„Zły” Leopold Tyrmand
Gombrowicz tak napisał o „Złym” Tyrmanda:
Powieść kryminalna, romans brukowy? Ależ tak i gorzej nawet: romans z bruku zrujnowanego, z ruin i rozdołów. A jednak to lśni, tryska, brzmi, śpiewa… Romantyczny księżyc unosi się nad ruiną miasta i dochodzące z nor, jam zamków mordobicia stają się – znowu!- poetyczne. Tyrmand jest najdoskonalszą kontynuacją naszej romantycznej poezji, on przejął jej pióropusz, on pisze jej ciąg dalszy”[1]
„Zły” Leopolda Tyrmanda to jedna z najgenialniejszych książek jaką dane było mi przeczytać w moim krótkim, aczkolwiek burzliwym czytelniczym życiu (mimo, że mamy dopiero styczeń już wiem jaka książka zostanie wyróżniona „najlepszą książką roku 2011). „Zły” jest tekstem, który mimo że napisany w latach 50 XX wieku nie traci nic ze swojej świeżości i doskonałości. To książka, która powstała z miłości do miasta – Warszawy. Miasta, które niczym feniks z popiołów powstaje po dotkliwych, barbarzyńskich zniszczeniach wojennych. Rodzi się, więc całkiem nowa metropolia a wraz z nią nowa jakość przestępczego życia. Stolica potrzebuje bohatera – człowieka, który zaprowadzi ład i porządek. Tak jak Metropolis ma Supermana, jak Gotham City Batmana, tak Warszawa posiada – ZŁEGO!
— Szanowny panie redaktorze — Kolanko pochylił się nad biurkiem na szeroko rozstawionych rękach — mam niewątpliwy zaszczyt oznajmić panu, że Zorro pojawił się w Warszawie. Jeśli nie we własnej osobie, to w każdym razie w osobie kogoś, kto bez cienia wątpliwości jest jego synem, wnukiem lub jakimś polskim powinowatym.
— W Warszawie?… — uśmiechnął się redaktor naczelny, lecz był to uśmiech skłopotany, pokrywający wytężony namysł — w Warszawie? Teraz? W tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym czwartym roku? Pod koniec ostrej zimy? Wśród przepełnionych tramwajów? Wśród trosk o zwiększenie powierzchni mieszkalnej i o podniesienie produkcji artykułów konsumpcyjnych?[2]
„Zły” Tyrmanda to powieść, której konstrukcja fabularna wpisuje się w klasyczny schemat literatury popularnej – kryminału. Tytułowy bohater to postać nad wyraz tajemnicza, pojawiająca się zawsze tam, gdzie niewinnym obywatelom Polski Ludowej dzieje się krzywda. To człowiek, który samotnie próbuje walczyć z całym przestępczym półświatkiem stolicy, którego uosobieniem jest Filip Merynos. Jednakże każdy bohater, nawet ten największy i najdzielniejszy potrzebuje sprzymierzeńców. Dla ZŁEGO będzie to m.in. Edwin Kolanko – Redaktor „Expressu Wieczornego”, doktor Halski, Marta – historyk sztuki, Kolodont – dzielny, sarmacki kioskarz. W książce Tyrmanda, jak na klasyczne dzieło literatury popularnej przystało, nie mogło zabraknąć również wątku miłosnego, który jest swoistym kołem napędowym powieści. Mamy, więc cały wachlarz: „kochań i lubości”. W obfitość amorów najważniejszą wydaje się być jednak miłość Halskiego i Marty. Całość tekstu to swoisty majstersztyk literatury kryminalnej, gdzie schemat: zagadka – punkt kulminacyjny – rozwiązanie znalazł doskonałe odzwierciedlenie.
