Wielkoformatowe i ciężkie jak jasna cholerka książki mogą skutecznie odstraszyć czytelnika. Ale nie można przecież być słabeuszem. Od tak, poddać się fizycznej niemocy. Intelekt, hart ducha koniecznie musi zwyciężyć w tej walce na śmierć i życie – wiedzę i niewiedzę. Wygraną bowiem jest dożywotnia kadencja w areopagu ludzi rozumnych. Zatem, czy nie warto pocierpieć, czytając znakomitą, ważącą niemało książkę Chrisa Niedenthala „Zawód: Fotograf?* A i owszem – warto po stokroć! Gdyż publikacja Wydawnictwa Marginesy to nieprzeciętna mieszanka humoru i grozy okraszona niepospolitym gawędziarstwem i przepiekanymi fotografiami.
Chris Niedenthal urodził się i dorastał w Londynie. Wychowany w polskiej rodzinie, po studiach postanowił przenieść się i zamieszkać w komunistycznej ojczyźnie rodziców. Krótka wyprawa na łono Rzeczypospolitej w roku 1973 okazała się początkiem czterdziestoletniej przygody z krajem w którym fotograf postanowił w końcu osiąść na zawsze. Lata spędzone w Polsce wykorzystał nad wyraz owocnie. Będąc współpracownikiem między innymi Newsweeka i Time’a, utrwali na kliszy niezwykły fragment historii Polski i Europy Wschodniej czasu komunizmu. Jego zdjęcia, będące już dziś ikonami, stały się sugestywną i pełną emocji narracją prezentującą życia za żelaznej kurtyny. Któż z nas bowiem nie pamięta, bodaj najsławniejszego zdjęcia stanu wojennego – opancerzonego transportera na tle Kina Moskwa w Warszawie, gdzie właśnie wyświetlano „Czas apokalipsy” Coppoli?! Wadowice 17 października 1978 r, Stocznia Gdańska w 1980 r., pogrzeb Popiełuszki, pierwsza wizyta Jana Pawła II w ojczyźnie, to tylko niektóre z ważniejszych wydarzeń jakie utrwali fotograf. Nie omieszkał również poświęcić wielu zdjęć szarej i trudnej komunistycznej codzienności – kolejkowe trudy i spontaniczne modlitwy. Książka Niedenthala to także, albo przede wszystkim bardzo osobiste spojrzenie na Polskę poprzedniego ustroju. Zdjęcia rodzinne, przeplatające się z tymi „oficjalnymi”, „ważnymi”, które zdobiły okładki wszystkich liczących się współczesnych pism. Życie prywatne na tle pracy zawodowej. Pasja twórcza okupiona wielkim poświęceniem. Trud włożony w wykonanie każdego pojedynczego zdjęcia, którego powstanie to osobna i zazwyczaj długa historia. Zaprawdę trudno się dziwić, że Niedenthal osiągnął w swoim fachu mistrzostwo.
Chris Niedenthal, który w roku 1986 otrzymał nagrodę World Press Photo, jest niebagatelną postacią. Nie tylko przez wzgląd na swoje wyjątkowe osiągnięcia, życiorys, lecz również dlatego, że potrafi w niezwykły i arcyciekawy sposób snuć opowieść. Podczas lektury „Zawód: Fotograf” nie można się nudzić. I chociaż, jak sam zresztą autor zauważa w zakończeniu książki, pisanie w języku polskim, mimo wielu lat spędzonych w kraju, nadal sprawia mu trochę trudności, co faktycznie w niektórych momentach publikacji jest zauważalne to i tak lektura tej książki to porywająca, przepięknie wydana przygoda. Warto więc poćwiczyć umysł, a przy okazji i ciało!
* Książka według moich szacunków waży około 2 kg
Bardzo mi się ta książka podobała. Mimo że język, jakim jest napisana bynajmniej nie zachwycił, to jednak same historie były wciągające i czytało się miło. Dodatkowo zdjęcia – są fantastyczne. Nie wiedziałam nawet, że część z nich jest autorstwa Niedenthala – znałam je bardzo dobrze, ale dotąd były "anonimowe".
Karolino –
naprawdę bardzo ciekawa książka. Lubię mieszankę obrazu i ciekawej historii :)Zgadzam się odnośnie poziomu języka autora – ale tak ładnie się tłumaczy na koniec, że niech będzie mu wybaczone :)Ja również nie wiedziałam, że wiele zdjęć jest właśnie autorstwa Niedenthala. Myślę, że książka warta uwagi 🙂
Serdeczności 🙂
A kina Moskwa już nie ma, jakiś łobuz zadecydował o likwidacji socrealistycznego zabytku, stoi tam teraz ohydny wieżowiec, ech:(
Zacofany w lekturze –
ach ten kapitalizm 😉
Ale faktycznie – szkoda takich symboli. Jak np. w Poznaniu Kina Wilda….Teraz jest tam "Biedronka! 🙁
Serdeczności 🙂
Rękę do zdjęć to faktycznie miał. A jak patrzę na to ostatnie- od razu przypomina mi się z dzieciństwa rzeźnik koło mojego domu. Puste haki, a pod nimi stała jedna (!) butelka octu i już, koniec 😉 Ech, wspomnienia.
Kornwalio –
świetne są te jego fotografie. Talent i szczęście, zwane też przeczuciem zaowocowały niezwykłymi dokumentami.
Ja z tamtego okresu pamiętam najbardziej "czerwone pieniążki" oraz szklane butelki na mleko ze sreberkiem 🙂
Serdeczności wielkie 🙂
PS Dickens już u mnie 🙂
Tez je pamiętam 🙂
Udanej lektury!
2 kilo! Czyli to książka z typu "coffee table book"?
American Corner Łódź –
Zdecydowanie 🙂 Lektura tej książki w łóżku – może grozić kalectwem 😉
Serdeczności 🙂
Kilka dni temu dostałam tę książkę na prezent urodzinowy i bardzo się ucieszyłam 🙂 nie przeczytałam jej jeszcze, czeka w kolejce, ale uwielbiam mieć takie książki na własność 😉 co do wagi – waży niespełna 1300g 😉
Kitty –
ja również jestem wielką wielbicielką posiadania książek na własność 😉
Jednak co do wagi, moja intuicja mnie myliła :)Ale tak jest całkiem spory kawał wiedzy 😉
Serdeczności wielkie 🙂
Wygląda imponująco, zdjęcia są niesamowite – pokazują taką rzeczywistość, że człowiek otrząsa się i cieszy, że już minęła. Ja jeszcze lata 80. pamiętam, mam sentyment ze względu na dzieciństwo, po prostu, ale realia były niewesołe. Świetnie, że ta książka to nie tylko album, ale i opisy wyjaśniające różne kwestie.