Kischa należy/warto znać. Z Kischem trudno nie sympatyzować. Ten światowej sławy reporter podniósł suche sprawozdanie do poziomu sztuki. Zachwycał i nadal zachwyca, nie tylko kunsztowną literacką formą, ale także doborem tematów. Bo choć zwiedził prawie cały świat, to inspirowało go również najbliższe otoczenie. Potrafił z niemal każdego, nawet najbardziej błahego, zdarzenia uczynić temat swojego tekstu. Kisch, to prawdziwy pasjonat ze zdolnością dziwienia się dziecka. Megaloman i entuzjasta, do którego nie bez kozery przylgnął przydomek „szalejącego reportera”. Chciał wiedzieć wszystko, nad wszystkim czuwać i wszystko opisać. Cierpiał na nieustanny głód wiedzy i informacji. Bardzo po mojemu ta kischowska filozofia i metoda pracy. Praski druhu zatem piątka!
W „Jarmarku sensacji” Egon Erwin Kisch pisze:
Tłoczyłem się z masą ludzi pragnących się ogrzać, czekałem wraz z głodnymi w kuchni ludowej na zupę dla biedoty, z bezdomnymi spałem w nocnym przytułku, z bezrobotnymi rąbałem lód na Wełtawie, z flisakami płynąłem do Hamburga, statystowałem w teatrze, z orszakiem proletariatu w Lachmanach ciągnąłem do okręgu Zatec na zbiory chmielu oraz byłem pomocnikiem hycla. Jeśli były przeszkody, odnotowywałem je, a były one często bardziej godne uwagi aniżeli sam temat.
To, co charakteryzuje Kischa to komplementarność trzech elementów: pisania, obecności i działania. Podobnie jak Kapuściński (dla którego zresztą Kisch był wzorem) i Hugo-Bader (ten drugi nawet bardziej) namacalnie kosztuje tematu, jest w samym środku wydarzeń.
Kilka faktów biograficznych. Kisch po uszy zakochany był w komunizmie (lub trafniej wpadł jak śliwka w stalinowski kompot), jego badajże najsławniejszy reportaż to „Wniebowzięcie Szubienicznej Toni”. Urodził się i zmarł w Pradze. Pisał w języku niemieckim. Doskonale zdawał sobie sprawę z siły i manipulacji mediów. Wiedział, że jeśli coś nie zaistnieje w prasie, to tego po prostu nie ma – gdy wrócił z wojny jego brat nie uwierzył mu w pozbawione heroizmu opowieści z frontu. Jak podaje Kisch: Czysty wymysł – zauważył mój brat. – Ani słowa nie było o tym w gazetach.
Ciekawy jest również wątek dotyczący praw autorskich:
Literaccy rzeczoznawcy orzekli, że mój artykuł jest tylko sprawozdaniem a nie jakimkolwiek wytworem fantazji, „z którego to powodu nie można mu przypisać prawa do duchowej wyłączności”. – reporter ubiegłego stulecia nie miał łatwo. Reportaż postrzegano jako naśladownictwo, a nie kreatywną twórczość. Po pierwszym przegranym procesie Kisch już nigdy się nie sądził się ze swoimi kopistami.
Kisch twierdził, że fantazja służy prawdzie. Chciałabym mieć wyobraźnię autora „Jarmarku sensacji” i jego umiejętność widzenia i docierania do prawdy.
„Jarmark sensacji” – zacne i udane literackie rendez-vous.
***
Dobrze coś od czasu do czasu napisać dla samej frajdy pisania. Bardzo dobrze.
Miałam dziś fajne zdarzenie. Zabrałam dziś na stopa dwie studentki z Turcji. Erasmus w Poznaniu i te sprawy. Jedna z nich studiowała romanistykę. No i o czym rozmawiałyśmy?! Albert Camus i Hugo. Swój swojego zawsze pozna 🙂