Dlaczego, więc „Zły” jest książką genialną, skoro nie wychodzi poza schemat gatunku? A no dlatego, że Tyrmand wprowadził jeszcze jednego, niezwykłego bohatera – Warszawę. Miasto, które autor pokochał (książka właśnie stolicy jest dedykowana), którego specyfikę pokazał z niezwykłą precyzją i obrazowością, lecz co ciekawe również z ironią i sarkazmem. Bowiem „Zły” to dzieło, którego siła tkwi głównie w języku. Niech to potwierdzą, moje dwa ulubione cytaty z książki:
Twardzi są warszawscy kelnerzy, szatniarze, barmani, muzycy z nocnych lokali. Życie ich upływa w nieustannej walce. Wobec pertraktacji z pijanym warszawiakiem praca w kamieniołomach wydaje się fabrykowaniem dziecięcych baloników. Starożytni galernicy uciekliby w popłochu na widok katorżniczej roboty, jaką wykonuje warszawski kelner w sobotnie wieczory, zaraz po pierwszym każdego miesiąca. Toteż kelnerzy ci mają twarde serce, nic nie jest w stanie ich wzruszyć, rozpogodzić, przejąć sympatią dla świata. Nic — ani uprzejmość, ani ubóstwo, ani młodzieńcza naiwność, ani radość życia. Imponuje im moc, urzeka ich siła i twardość innych, korzą się tylko przed realnymi korzyściami. Gotowi są służyć tym wątpliwym wartościom, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo czynią niesłusznie. Usprawiedliwia ich jedno: atmosfera nocnego lokalu, w którym spędzają życie…[3]
oraz
Uczynił typowy warszawski gest określający wymownie, przy pomocy lekkiego uderzenia nasadą dłoni w czoło, jak wielkie znaczenie w życiu ma kartezjańska zasada „Myślę, więc jestem”, upowszechniona w Warszawie przy pomocy dewizy: „Czaszka pracuje”. Po czym wstał i podszedł do Meteora.[4]
„Zły” to również niezwykły obraz i świadectwo życia w PRL. Tyrmand stworzył świat, który pochłania od pierwszych stron książki i wypluwa po przeczytaniu ostatniego zdania powieści. Rzeczywistość wykreowana przez pisarza pełna krętaczy, bikiniarzy, cwaniaczków oraz warszawskiego pyłu pochłania i oczarowuje….I tylko pozostaje sobie współczuć, że dotarło się do ostatniej strony powieści. Ja już sobie współczuję.
Moja ocena: 6/6.
Bonus. Nie mogłam się powstrzymać 🙂
Oryginał TUTAJ
***
Gdzieś w Paryżu…. Usprawiedliwiając moją długą nieobecność 🙂
"Zły" zapisał się w mojej pamięci przede wszystkim ze względu na niesamowity klimat. Też było mi przykro, kiedy powieść się skończyła. Niestety, inne książki Tyrmanda, po które sięgnęłam, nie zrobiły już na mnie tak dużego wrażenia.
Wobec atrakcji miejsca, które odwiedziłaś, Twoja blogowa nieobecność wydaje mi się jak najbardziej usprawiedliwiona. 🙂 Straszliwie zazdroszczę Ci wyprawy do Paryża!
Czytelnicze zdjęcie jest świetne.
"Dziennik 1954" zaliczyłam do kilku najlepszych książek spośród przeczytanych w ubiegłym roku. Tyrmand przerwał jego pisanie, żeby wziąć się za "Złego" (ta powieść jeszcze przede mną), domyślam się zatem, że tematycznie, stylowo i jakościowo są to utwory podobne. Polecam, jeśli jeszcze nie czytałyście:).
Kurcze, nie czytałam jeszcze nic autorstwa Tyrmanda:/ I wychodzi na to, że nie jest to mądre z mojej strony… Muszę, oj muszę nadrabiać!!!:)
Mnie również 'Zły' powalił jak dawno żadna książka. Miło poznać czujących podobnie 🙂
Jeśli chodzi o moje przemyślenia – pozwolę sobie zaprosić:
http://dhousehusband.blogspot.com/2010/11/zy.html
Pozdrawiam.
