Amerykański alfabet

Kiedyś dawno, dawno temu, za górami, za lasami i jednym oceanem, pewna rozczarowana europejskim zepsuciem, hipokryzją i nepotyzmem wróżka, postanowiła stworzyć całkiem nowe społeczeństwo. Państwo, w którym każdy człowiek będzie równy wobec prawa, gdzie dobrobyt będzie gościł w każdym domostwie, a religia stanie się indywidualną sprawą każdego obywatela. Czy to czary i magia legły u podstaw USA? Czy może jednak opowieść o dzielnym Krzysztofie Kolumbie i jeszcze dzielniejszych angielskich pielgrzymach jest tą właściwą opowieścią eksplikującą powstanie Stanów Zjednoczonych Ameryki? Sprawę przesądziły ostatecznie źródła historyczne i za prawdziwą uważa się wersję drugą, lecz fakt pozostaje faktem – kraj Jerzego Waszyngtona jest (prawie) zrealizowanym marzeniem o prawdziwie demokratycznej społeczności. Itaką południowoamerykańskich, azjatyckich, afrykańskich a także europejskich imigrantów. Marek Wałakuski, wieloletni korespondent Polskiego Radia, który ma to szczęście (tak, tak mówimy o szczęściu i to podwójnym, bo przecież wiza w przypadku obywatela Polski to jeszcze kwestia przypadku) mieszkać i żyć w Ameryce. A życie to z wielkim optymizmem i zapałem opisał w swojej książce „Wałkowanie Ameryki”. W publikacji po którą zaprawdę warto sięgnąć jeśli:  byłeś lub wybierasz się do Stanów, jeśli kochasz lub nienawidzisz Stany lub po prostu lubisz literackie podróże ze sporą dawką niebagatelnego humoru (właściwe podkreślić!).

Książka Wałkuskiego to kompendium wiedzy o współczesnej Ameryce. W trzynastu rozdziałach autor porusza najważniejsze kwestie dotyczące Stanów, m.in. prawo do posiadania broni, relacje rasowe, trudności językowe tego wieloetnicznego państwa, prawo do wolności wypowiedzi i wyznania, a nawet idee muzyki Country. Na kartach książki znalazło się także miejsce na szeroko pojętą tematykę polską – od polish jokes, przez Pułaskiego do Brzezińskiego. Od Kwaśniewskiego do Sikorskiego. Reporter sporo miejsca poświęca przede wszystkim jednak  przeciętnemu  Amerykaninowi. Statystyka zdaje się być głównym jego orężem w literackich zmaganiach:

„W typowym [amerykańskim – M.D.] domu znajdują się zwykle dwie łazienki. Amerykanin spędza w nich średnio pół godziny dziennie, z czego około 10 minut poświęca na kąpiel. Większość Amerykanów sika pod prysznicem, a tylko co piąty śpiewa. Po załatwieniu potrzeb fizjologicznych przeciętny Joe składa papier toaletowy zamiast go zgniatać”.

Przeciętny Amerykanin w oczach polskiego korespondenta to osoba nad wyraz uczynna, bezinteresowna, tolerancyjna i wierząca. Wiara jednakże nie jest monolityczna, lecz wręcz przeciwnie – wielkim i trudnym do skategoryzowania pojęciem. Bo oprócz religijnych pewniaków, takich jak katolicyzm, protestantyzm, czy islam, w Stanach można znaleźć także wyznawców Kościoła Eutanazji, którego głównym założeniem jest idea, że na świecie jest zbyt wielu ludzi i dlatego warto poddać się eutanazji… Lub przyjemniej – kościół, którym główną doktryną jest pozytywna seksualność. Ale nie ważne w co się wierzy (co ciekawe wszystkie – nawet najbardziej kontrowersyjne religie mają prawo bytu i nikt za oceanem nie nazwie ich sektą), ważny jest już jest sam akt wiary. Ludziom niewierzącym po prostu się nie ufa. Dlatego każdy urzędujący i przyszły prezydent Stanów kończy swoje przemówienie słowami „Boże,  pobłogosław Stany Zjednoczone Ameryki”.

