokarczuk – coś hybrydycznego, może makowiec? Szczygieł – piwo, Tochman – piołunówka.

    Skojarzenia lekko niedopracowane.
    Ale przejdźmy do meritum. Czyli Urodzin.
    Monia, życzę kilku mocnych kotwic i dużo spontanicznego dryfu.
    Mapę namaluj sobie sama. Według potrzeb.
    Wzrok niech Ci się wysokoli, pióro niech się nigdy nie tępi. (Doceń: sokół zamiast orła!)
    A Chłopcy w domu niech promienieją entuzjazmem, który – nie wątpię – jest zaraźliwy.
    Pozdrawiam!

  7. Ja też składam moc pięknych życzeń! I tylko dodam, że na mnie ostrzy ząbki czterdziestka i też nie jest źle 😉 "Korona…" bardzo mnie rozczarowała, myślałam, ze będzie bardziej ambitna, a to ot takie czytadełko. Pozdrawiam!
    banita

    1. Ja już po tej próbie własnie – przeczytałam to jakiś rok czy 2 lata temu, nie chce mi się chwilowo sięgać po jej inne ksiązki – jest tyle innych ksiązek do przeczytania 🙂 Pozdrawiam! banita

  8. W pierwszych słowach mego listy, życzę Ci wszystkiego najlepszego, dyskretnie przemilczając okazję 🙂 Tak, tak czwarty krzyżyk to nie przelewki 🙂
    Widzę, że zamachnęłaś się na Cherezińską, oj, żebyś tego nie żałowała 🙂

  9. "Korona…" w sumie chyba nie udaje tego, czym nie jest – sama w sobie – raczej rozbuchana machina marketingowa kreuje autorkę i dzieło na następczynię wszystkich wielkich pisarzy historycznych, i to jej szkodzi (i tempo pisania – jeśli nie spodobała Ci się "Korona…", to druga część byłaby jeszcze bardziej bolesna; ja jestem fanką "Korony…" akurat, podoba mi się opowiadanie o historii w taki lekki sposób, współczesnym językiem, zawsze to jakaś odmiana, nie ma też nachalnej erudycji, bohaterów da się lubić – albo nie, uważam, że postać Mechtyldy jest zupełnie przesadzona w drugą stronę, zasadniczo jest w porządku; w drugiej części z kolei wszystko jest dokładnie odwrotnie, widać, że zabrakło czasu na dopracowanie).

    Mnie osobiście najbardziej przypadło do gustu to, że Cherezińska splotła ze sobą historię i zmyślenie, ładnie wypełniając luki – i dodając pierwiastki nadprzyrodzone w wersji tak bardzo materialnej, ale też bez przesady, że dodało to barw niektórym postaciom. Przy czym jednak one mają swoje ciemne strony – Mściwój na przykład wciąż się waha, ma słabostki, Henryk z kolei nie jest z gruntu zły, po prostu tak go kształtują okoliczności. Ale nie będę jakoś zębami broniła "Korony…", bo wciąż mam w pamięci jak się przejechałam na "Niewidzialnej…", więc czekam na trzeci tom ;-).

    I na koniec: wszystkiego najlepszego na urodziny! No, ale z takim kubeczkiem to w sumie nie potrzeba życzeń, wiadomo, że będzie fajny kolejny rok (i dalsze!) :-).

    1. Bardzo dziękuję za życzenie i przepraszam, że odpisuję z takim poślizgiem.

      Zgadzam się – to machina marketingowa, podobnie jak Sienkiewicz 😉 Ale całkiem serio to jest fajna i potrzebna książka – tylko chyba jednak nie dla mnie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *