Trzeba mieć niezły tupet (chciałam napisać coś niecoś o jajach, ale jednak trzymajmy się pewnej „kulturalnej konwencji” tego miejsca. Przynajmniej spróbujmy), żeby do roboty reporterskiej podchodzić tak jak Kącki. To znaczy: bezpośrednio, bezkompromisowo, odważnie, i co tu dużo mówić, bezczelnie. Dla przykładu dialog pomiędzy autorem a poznańskim arcybiskupem Paetzem:
-Mam do pana prośbę – mówi w drzwiach [Juliusz Paetz], składając ręce jak do modlitwy. – Proszę napisać o mnie prawdę. – O chłopcach pachnący Hugo Bossem, leczących się psychiatrycznie, o butelkach po whisky chowanych przed urszulanką? Unosi brwi, uśmiecha się łagodnie, błogosławi mnie znakiem krzyża na drogę.
Kącki to taran, który w proch rozwiał dobre samopoczucie poznańskiego establishmentu głośną książką „Maestro. Historia milczenia”. To dziennikarz, którego Monika Sznajderman wysłała do Białegostoku, żeby opisał rosnący tam w siłę nacjonalizm. Kącki to w końcu człowiek, który (zaryzykuję dość odważną tezę) mało kogo się boi. Trafnie zauważył Filip Springer na czwartej stronie okładki, że Kącki pisze z perspektywy natrętnej muchy. I myślę, ze autorowi „Wanny z kolumnadą” nie chodziło tylko o fakt, że mucha to owad dość natarczywy, ale także o to, że mucha nie stroni od obiektów mało przyjemnych. Dlatego z uporem godnym odnotowania dziennikarz pisze o: pedofilii w kościele, molestowaniu chłopców w szacownym chórze przy wtórze oklasków możnych tego świata; molestowaniu przez trenera młodych siatkarek; też o prostytucji i sutenerstwie. W zbiorze „Plaża za szafą”, który jest efektem dziesięciu lat pracy dziennikarza śledczego, Kącki opisuje też historie, których pozazdrościłby mu niejeden autor kryminałów. Pisze więc o skradzionym obrazie Moneta przechowywanym wiele lat za szafą; o zabójstwie żony przez ratownika medycznego; o księdzu, który napadł na bank; o samobójstwie szyfranta Zielonki, którym praktycznie nikt się nie przejął… . Pisze z zacięciem fabularnym (choćby stopniując napięcie), determinacją godną psa gończego i butą, której pewnie zazdrości mu nie jeden adept (ale też stary wyga) dziennikarstwa.
„Plaża za szafą. Polska kryminalna” to zbiór tekstów, których clou jest właśnie szeroko rozumiana kwestia kryminalna. Reporter pisze więc o nieprawidłowościach polskiego sądownictwa i prawa. O niesprawiedliwościach społecznych i nadużyciach władzy. Mocne i klarowne to teksty, które nie pozostawiają wątpliwości co do natury rzeczy. Dla mnie dziś Kącki (obok Justyny Kopińskiej) reprezentuje to, co osobiście cenie w reportażu najbardziej: efektywność, nie zaś efektowność.
Czasem potrzeba takiego taranu, by destrukcyjnie oczyścił teren. Sam nie wiem, czy chcę czytać, bo wiem, że czeka mnie wtedy mnóstwo frustracji związanych z polską rzeczywistością.