Wszystko, o czym pisze Nordberg wzbudza mój sprzeciw i złość. Aż gotuję się od emocji (które dodatkowo podsycają głosy o zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej w naszym kraju, gdyż nietrudno o analogię). Bo czy możliwe, że w XXI kobieta, może być zaliczana do podludzi? Do towaru, który przehandlowuje się za kozę, albo czynsz? No do cholery jasnej! Tradycja tradycją, kultura kulturą, ale nikt, zupełnie nikt, nie ma prawa decydować o wartości kobiety w zależności od tego, czy urodzi syna czy córkę?! Albo czy jest posłuszną żoną i czy czasem nie rzuciła złośliwego, lub nie daj boże! [sic!] zalotnego spojrzenia mężczyźnie. Bo ja się pytam, jakim prawem?! Prawem szarijatu, prawem Tory, czy jak ostatnimi czasu w Polsce – prawem kościelnym? Jesteśmy niewolnikami naszej kultury – to prawda, bo tak łatwiej, bo tak nas wychowano, bo inny stan rzeczy jest nam obcy, ale nie niemożliwy. I o tym przede wszystkim jest bardzo bolesna książka Nordberg – o chorym, afgańskim systemie, o pierwotnej formie patriarchatu, o piekle kabulskich kobiet. O problemie, który dotyczy każdego z nas – zwłaszcza teraz – w dobie rosnących w siłę ruchów nacjonalistycznych i konserwatywnych.
„Chłopiec to bacza, co znaczy „dziecko”. Dziewczynka to ta inna: dochtar. Córka. (…) Jedno dziecko przychodzi na świat, dysponując prawem własności i witane jest przez całą społeczność. Drugie rodzi się z jedną jedyną własnością, którą należy ściśle regulować i kontrolować: zdolność do wydania na świat własnego syna.”
Bacza pusz to tytułowe chłopczyce, czyli dziewczynki czasowo przebierane za chłopców, które trwają w swojej nowej/obcej roli najczęściej do początku okresu dojrzewania. Dlaczego rodzina decyduje się na taką maskaradę? Ponieważ w społeczeństwie, gdzie o wartości i sile rodziny świadczy liczba potomków męskich, taka „dziewczynka” daje kres plotkom, ale także stanowi specyficzny rodzaj talizmanu, który ma spowodować, że kolejne dziecko w rodzinie będzie chłopcem. Ponadto bacza pusz może pracować (w przeciwieństwie do afgańskich dziewczynek, które nie mają prawa przebywać w towarzystwie chłopców i mężczyzn oraz wychodzić z domu bez męskiej eskorty) i tym samym wspomóc dość skromny budżet rodzinny. Problemy jednakże zaczynają się w momencie, gdy taka dziewczynka, która przez lata grała rolę swobodnego i nieskrępowanego niczym łobuziaka, nagle ponownie musi stać się kobietą – ograniczoną prawem i konwenansami, proszącą ojca lub męża o np. wyjście z domu.
„Chłopczyce z Kabulu” to reportaż o kilku kabulskich kobietach, które były kiedyś bacza pusz lub są nimi do tej pory (bo się zbuntowały, bo niewyobrażają sobie funkcjonowania w roli żony). To opowieść o niezwykłych kobietach, których wcielenie się w role męską, dało jedyną możliwość poznania własnej siły i umiejętności, ale także stało się przekleństwem (raz posmakowaną wolność, trudno zostawić).
Książka Nordberg to przerażające studium niewolnictwa w XXI. To spełniony koszmar członków organizacji humanitarnych (a nieudolne działania tychże, to temat na zupełnie inną książkę). Przejmująca opowieść o tym, jak można usankcjonować znęcanie się nad drugim człowiekiem za pomocą praw i zwyczajów. Bo należy zapamiętać najważniejsze – kulturę tworzy człowiek, nie zaś jakieś niedoprecyzowane, nadprzyrodzone boskie/demoniczne siły. Warto sięgnąć.
* Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki. „(…) Według ONZ (Afganistan – dopisek M.D.) jest najgorszym na świecie miejscem do życia. I najgorszym miejscem dla kobiet.
Za dużo tych analogii ostatnimi czasy. Pisałem niedawno wpis o polityce w fantastyce, czyli m.in. "Opowieści podręcznej" i też mi co chwila niemiło na rozumie się robiło. A temacie polecam mocno "Tysiąc wspaniałych słońc" Khaleda Hosseiniego.
dziękuję – sięgnę 🙂 Szkoda, że takie analogie istnieją. Szkoda wielka.
dziękuję 🙂
Mam tę książkę na półce i chyba w końcu muszę ją przeczytać, bo zarówno mój tata, jak i koleżanka mają bardzo dużo do powiedzenia na jej temat. A teraz jeszcze Twoja recenzja, która nie pozostawia cienia wątpliwości… Straszne zjawisko jednocześnie prowadzące do niesamowitej serii absurdów.