Uwielbiam biografię (i/lub autobiografię). To obok reportażu mój ulubiony gatunek literacki. W moim, krótkim acz szczęśliwym i ciekawym życiu (!) przeczytałam wiele tego typu pozycji. Dlatego bez dwóch zdań i z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że książka Agaty Tuszyńskiej to świetny i nietuzinkowy tekst. Posiada bowiem jeden zasadniczy atuty, o który tak trudno przy tego typu pozycjach: jest szalenie obiektywny. Fascynacja sylwetka wybitnego noblisty połączona z racjonalnością i krytycyzmem dała dzieło naprawdę znakomite. Bez zbędnego patosu, bez zbędnej negacji.
Moja przygoda z Singerem rozpoczęła się na pierwszym, drugim (?) roku studiów. Zachwycona „Spuścizną” i „Dworem” widziałam w pisarzu geniusza, „ostatniego z ostatnich wielkich piszących w jidysz”. Nie podważałam, nie śmiałam podważać decyzji noblowskiej jury. Aż u Tuszyńskiej znajduję takie słowa, wygłoszone przez Mordechaja Canina, pisarza, długoletniego prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Żydowskich w Izraelu :
Bashevis nie jest największym pisarzem żydowskim, byli lepsi. Jego brat Joszua był na pewno lepszy od niego. (…) Singer to jest pornografia klozetowa. Po żydowsku tak bym to właśnie nazwał. Literatura zboczona, ale pięknie opowiedziana. To niebezpieczne, boski talent. Jeśli idzie o wartości, nie cenię tego wysoko. Ale jak się zaczyna czytać, nie można przestać. s. 249-251.*
Kim zatem według Tuszyńskiej jest Singer? Czy tylko literackim szczęściarzem, który znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie? Czy „przypadek” sprawił, że otrzymał to najważniejsze literackie wyróżnienie? O nie! Według Tuszyńskiej to talent, wielkość literackich dokonań sprawiły, że Singer odwiedził Szwecje. Bowiem, w tak trudnym świecie „po Zagładzie”, w jakże nieprzychylnej rzeczywistości emigracyjnej zdobył się na krytykę własnego narody, obiektywizm. Nie mitologizował Holocaustu, co dla wielu stało się argumentem przeciw pisarstwu autora „Certyfikatu”. Ukazywał, z pełną konsekwencją wady i zalety członków żydowskiej społeczności, z ich słabościami i namiętnościami, będąc przy tym doskonałym kronikarzem, gawędziarzem i humorystą, o czym świadczy ten oto cytat (wypowiedź Singera po otrzymaniu Nagrody Nobla):
Czy pan jest zaskoczony? Czy pan jest szczęśliwy? Pytali dziennikarze. Po którymś z kolei podobnym pytaniu, odpowiedział: Ja już byłem zaskoczony i już się ucieszyłem, a teraz jestem tym samym niedorajdą, co przedtem” s. 271.
I na koniec mój ulubiony cytat z ksiązki Tuszyńskiej, którego po prostu nie mogę nie przytoczyć:
Joyce James, por. Kafka, Proust, „Literaccy idole tego pokolenia nie są moimi idolami. Ani Joyce, ani Kafka. Zmuszam się, żeby ich czytać, ale uważam, że beletrystyka, którą czyta się z wysiłkiem, nie jest dobra (…) Gdyby było jeszcze stu Tołstojów, nikomu nie zrobiłoby to krzywdy, ale stu Kafków… nie byłbym za tym. (Nie mogłem skończyć Prousta. Tyle tomów, to jest przeciwne pisarstwu. Takie długie powieści pisze się dla profesorów. Jeśli ktoś się męczy, czytając książkę, to znaczy, że nie jest to dobra książka.(…) WSPÓŁCZEŚNI PISARZE BEZ NICH MOGĘ ŻYĆ. s. 402-405
Jaki jest więc Singer oczami autorki: genialny i tchórzliwy, szczery i skąpy, „Żyd wieczny tułacz” i antysemita, dowcipny i zamknięty w sobie, kochający mąż i namiętny kochanek….Pisarz i człowiek (!).
Moja ocena: 5/6.
* Wszystkie cytaty pochodzą z: A. Tuszyńska „Singer. Pejzaże pamięci”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010.
A ja akurat biografii nie lubię. No, chyba, że dotyczą moich idoli, ale to już inna bajka zupełnie.