Wałkuski na kartach swojego reportażu przekonuje, że to właśnie idee protestantyzmu były główną składową sukcesu Ameryki, a w szczególności zaś zasada predestynacji. Ponieważ Amerykanie cenią sukces i poważają tych, którym się powiodło, spełnianie dobrych uczynków, wspomniana już wyżej bezinteresowna pomoc, altruizm jest dowodem na to, że to właśnie nas Bóg wybrał. Naszym szczęściem dzielimy się z innymi. Powodzenie w życiu jest dowodem wyjątkowości, co za tym idzie ideologiczna podstawa takiego myślenia dała bardzo mocne fundamenty współczesnemu kapitalizmowi. Jednak prosperita kraju Baracka Obamy ma również drugą, bardzo mocną podstawę – pierwszą poprawkę do amerykańskiej konstytucji, która oprócz gwarancji wolności słowa daje przeciętnemu obywatelowi także możliwość ochrony przed prześladowaniem ze strony władzy. Indywidualne podejście do każdego obywatela, świadomość własnej wartości, to bardzo mocne i rzetelne argumenty, które, jak słusznie zauważa autor, dają Stanom realną przewagę nad Chinami. Kapitalizm z uwzględnienia odrębności każdego ludzkiego bytu, zdaniem Wałkuskiego, lepiej się sprawdza.

W „Wałkowaniu Ameryki” ciekawostka goni ciekawostkę. Czasami czytelnikowi brakuje aż tchu. Nadmiar informacji po kilku stronach zaczyna być nużący, lecz po kilku głębokich oddechach (lub filiżance dobrej kawy) czytelnik znów z wielką rozkoszą sięga po książkę. I choć korespondent Polskiego Radia z bezkrytycznym optymizmem podchodzi do wszystkiego co amerykańskie (jak chociażby moderowanie komentarzy na stronie internetowej  „New York Times’a”, co dla mnie osobiście jest sprawą dość kontrowersyjną) to trudno odmówić mu racji, że w kraju Hemingway’a można się zakochać. Zakochać się i to się po uszy. A dobra wróżka – no cóż – może i dla mnie również wyczaruje kiedyś wizę. Trzymam mocno kciuki.

Wszystkie cytaty za: Marek Wałkuski, Wałkowanie Ameryki, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2012

***

Za książkę dziękuję portalowi „Lektury reportera”

15 komentarzy

  1. Mój stosunek do Stanów jest ambiwalentny. Z jednej strony życie w USA wydaje mi się takie łatwe i przyjemne w porównaniu z polskim, wszystko tanie, ludzie uśmiechający się na ulicach do Ciebie, tzw. wszechobecna tolerancja. Z drugiej Stany odstraszają mnie tym zlepkiem kultur, z którego wyłania się jakiś dziwny 'potwór', tym nastawieniem na to, żeby mieć jak najwięcej, wszechobecnym konsumpcjonizmem i chorobliwą wręcz otyłością mieszkańców, fast foodami na każdym kroku, życiem na pokaz… Tam zawsze czuję się Europejką. Wolę jednak stary, niedoskonały kontynent:)

    1. Paula – zgadzam się z tobą – Stany strasznie są ambiwalentne. Z jednej strony ogromne sukcesy w dziedzinie nauki, technologii etc. a z drugiej uboższa i konsumpcyjna część tego olbrzymiego kraju. Mimo to chętnie wybrałabym się do Ameryki na miesięczną wycieczkę. Moim marzeniem jest zobaczyć Nowy Jork. Zresztą Stany w ogóle…

      moc pozdrowień na weekend 🙂

    2. A wiesz, że mi Nowy Jork podobał się najmniej z tego wszystkiego co można tam zobaczyć?! Ale jak wiadomo to miasto można albo pokochać, albo znienawidzić. Ja zdecydowanie zaliczam się do grupy drugiej. Kocham natomiast San Francisco:) W każdym bądź razie masz rację, to jeden z tych krajów, które trzeba zobaczyć! Życzę Ci, żebyś kiedyś to marzenie zrealizowała:)

  2. Nie mogłam się powstrzymać od komentarza! Czy pan Wałkuski wspomina o potwornie drogiej służbie zdrowia, którą rządzą przede wszystkim ubezpieczalnie i pieniądz, nie chęć ratowania i polepszania życia ludzkiego? Czy wspomina o szkolnictwie wyższym, gdzie cztery lata kosztują równowartość domu z działką? O tym, że obywateli utrzymuje się w ciągłym strachu przed terroryzmem po to, żeby wydawać masę kasy z budżetu na zbrojenia bez żadnego usprawiedliwienia i jeszcze jęcząc, że jest deficyt taki i siaki? Że w więzieniach na karę śmierci czekają osoby intelektualnie niedorozwinięte, które kiedyś popełniły przestępstwo, bo po prostu nie są intelektualnie zdolne do tego, żeby rozróżniać dobro od zła? Że nastawia się obywateli klasy średniej przeciwko nielegalnym imigrantom i tych, którzy korzystają z tzw. welfare, po to żeby tylko nie zwrócili swojej uwagi na 1% bogaczy, którzy nie płacą podatków? Podobnych pytań mogłabym zadać znacznie więcej.