Lirael – klimat jest niesamowity! Niestety tego właśnie się obawiałam, że kolejne książki Tyrmanda nie będą już tak dobre. Chociaż mam chrapkę na "Dziennik 1954" :)Dziękuję, dziękuję 🙂 pozdrawiam
Elenoir – właśnie zabieram się za poszukiwania "Dziennika 1954". Nawet nie wiesz jak mnie ucieszyła informacja, że to dobra literatura. Szukam, szukam …:) pozdrawiam 🙂
Paula – polecam, gorąco polecam 🙂 pozdrawiam 🙂
Desperate Househusband – 🙂 – to odnośnie "Złego". Dziękuję za zaproszenie 🙂 pozdrawiam 🙂
Zaznaczam, że czytałam przeredagowaną wersję "Dziennika 1954"; wydano kiedyś również wersję opartą na rękopisie, o czym wspomniałam u siebie.
Och, Zły, czytałam to wieki temu, kiedy Warszawa kojarzyła mi się tylko z Pałacem Kultury i Dworcem Centralnym…
Miło znowu widzieć Cię na blogu 🙂
Elenoir – dziękuję za informację 🙂
Fabulitas – dziękuję 🙂
A ja skomentuję ten teledysk promujący warszawiaków: drażni mnie. Gdybym była mieszkanką stolicy, wstydziłabym się takiej "promocji". Przecież to anachronizm: nie ma już takich "warsiawiaków". Ew. starsi panowie, co to dawne czasy pamiętają. A zrobienie tego w klimacie blokersów z bejsbolami – obraża stolicę. Wiem, że autorzy starali się stworzyć obraz rdzennego warszawiaka,ale wartością miasta stołecznego jest właśnie ten konglomerat, zlepek całego kraju…
Zaczytana – ależ tam jest właśnie kolory, wielokulturowość! To specyficzna parodia, która w rewelacyjny sposób oddaje specyfikę stolicy.
"Dziennik" i "Zły" to zupełnie inne bajki, moim zdaniem, aczkolwiek migawki w dziennika, w którym zresztą widać zmysł obserwacji Tyrmanda, weszły do powieści. Obie książki rewelacyjne, każda w swoim rodzaju. Na resztę jego twórczości należy spuścić zasłonę miłosierdzia, no może jeszcze "Życie towarzyskie i uczuciowe", jak ktoś lubi takie obrazki z epoki.
Jest tu może ktoś jeszcze ?:) hmmm mam takie pytanie czy w tej książce są pokazane różnice między bogatą a biedną częścią Warszawy ? W sensie że chodzi o wygląd a nie o społeczeństwo.?
Z góry dzięki za informacje.
W sensie wyglądu czego? Ubrań? Mieszkań? Pewnie, że są, nader dokładnie:)
Zacofany w lekturze –
pozostaję podpisać mi się pod twoim ostatnim postem 🙂
Własnie niedawno zakupiłam "Dzienniki". Z nieceirpliwoscią oczekują na swoją kolej. Serdeczności :0
Przesuń na początek kolejki, zdecydowanie:)
"jak Gotham City Batmana, tak Warszawa posiada – ZŁEGO"
dobre! Właśnie jestem w trakcie "silne uderzenie w szczękę, tak zwany upper–cut w języku pięściarskim, cios
podbródkowy. W dodatku wzmocniony czymś metalowym, małym kastetem albo dużym pierścionkiem."
"Dziennik 1954" kiedyś dawno udało mi się przeczytać pierwszoobiegowe wydanie ze schyłku Peerelu – średnio raz na stronę w środku zdania "fragment usunięty na podstawie ustawy o kontroli publikacji i widowisk z 1981 r." zastanawiam się co mogli wycinać skoro to co wydali i tak w każdym zdaniu godziło w "ustrój PRL, sojusze PRL" etc. Szczególnie przypadły mi do gustu kpiny Tyrmanda z zasłużonych dla waadzy "literatów"
"bojownikow o pokój" takich jak Iwaszkiewicz i temuż podobni.
Ta książka to fenomen pisarstwa! Świetna, klimatyczna, magiczna i ciągle żywa. Warto po nią sięgnąć, ja planuję po raz kolejny. Polecam "Złego" L. Tyrmanda.Okładka trafiona, świetna.
Filip Merynos, prezes.