Żony rosyjskich pisarzy zwykle były ambasadorkami swoich mężów – pisze we wstępie książki Alexandra Popoff. Biorąc jednak pod uwagę sześć biografii zawartych w wydawnictwie, należy dodać: były wszystkim! Redaktorkami, wydawczyniami, muzami, kochankami, organizatorkami życia literackiego i pozaliterackiego (kolejność nie ma znaczenia). Aby dotrzymać kroku mężom, rezygnowały z własnej kariery, z własnych planów i pasji, ze spokojnego i dostatniego życia (np. Jelena Bułhakowa), ba! dzieląc nawet wspólnie zesłańczy los (Nadieżda Mandelsztam). Oddawały i poddawały się mężowskim talentom bez reszty, gotowe do największych poświęceń (choćby przywołać dość anegdotyczne zachowanie Very i Władimira Nabokovów: w trakcie podróży to ona zwykle taszczyła wielkie walizy, on zaś: siatkę na motyle i książkę, którą akurat czytał) i wyrzeczeń (wspomnieć chociażby biedę, tułaczkę i prześladowania polityczne Mandelsztamów, czy zorganizowanie przez Natalię Sołżenicyn szmuglu mikrofilmów z „Archipelagiem GUŁag”). I co tu dużo ukrywać, robiły to z potrzeby serca, duszy i intelektu, bez wyjątku wierząc w doniosłą rolę, jaką przypadła w udziale ich partnerom, ale także im samym. Wspaniałe, mądre, inteligentne kobiety, które znacząco wpłynęły na kształt i formę literatury rosyjskiej, dalej światowej.
Anna Dostojewska, Zofia Tołstoj, Nadieżda Mandelsztam, Vera Nabokov, Jelena Bułhakow, Natalia Sołżenicyn – sześć kobiet a każda z nich wyjątkowa. Pierwsza Anna, która zakasała rękawy i od podstaw stworzyła własną firmę księgarsko-wydawniczą, co było następstwem skrajnie nieuczciwej polityki rosyjskich domów książki, ale też horrendalnych długów męża. Druga Zofia, nazywana przez złośliwych: nianią mężowskiego talentu, była uzdolnioną redaktorką, obdarzona heroicznym wręcz charakterem oraz sprawnym menadżerem wspólnego majątku (w dzień zajmowała się zarządzaniem Jasną Polaną oraz wychowaniem gromadki dzieci, noc schodziła jej na przepisywaniu rękopisów Lwa). Ta trzecia, piękna i utalentowana była cieniem Osipa, zdeterminowana, żeby trwać przy nim do końca. Czwarta Vera – „współistnienie” Nabokova, trudno o lepsze braterstwo dusz. Tłumaczka, redaktorka, sekretarka, która potrafiła i za męża poprowadzić wykład, i napisać za niego esej. Jelena Bułhakow – mitycznie wręcz piękna, powieściowa Małgorzata, oddana strażniczka spuścizny Miszy. W końcu i Natalia Sołżenicyn – tytan pracy, wierna propagatorka prac i idei męża.
Kiedy byli nasi mężczyźni, my siedzieliśmy w kuchni i oprawiałyśmy śledzie (M.D. !!!) – wspomina Achmatowa jedną z wizyt w domu Mandelsztamów. Zawsze w cieniu, zawsze na drugim planie, ale bez wątpienia wpływowe i kochane. Często niedoceniane (wspomnieć chociażby niedawno zrehabilitowaną Zofię Tołstoj), ale obdarzone wielkim talentem i determinacją, by pamięć o ich mężach-autorach przetrwała nie tylko ich śmierć, ale żeby ich twórczość na stałe weszła do encyklopedii i opracowań literackich.
„Żony. W cieniu mistrzów rosyjskiej literatury” to przyjemny i ciekawy popularnonaukowy tekst, który stanowi dobry starter przed lekturą poważnych opracowań literackich.
* Osip Mandelsztam
Miały się ze swoimi mężami, kiedy czyta się dzienniki Dostojewskiej "Mój biedny Fiedia", historię małżeństwa Tołstoja czy "Nadzieję w beznadziei" Mandelsztam, to ogarnia zgroza, a jednocześnie widać, że przynajmniej jeśli chodzi o Annę i Nadieżdę wcale nie ustępowały intelektualnie swoim mężom.
Mam wrażenie, że żadna z nich nie ustępowała. Każda z nich świadomie porzucała "karierę" po to by oddać pole pracy literackiej męża. Jest to zadziwiające, ale też na swój sposób wspaniałe. Anna przecież tyle wycierpiała – hazard Dostojewskiego, wieczna walka z dłużnikami. Nadieżdża prześladowana. Mądre i dzielne kobiety. No i ta styrana i waleczna Zofia. …Czapki z głów Panowie 😉
Tak, tak… te rosyjskie kobiety z ich "Wania ubij, ja winawata" 🙂 Polki już takie nie są wystarczy przypomnieć Orzeszkową i Konopnicką, złe żony 🙂
Im dalej na Wschód tym lepiej/gorzej?! 😉 A za takimi jakże pięknie i desperacko tęskni bohater "Uległości" Houellebecqa. Konopnicka? Przecież to zła kobieta była 😉
the_book – a dlaczego Konopnicka to zła kobieta była….?
Moje zaczytanie – bo odważyła się tworzyć w mocno zmaskulinizowanym świecie 😉
Ach, tak….
To jeszcze można jej wybaczyć, przecież nie była pierwszą pisarką – gorzej, że porzuciła męża, zła kobieta! 🙂
Ale ta Achmatowa i śledzie…Jelena też rzuciła męża dla pisarza i to jej wybaczono. Problem pojawił się, gdyż żona próbowała konkurować w literaturze z mężem. I tak źle i tak nie dobrze 😉
No właśnie, zawsze w cieniu…
Cień był ich świadomym wyborem…tak przynajmniej wynika z powyższej pracy.
Świetna pozycja……sześć ważnych kobiet o nieocenionej i może niedocenionej roli w życiu swych wielkich mężów.
Już zachorowałam na tę książkę, która tak interesująco została w poście zaprzezentowana.
Polecam bardzo 🙂 Ja po lekturze tej książki zdecydowałam,że przeczytam jeszcze raz "Lolitę" 🙂