Kaskada wyobraźni, potoki skrybomanii, literackie gejzery, encyklopedyczne rozlewiska, moloch molochów…

„Nie myśl, że książki znikną” – J.C. Carrière, U. Eco

Na początek, bez owijania w bawełnę, moja ocena: 6/6
Książki są symbolem mądrości? Fundamentem naszej kultury?  Nieomylnym źródłem wiedzy? Hmmm…
A co jeśli mamy do czynienia z tekstem mówiącym o sposobach wbijania delikwenta na pal, albo o tym, że Niemcy zasadniczo częściej wypróżniają się od Francuzów lub ostatecznie dane nam jest obcować z Mein Kampf  Hitlera? Jak wtedy wygląda nieskazitelna dziewiczość kodeksu? A no marnie i żałośnie. Bowiem książka to nie tylko symbol mądrości. Moi drodzy, książka (w jak najszerszym znaczeniu tego słowa) to również symbol i świadectwo ludzkiej głupoty! Bezsprzecznie. Co zresztą udowadnia wspaniała dyskusja, dwóch wielkich bibliofilów Eco[1] i Carriere.
Na początek przytoczę jeden z moich ulubionych cytatów. Słowa Umberto Eco dotyczących nie głupoty autorów, lecz wydawców:
Udowodnili [wydawcy], że mogą być na tyle tępi, by odrzucić nawet arcydzieła. To jeszcze jeden rozdział w historii ludzkiej głupoty. „Może jestem trochę ograniczony, ale nie mogę pojąć, dlaczego trzeba był poświęcić aż trzydzieści stron, aby opowiedzieć, jak ktoś się przewraca w łóżku, nie mogąc zasnąć”. To pierwsza recenzja powieści Prousta W poszukiwaniu straconego czas. Moby Dick doczekał się następującej oceny: „Istnieją nikłe szanse, by tego rodzaju utwór zdołał zainteresować młodych czytelników”. Do Flauberta, na temat Pani Bovary, pisano: „Szanowny Panie! Pańska powieść tonie w powodzi szczegółów, co prawda zręcznie ukazanych, ale całkowicie zbędnych”. Do Emily Dickinson: „Pani rymy są zupełnie nieudane”. Do Colette w sprawie Klaudyny w szkole: „Obawiam się, że sprzeda się tego co najwyżej dziesięć egzemplarzy. Do George’a Orwella o Folwarku zwierzęcym: „W Stanach Zjednoczonych nie da się sprzedać opowieści o zwierzętach”.[2]
Jak widać literatura również posiada (posiadała) „ciemną stronę (mocy/głupoty)”. Historia książki to historia pomyłek, ale również historia czasu i kontekstu. Bowiem według Eco i Carriera to czy autor stał się znanym i cenionym twórcą w dużej mierze zależy od momentu w którym przyszło mu żyć, od szerokości geograficznej na której pędził mniej lub bardziej udany żywot. Istnieje więc na świecie wielu nie odkrytych Hemingwayów, Szekspirów…
Czas książki to również czas czytelnika. Czas, w którym my odbiorcy sięgamy po jakiś tekst może również posiadać bardzo różną wartość – może być mniej lub bardziej odpowiedni a w przypadku ponownej lektury danej treści, odbiór nigdy nie będzie już taki sam. Zmieni się bowiem zasadniczy element układu „książka – czytelnik” – kontekst[3].
Tekst „Nie myśl, że książki znikną” to wspaniałe, wielowątkowe dzieło, które naprawdę warto przeczytać (myślę, że każdy bibliofil, powinien!). Inteligencja, humor, które towarzyszą rozmowie Eco i Carriere, sprawiają, że książkę czyta się z niekłamaną przyjemnością. A wracając do kluczowego pytania zawartego w tytule, czy książki w dobie nowoczesnych technologii znikną Eco odpowiada: „Nie książki, nie znikną, bo posiadają tę iskrę bożą, która zawarta jest również w wynalazku koła”. AMEN!
P.S. Tytuł posta zaczerpnięty został z tytuł czterotomowego dzieła Chassaignon o którym mowa jest w recenzowanej pozycji i który głosi pochwałę słowa pisanego.
[1] Umberto Eco kolekcjonuję książki o głupocie. A że zjawisko tępoty jest tak stare jak historia ludzkości, więc i księgozbiór pisarza jest zasobny w inkunabuły, starodruki etc.
[2] J.C. Carriere, U. Eco, Nie myśl, że książki znikną, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010, s. 166.
[3] Warto zajrzeć do opowiadania Borgesa „Pierre Menard”, gdzie wątek ponownej lektury jest poruszany.

5 komentarzy

  1. Optymistyczny jest tytuł. Też wierzę, że książki drukowane będą wieczne, może tylko dla wybranych.Czytałam jeszcze inne pochlebne opinie o tym wywiadzie, więc pewnie sięgną po nią, gdy znajdę w bibliotece.

    Pozdrawiam ciepło:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *