„Rewers historii”
Nie będzie z mojej strony ani krzty przesady, kiedy napiszę, że każdy reportaż Swietłany Aleksijewicz jest jak emocjonalne i intelektualne (w tym przypadku trudno ustalić kolejność) trzęsienie ziemi. Czytelnik, który już umościł sobie w miarę bezpieczną gawrę (bo zrozumianą, bo poznaną), gdzieś między Heglowską teorią dziejów a Baumanowską płynną nowoczesnością, nagle wrzucony zostaje w nieznaną przestrzeń homo sovieticusa. Nieznaną, bo niedoświadczoną przez moje pokolenie (rocznik 1985), ale też nieznaną z tej konkretnej, jednostkowej perspektywy, jaką przyjęła autorka. To nie jest opowieść o Historii (koniecznie przez wielkie „H”), która bryluje na kartach poważnych opracowań naukowych, gdzie istota ludzka jest tylko niemą statystyką. Białoruska pisarka opowiada o przeszłości inaczej, uwzględniając doświadczenie pojedynczego człowieka. Jest to raczej opowieść o rewersie haseł: stalinizm, komunizm, zimna wojna, pierestrojka, a także wolność. O ludzkim/nieludzkim pojęciu przeszłości.
Jak reporterka pisze we wstępie:
Ze szczątków, z okruchów piszę, układam historię „domowego”, „wewnętrznego” socjalizmu. Opisuję to, jak żył on w duszy człowieka. Zawsze pociąga mnie ta mała przestrzeń – człowiek… jeden człowiek. Tak naprawdę to w nim wszystko się dzieje.
„Czasy secondhand” to patchworkowa, polifoniczna opowieść o pokoleniach doświadczonych komunizmem. Kilkadziesiąt świadectw, kilkadziesiąt opowieści osób, które poddane zostały (pośrednio lub bezpośrednio) unifikacyjnej i krwawej polityce władz ZSRR. O ludziach, którzy plany wolnościowe i rewolucyjne snuli przy kuchennym stole, karmiąc się słowami literatów – Puszkina, Czechowa… O ludziach, którzy doświadczyli tyle cierpienia, tyle zła, że to statystycznie aż niemożliwe i niewyobrażalne. W końcu to także opowieść o rozczarowaniu wolnością, o mrzonkach demokracji, o współczesnej putinowskiej Rosji, o braku tożsamości i nadziei.
Książka Aleksijewicz zabiera oddech czytelnikowi, miażdży jego poczucie bezpieczeństwa, dociera w takie przestrzenie historii, ale też ludzkiej natury, o których wolelibyśmy nie wiedzieć. „Czasy sacondhand” to reportaż, który należy znać, jeśli w jakikolwiek sposób chce się rozmawiać o współczesnej Europie. Aleksijewcz oddaje w ręce czytelnika pozycję, która bez wątpienia zasługuje na bardzo wiele nagród i wyróżnień, ale też przede wszystkim na uwagę. Zasadniczo na uwagę każdego, kto szafuje pojęciem „oczytany”.
Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”
Historia z perspektywy jednostki, zwykłego człowieka jest według mnie najciekawsza. A czasy komunizmu, choć nieodległe, są mi mało znane, więc na pewno po ten reportaż sięgnę.
Bardzo polecam. Jeśli chodzi o komunizm, totalitaryzm radziecki to bez wątpienia Aleksijewicz jest najlepsza w tym temacie.
Ta książka jest niesamowita. Myślałam, że są ją w stanie zrozumieć tylko bezpośredni świadkowie tamtych wydarzeń, ale Aleksijewicz pisze tak, że zbliży do tego tematu każdego. Sprawia, że nawet osoba, która na drugim końcu świata nie słyszała o Związku Radzieckim, poczuje atmosferę tego ustroju.
Znakomita książka, jak zresztą wszystko, co wyszło spod pióra Swietłany Aleksijewicz. Po jej lekturze długo dochodziłam do siebie. A pamiętam tamte czasy dobrze, tak samo jak czas przełomu i upadek ZSRR.