Najlepsze tytuły non-fiction 2018

Ranking najlepszych książek non-fiction zawsze robiłam z końcem roku. Jednak tym razem pokuszę się o niego miesiąc wcześniej. Z dwóch powodów. Pierwszy, większość tytułów już została wydana (wyjątkiem jest oczekiwana przeze mnie książka Macieja Zaremby Bielawskiego „Dom z dwiema wieżami”, Karakter). Drugi, być może moje rekomendacje ułatwią wybór świątecznych prezentów.

A jaki był ten rok dla non-fiction? Na pewno na szczególną uwagę zasługuje fakt, że w 2018 ukazało się kilka ważnych/przełomowych tytułów, które mówią o kobietach. Nie bez znaczenia jest fakt, że właśnie w tym roku obchodzimy stulecie uzyskania praw wyborczych przez kobiety właśnie. I tym wydawnictwom należy się szczególna uwaga. Ale wszystko poniżej. Miejsca/numery nie mają znaczenia. Wyjątkiem jest pierwsza pozycja.

  1. „Dwie Siostry” Åsne Seierstad – gdybym miała wskazać najlepszy reportaż 2018 roku, to bez wątpienia byłaby nim książka norweskiej autorki. Seierstad znana z takich tytułów jak „Bibliotekarz z Kabulu”, czy „Jeden z nas”, tka swoją reporterską opowieść z drobinek, intymnych gestów, niewielkich wiadomości. Publikacja zawiera niemal wszystko, co winna zawierać literatura wybitna. Emocje, które czytelnik przeżywa wraz z ojcem pokonującym kolejne kręgi wojennego piekła. Rozpacz i niemoc matki. Historia, która pochłania i uwodzi (wybaczcie!). Ważki problem opisany ze znawstwem i najwyższym kunsztem. Bardzo aktualna pozycja o ekstremizmie, europejskim kryzysie społecznym i tożsamościowym. Plus solidny kontekst historyczny i polityczny.
  2. „Przemilczane” Joanna Ostrowska – literatura faktu, która przez pierwszych 160 stron mozolnie wprowadza w temat (czuć tu mocno metodologię doktoratu), żeby później gwałtownie wstrząsnąć czytelnikiem i nie dać mu szansy ucieczki przez kolejne 240. Próżno tu szukać bezpośrednich świadectw i rozmów z bohaterkami (m.in. przez tabu społeczne), ale te historie kobiet, które poznajemy z drugiej ręki, nie mogą później (na zawsze?) wyjść z głowy. Bo mężczyźni najczęściej cierpieli bohatersko. Kobiety zaś w milczeniu. Ważna i potrzebna książka Wydawnictwa Marginesy pokazująca wojenną przemoc seksualną wobec kobiet.
  3. „Błoto słodsze niż miód” Małgorzata Rejmer – komunistyczna Albania  udręczona terrorem Envera Hoxhy.  Opowieść o czasie kiedy jedno słowo mogło zaważyć na losach człowieka i jego rodziny. Bezwzględny dyktator, który za zamkniętymi granicami terroryzował społeczeństwo. Książka ważna, pełna smutku i historii, których nie sposób zapomnieć. Przejmujący reportaż napisany ze znawstwem tematu i wprawą. Jedna z najlepszych, polskich publikacji non-fiction tego roku.
  4. „Służące” Joanna Kuciel-Frydryszak – Horror story po polsku. Służące – kobiety pogardzane, wykorzystywane, bez praw, ale za to z masą obowiązków. Miały być ciche, pracowite, ładne, oddane. Miały też osobne, ukryte wejście do pańskiego domu. Piekło kobiet w wersji deluxe. Dwudziestolecie międzywojenne w wersji sauté. Wydawnictwo, które mrozi mózg, ale też ukazuje kawał polskiej historii, który to tej pory pozostawał marginalizowany.
  5. „Aleja Włókniarek” Marta Madejska – to obok „Służących” i „Przemilczanych” trzecia, ważna pozycja opisująca zapomniane losy kobiet. Kobiet, które współtworzyły i współtworzą historię Polski. Opowieść Madejskiej to też dzieje polskiego przemysłu włókienniczego spoczywającego na barkach przemęczonych, wykorzystywanych i źle opłaconych kobiet. Kobiet, pracujących w ekstremalnie złych warunkach, próbujących walczyć o swoje rodziny, przyszłość, godne życie. Których wszechświatem były krosna. I które, gdy trzeba było, strajkowały. To historyczna, ale też kulturowa opowieść o polskiej mentalności, bucie rządzących i utopi komunizmu. Bardzo dobry i potrzebny tekst.
  6. „Hajstry. Krajobraz bocznych dróg” Adam Robiński oraz „Szlaki” i „Góry” Robert  Macfarlane – książki z tzw. Nurtu przyrodopisarstwa, który choć w Polsce dopiero raczkuje, udanie praktykowany jest przez Adama Robińskiego. W Wielkiej Brytanii zaś mistrzem gatunku pozostaje niezmienne Robert Macfarlane. Robiński, który streszcza czytelnikom m.in. historię pustyni Błędowskiej, ale też życiorys Newerlego (swoją drogą chciałabym przeczytać pełną biografię autora) uwodzi frazą, sprzedając po drodze wiele arcyciekawych informacji i przeżyć (mnie na przykład kupił zdaniem: Gęstwina, a za nią jeszcze wał przeciwpowodziowy odgradzał rzekę od wszechświatów zdobionych tujami i kostką bauma). Robiński nie ukrywa swojej inspiracji Robertem Macfarlanem. Ten zaś  wędrując bezdrożami Wielkiej Brytanii bawi się znakomicie. Wącha nadgniłe wodorosty, włóczy się (a jakże inaczej!) po wrzosowiskach, fascynuje się truchłem ptaka. Lub wspina się w „Górach” – mimo odmrożeń i zagrożeń. Nieprawdaż, że ekscytujące?! Ponadto, książki Robińskiego i Macfarlane’a to doświadczenie tyleż sensualne, co intelektualne. Eseje ku chwale przyrody. Przyrodopisarstwo – moje odkrycie 2018 roku.

[Uwaga: „Szlaki” i „Góry” to tytuły wydane w wydawnictwie, którym pracuję. Zgłaszam, więc je z pewną nieśmiałością. Proszę to wziąć pod uwagę]

  1. „Deutsche nasz. Reportaże berlińskie” Ewa Wanat – interesująca opowieść o współczesnym społeczeństwie niemieckim  dojrzewającym w cieniu nazistowskiego poczucia winny. Społeczeństwie, które uzyskało statusu jednego z najbardziej otwartych i tolerancyjnych w Europie. W tekście Wanat to berlińscy bohaterowie stanowią punkt wyjścia do pokazania różnorodności społecznej i kulturowej regionu. Świetny reportaż, który stanowi dowód na to, że ewolucja idei i postaw jest możliwa (oczywiście z wszystkimi niuansami, problemami i wyjątkami). Polecam tym bardziej, że akcja reporterskiej opowieści Wanat dzieje się tuż za rogiem. A zawsze warto wiedzieć, co porabia sąsiad.

9ksiazek

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *