„Ich bin ein Berliner”
Z dobrą polską powieścią obyczajową jest jak z Yeti. Niby każdy o niej słyszał, że gdzieś tam sobie egzystuje, ale zapytać przypadkowego czytelnika o takową, wzruszy niepewnie ramionami i nerwowo podrapie się po głowie. A tu proszę! Taka beletrystyczna niespodzianka! Świetne pióro, wartka akcja, interesująca (bo jakże rzadko opisywana!) najnowsza historia Berlina i Europy Środkowo-Wschodniej. „Magik” Magdaleny Parys to zacna i godna uwagi lektura.
Widać, że wydawca miał problem z gatunkowym ukonstytuowaniem „Magika”. I trudno się dziwić, gdyż w książce znalazło się i trochę wątków sensacyjnych, i trochę retrospekcji, i szczypta thrillera oraz sensacji. Jednak główną osią fabularną nie jest wcale zagadkowa śmierć Franka Derbacha, pracownika Urzędu Do Spraw Akt Stasi, która otwiera powieść, czy tajemnicze morderstwa opozycjonistów w komunistycznej Bułgarii, czy nawet śmierć berlińskiego reportera Gerharda Samuela. Najważniejszym bohaterem tej powieści są Berlin i jego mieszkańcy. Najnowsza historia miasta, tuż przed upadkiem muru, i tuż po jego rozbiórce. Multikulturowa przestrzeń z dużą dawką polskiej naleciałości (Dagmara „Bosch” Boszewska, komisarz Kowalski, oberhauptkomisarz Tschapieski). Idąc tropem kultowych i cytowanych w książce słów Johna F. Kennedy’ego z roku 1963, Ich bin ein Berliner. Każda z postaci swoją tożsamość buduje właśnie na berlińskiej zabudowie. Bo to właśnie stolica Niemiec stanowi spoiwo tej niezwykłej i wciągającej opowieści.
Akcja „Magika” rozgrywa się dwupłaszczyznowo. Mamy w powieści nakreśloną komunistyczną przeszłość Berlina Wschodniego, mamy bezwzględne akcje Stasi, mamy bezsensowne śmierci niewinnych osób i próby wolnościowe oraz demokratyczne obywateli komunistycznej Polski i NRD. Mamy także, w przeważającej części powieści, teraźniejszość, na którą cieniem kładzie się zawartość 6 kilometrów akt (za autorką) archiwum Stasi. I mamy także dowód, w postaci książki Parys, że nie da się stworzyć nowej jakości, nowej rzeczywistości, pomijając lub nawet ignorując świadomość historyczną.
W całej tej misternej konstrukcji fabularnej dostrzegam jeden minus. Niuansik raptem. Zarys postaci Dagmary Bosch i jej spotkanie z komisarzem Kowalskim. Nierealne i niepotrzebne. Zgrzyt, który kole w oko. A samo przedstawienie Kowalskiego to literacki majstersztyk. Trochę chandlerowski, trochę miłoszewski typ, który zna swoje miejsce we wszechświecie i którego nad wyraz trudno zaskoczyć i jeszcze trudniej zrozumieć. W tej materii proszę o więcej!
„Magik” to dobra proza. Zwarta i interesująca (nie tylko fabularnie). Takich właśnie powieści brakuje na polskim rynku wydawniczym, gdzie między literaturą obyczajową a literaturą kobiecą stawia się znak równości. „Magika” polecam uwadze.
Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”
Zgadzam się – Kowalski to postać przednia. Choć nijak mi się do niego miał rower, na którym przemierzał Berlin. Dla mnie postacią istotną był też Zajdel. Ale nie przekonała mnie ta książka na tyle, żeby sięgnąć po kolejne części trylogii.
Pozdrawiam:-)
Rower i romans, gdzie autorka zagubiła się w wątkach. Ja spróbuję jeszcze kolejnego tomu 😉
Serdeczności! 🙂
Polecam serdecznie. Nietuzinkowa publikacja z wciągającym wątkiem fabularnym. Może się podobać 🙂