„Zacny mariaż powieści i reportażu”
Zaprawdę wiele można zarzucić polskiej literaturze a w szczególności zaś prozie (bo o tym, że ojczyzna nasza poezją stoi nie muszę chyba nikogo przekonywać?!). Chociażby prowincjonalizm, czy monotematyczność. Lecz poza całą szeroko pojętą beletrystyką i eseistyką istnieje, dla nas Polaków, gatunek szczególny: reportaż. Nasza przepustka na salony wielkiego wydawniczego świata. Osoby takie jak Kapuściński, Szczygieł, Tochman, Hugo-Bader, Szejnert, i w końcu Jagielski to nazwiska znane nie tylko w kręgach eksperckich. Tych pisarzy się czyta, tych pisarzy się cytuje, dla wielu stanowią wzór. Dziękuję zatem opatrzności, że pozwoliła mi żyć w tym kraju – szalejącego bezrobocia, horrendalnie wysokich składek ZUS, gdzie nauczycieli nie szanuje się za grosz, w kraju zielonych łąk i pół, ale też w kraju który w reportażu jest potęgą. Proszę Państwa chapeau bas – oto Wojciech Jagielski! Bowiem „Wypalanie traw” to mistrzostwo! Tę książkę należy mieć na swojej półce. Nakazane powinno to być ustawowo. Bez dwóch zdań!
„Wypalanie traw” to tekst traktujący o Republice Południowej Afryki w okresie przełomu. O apartheidzie i o jego upadku. O rewolucji i jej konsekwencjach. O niesprawiedliwości i nacjonalizmie. O prezydenturze Nelsona Mandeli i śmierci Eugène Terre’ Blanche’a. O próbie koegzystencji czarnoskórych mieszkańców kraju i Afrykanerów. W końcu o rozczarowaniach i budowaniu nadziei. Uniwersalna przypowieść o rewolucji i ewolucji społecznej.
Książka Jagielskiego to nietuzinkowy mariaż powieści i reportażu. Tekst ten trudno wpasować w jakiekolwiek ramy gatunkowe. Już jego początek, z którego dowiadujemy się o śmierci zajadłego nacjonalisty, samozwańczego wodza wszystkich południowoafrykańskich Burów Terre’ Blanche zamordowanego z rąk czarnoskórych robotników, pozwala nam przypuszczać, że mamy do czynienia raczej ze zgrabnie spisaną powieścią niż z faktyczną relacją z miejsca zbrodni, co za tym idzie literaturą faktu. Początek, który serwuje nam pisarz to mocne uderzenie, cios poniżej pasa, który wprowadza do publikacji tyleż napięcia co grozy. Nie inaczej jest na dalszych kartach powieści. Suspens goniący suspens, liczne zwroty akcji, ale też fragmenty wybitnie liryczne – jak chociażby te w których prezentowana jest sylwetka Raymond Boardman – „dobrego białego”, potomka angielskich kolonizatorów, czy opis miasteczka Ventersdorp stanowiące centrum wszystkich wydarzeń.
Literackość reportażu Jagielskiego jest niezwykła. Jeszcze bardziej niezwykły jest jednak fakt, że pod płaszczykiem dobrze skrojonej fabuły udało się autorowi przemycić tyle wiedzy i tyle faktów. Autor, który informacje o miasteczku i jego mieszkańcach zbierał latami daje do ręki czytelnikowi powieść tyleż osobistą, co obiektywną. Zachwycająca zdolność analizy. Szczery i prawdziwy to tekst – jak tylko szczera i prawdziwa może być praca reportera. Jak widać Jagielski był uważnym i pilnym uczniem Kapuścińskiego. Chwała mu za to!
Kulinarne post scriptum:
Jeśli więc Tochman i Ostałowska jest surowym ciastem, bo taki typ literatury faktu prezentują – nieoszlifowany i „mocny” to Jagielski i Kapuściński to ciasto upieczone, lecz z zakalcem – reportaż pełen fabularnych dodatków. Jednak ten i ten twór powoduje u czytelnika ból brzucha, dalej emocje, dalej wyłom w stabilnym żywocie.
***
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak
Życiowe post scriptum:
Ostatnio na tej wsi czuję się jak Sylvia Plath opuszczona przez Teda Hughesa. Pamiętam taką scenę z filmu „Sylvia”, że ona taka samotna, że angielska wieś i że jesień i taki mroczny nastrój… Ale dementując plotki – mąż mnie nie opuścił A Mały ma się dobrze. Ostatnio nawet czyta sobie „Muminki”. Mały oczywiście a nie mąż 🙂 Bo mąż to Krajewskiego czyta. Tylko ta pogoda jakaś taka! Uffff…
A kot z miejskiego stał się kotem wiejskim. Okazało się, że ma głęboko do tej pory skrywany instynkt łowczy – pogonił nawet okolicznego Burka…I to chyba wszystko z nowości!
No i jadę do Paryża w październiku! Fajno, nie?!
Bardzo lubię takie książki na pograniczu reportażu i powieści sensacyjnej 🙂
Życzę udanego wypadu do Paryża 🙂
Pozdrawiam!
Matt –
ja również, chociaż zasadniczo preferuję jednak pisarstwo bliższe Tochmanowi lub Ostałowskiej. Ale ten nowy Jagielski mówiąc najprościej- wymiata 🙂
moc serdeczności 🙂
Nie żeby mnie Jagielski nie interesował, bo owszem, ciekawie się zapowiada, ale info o kocie jest bombowe:) Nasz się przestawiał dość długo, ale on stary był. Poczekaj aż Ci pierwszą mysz przyniesie i położy na poduszce – bezcenne:)
Zacofany.w.lekturze – jak już ustaliliśmy na fb czekamy, czekamy 🙂 Ale mało tego, że Kota się rozochociła i z wielką przyjemnością wychodzi na zewnątrz to do tego jeszcze zaprzyjaźniła się na tyle z ogromnym i groźnie wyglądającym psem sąsiadów – z rasy tych psów zabójców – że podobno liżą się nawzajem 🙂 I naprawdę nie wiem co to znaczy! Za boga!
moc serdeczności 🙂
Skoro to pies, to nie grozi wam chwilowo przyniesienie do domu gromadki kociaczków:P Stawiam, że pies musi mieć coś interesującego w misce z żarciem:)
Zacofany.w.lekturze –
Chyba jak te myszy mutanty to będą kotki muciaki 😉 Żarcie to może być to, lub intelekt, lub zacne lico…cholera wie! 🙂
Należałoby może zintensyfikować obserwacje i rozgryźć, o co chodzi:P
ALe jak czyta te muminki? Paszczą?
Iza –
no przecież oczami się czyta! Mały to dziecko tj. Synuś 😀 A tak serio to ja czytam a on uważnie słucha 🙂
moc serdeczności 🙂
Czytałam poprzednie reportaże Jagielskiego i byłam pod dużym wrażeniem. Są reportaże interesujące i poruszające, ale w książkach Jagielskiego jest coś więcej – one są prawdziwą skarbnicą wiedzy.
Karolina –
przyznaję się bez bicia, że to moje pierwsze spotkanie z autorem. Kiedyś próbowałam czytać bodajże "Modlitwę…", ale coś mi nie pasowało! Ale sprawa zasadniczo do narobienia. Bez dwóch zdań. Bo w "Wypalaniu traw" pokazał klasę! 🙂
moc serdeczności 🙂
Czytałam "Modlitwę o deszcz" Jagielskiego i byłam absolutnie zachwycona. W księgarni przeglądałam ostatnio właśnie "Wypalanie traw" i "Wieże z kamienia". Ciekawe, że teraz Jagielskiego wydaje Znak, a wcześniej WAB 😉
Paryż Cię nie zawiedzie! Wspaniała wieść!
Lilithin –
też zwróciłam uwagę na zmianę wydawcy – sprawa do wyjaśnienia.
Ja przyznaję się bez bicia, że to maja pierwsza książka Jagielskiego. Sprawa oczywiście do nadrobienia i to w trybie natychmiastowym 🙂
Już zamówiłam "Modlitwę…" 🙂
moc serdeczności 🙂
Bardzo lubię Jagielskiego i dlatego – jeśli ponownie nie wyszłoby Ci z "Modlitwą…" – namawiałabym Cię na przeczytanie "Nocnych wędrowców". Tam już jest taka pierwsza jaskółka upowieściowienia reportażu, choć nie na taką skalę, jak w "Wypalaniu traw", po prostu z materiałów zebranych o różnych dzieciach autor stworzył losy jednej postaci. A rzecz jest o dzieciach porywanych do Bożej Armii Kony'ego – mocne, choć nie ma aż tak dosłownych obrazów, jak chociażby w książce Tochmana o Rwandzie.
A z tym Paryżem, to super fajno nawet, też bym chciała. Cudownych wrażeń ci życzę.
Ewa – zatem dopisuję "Nocnych wędrowców" do listy.
A ja myślałam, że Jagielski od zawsze taki powieściowy. Tak się cieszę, że ciągle jeszcze mam nowe książki i pisarzy do odkrycia.
Dziękuję, dziękuję – pewnie z Paryża jakieś zdjątko wrzucę 🙂
moc serdeczności 🙂
Zgadzam sie, ze polski reportaz to chluba naszej literatury! Jagielskiego bardzo lubie wiec i te ksiazke musze przeczytac:)
Iv –
polecam gorąco bo to bez dwóch zdań zacna książka. Na pewno ci się spodoba 🙂
moc serdeczności 🙂