Robert Mugabe w 2008 roku przegrywa wybory prezydenckie w Zimbabwe. Człowiek, który nieprzerwanie rządzi krajem od 1987 roku, powinien ustąpić miejsca działaczowi opozycji Morganowi Tsvangirai, który te wybory wygrał. Ale apodyktyczny i bezwzględny Mugabe nie jest, zresztą nigdy nie był, skory do ustępstw. Z ogłoszeniem wyników wyborów zwleka cztery miesiące. To czas, w którym działania przegranego polityka i jego zwolenników skupiają się na bezwzględnym prześladowaniu opozycji. Prześladowania te z czasem przynoszą wymierny skutek – Tsvangirai ustępuje. W drugiej turze zwycięża Mugabe – jedyny kandydat.
Ale to nie jemu poświęcona jest książka Godwina, w każdym razie nie bezpośrednio. Czytelnik niewiele znajdzie tam odniesień do biografii prezydenta. Mieszkańcy Zimbabwe, prześladowani członkowie opozycji, zwykli obywatele, szeroko rozumiane pokłosie okrutnego i bezwzględnego reżimu prezydenta Zimbabwe – to główny przedmiot zainteresowania dziennikarza. A także, albo przede wszystkim, tytułowy strach, który towarzyszył i nadal towarzyszy członkom opozycyjnej partii i resztce białych farmerów, którzy ostali się w kraju.
„Strach” Petera Godwina to niezwykle osobisty reportaż, oparty na hararskich doświadczeniach autora przebywającego w Zimbabwe podczas wyborów. To rzecz stworzona ze znawstwem i miłością przez człowieka urodzonego i wychowanego w Zimbabwe. Nowatorska forma reportażu, ujawniająca emocje oraz poglądy Godwina, nieczęsto zdarza się naszym rodzimym dziennikarzom. Jest ona tyleż zaskakująca, co fascynująca. Dzięki temu możemy inaczej spojrzeć na pracę reportażysty – dostrzec jej trud i całkiem realne ryzyko.
Myślenie odbiorcy, niestety, często sprowadza się do liczb. Kolejne lektury, dotyczące tragicznych wydarzeń, masakr i Zagłady, stępiają wrażliwość. Jeśli więc autorowi uda się przebić przez skorupę obojętności odbiorcy, osiągnie bez wątpienia znaczący sukces. Godwinowi się udało. I to jeden z wielu atutów tej znakomitej książki.
Brzmi ciekawie i gdybym interesowała się tym człowiekiem, a także krajem to zapewne bym przeczytała. Tak to będę się męczyła. Póki co odpuszczam 🙂
Antyśko – ale warto chociaż troszkę się przemęczyć bo to świetna rzecz 🙂 Pozdrawiam 🙂
Cenię wydawnictwo "Czarne" i literaturę, jaką wydaje. Jak mało które, nie poddaje się komercji i trwa od początku na promowaniu tego, co wartościowe. Przyznam, że książka, o której piszesz, mnie przeraża. Zawsze zastanawiam się, jak to jest możliwe, że społeczeństwo jest w stanie ugiąć się pod presją nawiedzonego szarlatana, choć i my przecież przerabialiśmy zniewolenie.
Monotemo – faktycznie, Wydawnictwo Czarne trzyma poziom i robi wspaniałą robotę wydawniczą. A książka, bardzo, ale to bardzo dobra. Mnie także przeraża pewien uniwersalizm zła, który powtarza się wciąż i wciąż. Bardzo wartościowy tekst.
serdeczności moc.