Futbolowo – akceptuję, aczkolwiek trudno mi zrozumieć 😉 pozdrawiam o poranku 🙂
Po Twoje recenzji mam straaaaaaaaaaaszną ochotę na tę książkę! Ale chcę też upolować najnowszą książkę Tuszyńskiej "Oskarżona: Wiera Gran". Wydaje mi się, że obie osoby są warte przeczytania biografii o nich:) Sposób pisania Agaty Tuszyńskiej poznałam przy czytaniu jej książki "Rodzinna historia lęku" i teraz mam ochotę na pozostałe:)
Ps. też uwielbiam biografie, autobiografie i pamięniki:D
Paulo – polecam, po-stokroć polecam. Świetna rzecz. "Rodzinną historię lęku" mam w bibliotece i też mam na nią dużą ochotę. Biografie RULES! 🙂 Pozdrawiam 🙂
Gdy wydano Singera w Polsce komunistycznej,pisano po wydaniu "Dworu", żeby pisał o Nalewkach, Krochmalnej, Lublinie, więc tym na czym się zna, ale niech nie tyka polskiej szlachty, bo tego tematu nie zna, nie rozumie, inni byli lepsi.
Na swojej półce znalazłam wydanie pierwsze tej książki z 1994 oraz Richarda Burgina "Rozmowy z Isaakiem Bashevisem Singerem".
Nutto – wydaję mi się, że własnie na tym polega geniusz Singera, że potrafi traktować o bardzo "czułych" miejscach rzeczywistości, dociera więc do sedna problemu, narażając się niestety "niektórym szczerym i prawdziwym". Wydanie wcześniejsze widziałam na półce w bibliotece, zazdroszczę więc "posiadactwa". Spróbuję dotrzeć do książki Burgina. Dziękuję! P
Hm… A ja kocham Singera, więc z niektóre cytaty wręcz mnie odrzuciły, ale… mając na względzie kontekst, rozumiem i po części się zgadzam. Czy jednak sięgnę po tę książkę? Nie wiem. Mnie osobiście najbardziej podobają się autobiografie. Biografie są nieadekwatne często do pierwowzoru, gdyż obcy człowiek nie może być jednym-jedynym medium do przekazywania prawdy o drugim. Przecież nie siedzi w głowie wielkiego pisarza, wyraża tylko swą subiektywną ocenę, a więc podobnie jak blogi o książkach, pisze wyłącznie swój punkt widzenia. Czy zatem jest to miarodajna ocena? Hm… Mam wątpliwości.
Nie, raczej pozostanę przy oryginale, to jeszcze nie czas na "biografie".
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Zlepek sprzeczności…Singer w kleszczach skrajności.
Tuszyńska budzi we mnie ostatnio skrajne uczucia; cenię za dryg do przedsięwzięć biograficznych ("Rodzinna historia lęku" – ciekawa) i nie mogę zrozumieć jej oporu przed książką Domosławskiego o RK (pamiętam takie radykalne wypowiedzi). Wierzę Ci na słowo, że portret Singera jest wart poznania.
Ad vocem (Barbara Silver): biografie bywają nader dobrze udokumentowane, do prawdy absolutnej o człowieku dojść nie sposób. Ale autobiografie – toż to czysta autokreacja. Oczywiście: ciekawa postać, ciekawy tekst, ale żeby był prawdziwszy od biografii, w to nie wierzę.
ren
Barbaro Silver – trudno nie zgodzić mi się z Ren. Szukając obiektywizmu, nie znajdziemy go w biografii, autobiografii czy jakimkolwiek dziele literacki. Rzecz to po prostu nie możliwa. Dlatego uważam, że Tuszyńska zrobiła "dobrą robotę" i była obiektywna na tyle, na ile pozwolił jej właśnie ta forma wypowiedzi. Bez kreacji nie ma literatury. Polecam "Singera…", myślę, że jest to bardzo wartościowa rzecz:) Pozdrawiam serdecznie:)
Ren – nie wiedziałam, że Tuszyńska sceptycznie podeszła do pracy Domosławskiego. To zmienia zasadniczo postać rzeczy. Tuszyńską bowiem postrzegałam jako autorkę szalenie "obiektywną", piszącą w takim nurcie jak właśnie Domosławski. Myślę, że w tym kontekście moja recenzja powyżej wyglądałaby zasadniczo inaczej. A może jednak owa dziewiczość poznawcza pozwoliła mi na wyzbycie się kreacji…? Hmmmm, tyle we mnie sprzeczności co w Singerze-Nobliście 🙂 Pozdrawiam serdecznie
Obiektywizm jest tyko w suchych faktach, a gdy pojawia się człowiek i jego opinie, to już pojawia się nuta subiektywizmu.
Posiadacz książek, to brzmi dumnie – zamiast pani na włościach to będzie pani…
Pozdrawiam serdecznie:)
Nutto – trudno się nie zgodzić! 🙂
….pani na posiadaczach?! 🙂
O Singerze, no no no.
Ostatni cytat jest szczególnie interesujący xD
Pozdrawiam serdecznie^^