    Wiem, wiem, nie czytałam książki, więc powinnam się zamknąć, ale wygląda na to, że pan Wałkuski pieje nad Stanami, jak nad ósmym cudem świata. W Polsce niestety wiele takich książek o USA. Ja jestem tutaj od ponad roku, z wyboru, nie z przymusu, i nie jestem w stanie zrozumieć, jak ktokolwiek może się tym krajem zachwycać. Ludzie, fakt, są wspaniali. I w nich jest nadzieja, że kiedyś zmienią ten kraj na lepsze. A zmian wymaga ten kraj bardzo wielu. Pozdrawiam i życzę Ci wizy, abyś mogła się przekonać o wszystkich wspaniałych, ale i beznadziejnych, cechach Stanów na własnej skórze 🙂 Wydaje mi się, że wkrótce zniosą te wizy, bo polscy imigranci nie stanowią już większego problemu od jakiegoś czasu.

    1. Pani Katarzyno –
      oczywiście, że nie wspomina o wadach (w każdym razie niezbyt dużo). Raczej jest to książka osobista niż obiektywna. A Wałkuski personalizuje Amerykę w strasznie optymistycznych i bezkrytycznych barwach. Jasne, że Ameryka ma wiele wad, ale jednak my Polacy mamy taki syndrom "amerykańskiej krainy marzeń, gdzie wszystko jest możliwe" powstałych pewnie trochę przez komunę a trochę przez telewizję. Masz rację, że wiele jest w Stanach manipulacji i niedoskonałości. Ale kurczę tak bym chciała się kiedyś wybrać za ocean. I jak tylko będzie to możliwe (i już pal licho wizę) to ruszę i się przekonam 😀
      A książkę polecam – mimo wszystko, bo to przyjemna i myślę, że ciekawa lektura 🙂

      pozdrawiam serdecznie i życzę wiele szczęścia 🙂

    2. Pomimo iż kilka dużo bardziej interesujących tematów w swojej książce porusza Tomasz Zalewski ("Inne Stany"), praca Marka Wałkuskiego wydaje się dużo pełniejszym obrazem USA, obfitym w codzienną rzetelną dziennikarską pracę, popartą danymi statystycznymi eksponowanymi w iście amerykańskim reporterskim stylu. Wałkuski jest prawie jak kowboj strzelający do swoich czytelników informacjami. Dobra robota, a więcej w mojej recenzji na prywatnym blogu:

      http://tymekwietymeknie.blogspot.com/

  3. Nigdy nie byłam w Ameryce i na razie nie zapowiada się na to, abym odwiedziła ten kraj (i jakoś niespecjalnie żałuję ;-)), więc chętnie dowiem się, co na jego temat sądzi Marek Wałkuski. Nie będę miała z tym problemu, ponieważ "Wałkowanie Ameryki" leży właśnie na mojej półce, więc niebawem sięgnę po tę pozycję.

  4. 🙂 Wałkuskiego przeczytam z pewnością, choć akurat jestem z tych, którzy na widok łopoczącej amerykańskiej flagi w wielu filmach dostają ataku motypythonowskiej zgryźliwości. Stało się jednak coś, dla mnie samej niespodziewanego. Zbiegiem okoliczności wpadła mi w ręce i pochłonęła mnie inna książka o Stanach – "Droga 66" Warakomskiej. Polecam! Tym samym zafundowałam sobie jesienne studium amerykanofilskie dla amatorów 😉

  5. Ameryka jako taka mnie nie specjalnie kręci, ale uwielbiam Wałkuskiego. Zwłaszcza jego rozmowy telefoniczne z Kubą w piątkowej audycji Trójkowej. Te opisy napadów!:) czuje, że książka jest po prostu dla mnie i mam nadzieje, że ją kiedyś dopadnę. Tylko muszę być cierpliwa, bo musi trafić na biblioteczne półki:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *