Kto nie zna Jane Austen niechaj ze wstydu zapadnie się pod ziemię! Ja właśnie niedawno, niczym stare krecisko, wydostałam się na powierzchnię i ujrzałam światło dzienne. Bowiem, aż do roku pańskiego 2012, nie dane mi było skosztować, tejże zacnej angielskiej prozy. Lecz poprawiłam się. Tej zimy narobiłam zaległości. I jak to w życiu bywa jest klasyka przez małe lub wielkie „K”, jest romans przez małe i wielkie „R”, jest w końcu Jane Austen, w przypadku której, wszystko należy pisać wielkimi literami. Ba! Nawet złotymi zgłoskami! „Duma i uprzedzenie”, której pierwsze wydanie przypada na roku 1813 (!), to po prostu wspaniałe opowiedziana historia, co za tym idzie wspaniała książka, która mimo upływu wielu, naprawdę, wielu lat nie straciła nic na aktualności. I co najważniejsze dla czytelnika – tę książkę po 200 latach od pierwszej publikacji nadal czyta się z wypiekami na twarzy.
Przełom XVIII i XIX wieku, angielska wieś, majątek Longbourn niedaleko miasteczka Meryton, w hrabstwie Hertfordshire, brytyjskie sfery wyższe. Złote czasy arystokracji i dobrych manier, gdy na żonę mówi się „droga duszko” a rolą kobiety jest przede wszystkim dobre zamążpójście, precyzyjny haft i gra na klawikordzie umilająca czas współtowarzyszą. W tejże dość precyzyjnej i schematycznej rzeczywistości przyszło żyć Elżbiecie Bennet, drugiej z kolei córce państwa Bennet, właścicieli wspomnianego majątku (co ważne i należy zaznaczyć dochód tegoż wynosi tylko 2 tysiące funtów). Lizzy, bo tak rodzicie i cztery siostry nazywają Elżbietę, to postać dość niebanalna, której ambicją jest nie tylko udane zamążpójście (czytaj: bogaty absztyfikant), ale także dobra lektura i ciekawa dyskusja. Zasadniczo wśród znajomych i okolicznych młodych dam Elżbieta stanowi chlubny wyjątek. Podobnie jak jej starsza siostra Jane – łagodna, piękna i stateczna. Dwie młode kobiety które na swej życiowej drodze spotykają pogodnego, dobrego i otwartego pana Bingleya (roczny dochód 5 tysięcy funtów) oraz małomównego, zamkniętego w sobie, aczkolwiek inteligentnego pana Darcy’ego (roczny dochód 10 tysięcy funtów!). Jane i pan Bingley. Lizzy i pan Darcy. Naciski ambitnej, lecz nie rozważnej matki pani Bennet, powściągliwość i zdrowy rozsądek ojca dziewczyn pana Benneta. Wybryki nieokiełznanych młodszych sióstr. Bezwzględny i przebiegły George Wickham. Dobroduszny i nudny pastor William Collins. Apodyktyczna Katarzyna de Bourgh. Niezwykła galeria postaci i charakterów. Koneksje, zależności, powinności. Komedia omyłek, perypetie i całe spektrum emocji. Tytułowa duma i uprzedzenie. W końcu miłość i szczęśliwe zakończenie. Jane Austen to protoplastka wszystkich późniejszych powieści obyczajowych z romansem w tle. Wybitny talent.
Bez wątpienia jest coś magicznego w prozie Jane Austen, że jej książki czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem po dziś dzień. Ciągle popularne, ciągle ekranizowane. Może sprawia to tęsknota za utraconym światem wypełnionym dobrymi manierami i miłością, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu. A może jednak tęsknota za prawdziwymi dżentelmeni i prawdziwymi damami, których i owszem oblatała sieć jasnych i precyzyjnych zasad wyznaczając krepującą granice moralności, ale także stanowiła swoisty bufor bezpieczeństwa. Jakkolwiek by na tę sprawę nie spojrzeć, jedno pozostaje pewne – „Duma i uprzedzenie” to wspaniała, pełnokrwista i ciągle aktualna powieść, którą zapewne czytać będą następne pokolenie. Pewnie i w 2113 roku!
Jestem tego samego zdania 🙂 Sama pewnie przeczytam ponownie co najmniej kilka razy 🙂
Justyno – jusssi –
ja muszę spróbować innych jej książek, choć słyszałam, że nie są już tak dobre jak ta właśnie. Chociaż ostatnio mam teorię, że jest tyle jeszcze świetnych książek do przeczytania, że troszkę szkoda czasu na czytanie jednego tekstu ponownie. Ale kto wie, może na emeryturze – dokładnie za 40 lat 🙂
moc pozdrowień
Po tym, co właśnie przeczytałam, tak jak mówisz – Powinnam zapaść się pod ziemię. Nie miałam jeszcze sposobności czytać żadnego dzieła Austen (choć planowałam w tegoroczne ferie, ale choroba mnie, że tak powiem, wykiwała). Muszę to czym prędzej nadrobić, bo widzę, iż warto 🙂
Meme – ja też ostatnio dopiero odkryłam Austen. Stara się stopniowo nadrabiać zaległości z klasyki. A idzie mi to strasznie opornie, no bo są jeszcze wszędobylskie nowości. Trudne jest życie czytelnika. A "Dumę i uprzedzenie" oczywiście gorąco polecam 🙂
moc serdeczności i dużo zdrówka 🙂
Oj! Aj! Nie czytałaś wcześniej Jane Austen?! Mojej ikony?! Toż to niemal przewinienie kalibru Musierowicz!!! 😛 Ale i tym razem Cię porwało, dobrze, a nawet bardzo dobrze! Następne w kolejności polecam "Perswazje" bo dla mnie te dwie powieści są jej najlepszymi, ale jak wiadomo ile czytelniczek tyle opinii 🙂
Paulo, ależ biję się w pierś i wszystkie zaległości pomalutku nadrabiam 🙂 Była już Musierowicz (nawet dwa razy) jest w końcu i Austen 😀 A to wcale nie takie proste bowiem wszędzie kuszą nowości. Właśnie wczoraj zakupiłam "Morfinę" Twardocha. Trudny, szalenie trudny los czytelnika 😉
moc serdeczności 🙂
Ja jestem właśnie w trakcie lektury "Morfiny"! Podoba się, nawet bardzo:)
I wiem, że na wszystko brakuje czasu, sama ostatnio chodzę z zamiarem przeczytania całej serii o Ani z Zielonego Wzgórza (zawsze niestety kończyłam na książce nr jeden) i jakoś nie mogę się zabrać, bo tyle tego nowego czeka na półkach. A rozedrzeć się człowiek nie da rady… Dodatkowo energii ostatnio mi brak nawet na czytanie:/ Masz rację, ciężki los:P
Ja znalazłem ją jakieś 20 lat wcześniej 🙂 – wydanie PIW-u z 1975 roku w serii "kieszonkowej" – byłem nią zawojowany. Zdecydowanie najlepsza książka Austen – reszta, to już zdecydowanie nie to.
Marlow – czyli szybciej przyszło ci ujrzeć światło dzienne 😉
Ja miałam jakieś wydanie z Prószyńskiego, którego okładki za nic nie mogłam odnaleźć.
Ktoś polecał jeszcze tytuł "Perswazje". Może jeszcze to przeczytam.
pozdrawiam serdecznie 🙂
Przeczytałem cały zestaw właśnie w wydaniu Prószyńskiego, który wyczuł trend (wcześniej trafiła mi się chyba jeszcze "Rozważna i romantyczna"), zapewniam – jest różnica 🙂 ale to ostatecznie rzecz gustu :-). Również pozdrawiam :-).
No to ja się zapadam pod ziemię…
Mag –
łatwo można się wydostać 😉
A "Dumę i uprzedzenie" polecam gorąco – naprawdę dobra rzecz 🙂
pozdrawiam serdecznie 🙂
Czytając Austen odczuwam chyba właśnie pewien rodzaj tęsknoty: za czasami, w których nie dane mi było żyć. Za tymi szeleszczącymi sukniami, dobrymi manierami i miłością do grobowej deski. Fajnie jest przenieść się w odległą przeszłość, choćby na chwilę.
Ja czytałam dawno, dawno temu… a teraz zawsze z ogromną przyjamnością ogladam w TV ekranizacje tej powieści! Aha i cieszę się ogromnie, że coś mnie łączy z paniami z tamtej epoki: jestem dobra w precyzyjnym hafcie:)
Iwonko –
pamiętam, że mówiłaś o ekranizacji Colinem Firthem. Muszę koniecznie poszukać. A mnie łączy z paniami chyba tylko dobre zamążpójście, ale nawet nie w kwestii finansowej a raczej szczęścia w miłości 🙂 Bo do haftu czy klawikordu (jakbym w ogóle taki sprzęt znalazła) to chyba mam jednak za mało talentu.
moc serdeczności 🙂
Witaj w klubie! Ja już dość dawno zostałam zawojowana przez książki JA. Do moich najulubieńszych należą "Duma i uprzedzenie" i "Perswazje", ale tak naprawdę wszystkie przeczytałam z dużą przyjemnością i czasem do nich wracam.
Ekranizacje to odrębna kategoria. Jest ich tyle (chyba każda z książek JA ma swoją wersję filmową), że jest w czym wybierać, ale najlepszy jest zdecydowanie serial z 1995 r. z Colinem Firthem i Jennifer Ehle. Gorąco polecam!
Zatem… nie pozostało mi nic innego, jak zapaść się pod ziemię… Jest mi wstyd, okropnie wstyd! Wiem, że muszę w końcu zapoznać się z twórczością Jane Austen. Obiecuję poprawę!