Kapuściński miał rację. Według autora „Hebanu” przepis na dobry reportaż ma jasno określone proporcje – Na jedną stronę napisaną – przypada sto przeczytanych. Bez dobrego backgroundu (jak mawiają ludzie na zachodzie Europy lub Mariusz Szczygieł w wywiadach i we wstępie antologii) nie ma szans na dobry tekst. Kropka. Reguła „oczytania w temacie” jest sprawą podstawową. Tak jak rzeczą elementarną dla adepta dziennikarstwa, zaprawionego w bojach druha Kischa, czy po prostu entuzjasty literatury faktu konieczna jest znajomość „100/xx. Antologii polskiego reportażu”. Jeśli więc każdy inżynier zna na pamięć podręcznik wytrzymałości materiałów, jeśli historykowi sztuki śnią się po nocach „Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów” Vasariego a bibliotekarzowi „Encyklopedia wiedzy o książce”, to każdy dziennikarz i amator literatury faktu winien zapoznać się z „Antologią polskiego reportażu”.
Dwa obszerne tomy zawierają, jak pisze Szczygieł: teksty, które są albo ponadczasowe, albo typowe dla swojej epoki – jak choćby reportaże socrealistyczne – że ich dawna uroda i zawartość informacyjna mogą dziś być dla czytelnika pociągające. Publikację otwiera reportaż Janusza Korczaka (1901) a kończy Wojciecha Jagielskiego (2000) – a pomiędzy nimi – prawdziwe morze reportażowej obfitości.
Nieoczywiste teksty oczywistych autorów, ale także mnóstwo nieoczywistych autorów – pisze Szczygieł we wstępie antologii. W tej obszernej publikacji znalazł się zatem tekst Iłłakowiczówny o śmierć prezydenta Narutowicza, Konopnickiej, która pisze o trudach życia normandzkich rybaków, jest i Reymont, i Rodziewiczówna (!), jest i arcyciekawy, i nowatorski reportaż Tadeusza Dębickiego „Moienzi Nzadi, wrót Konga”. Rzecz jasna, obecny jest także Wańkowicz, Pruszyński (oczywiście piszący o Hiszpanii), Szejnert („Mitra pod kapeluszem”), Krall („Ludzie może nie są źli…”) i Kapuściński („To też jest prawda o Nowej Hucie”). Są reportaże, które zaliczyć można do „wagi ciężkiej” – o paleniu książek w Berlinie Sobańskiego „Cywile, Reichstag i książki”, Opoczyńskiego „Reportaże z warszawskiego getta” (jako jedyne tłumaczone z jidysz), „Ślad kuli” Jerzego Morawskiego, czy „Depozyt” Andrzeja Mularczyka. Są i teksty, które na swój sposób stały się już tekstami kultowymi – „Gorzki Fiolet” Barbary Pietkiewicz, „Syn” Barbary N. Łopieńskiej… Jest i Hugo-Bader, Smoleński, Tochman, Ostałowska i Irena Morawska z genialnym reportażem „Jak Emilię z Kalabrii od złej pani wykradłam” o którym Małgorzata Szejnert powie, że jest reportażem totalnym. Jest i Jerzy Lovell szafujący dydaktyzmem i Kąkolewski, który nie boi się zadawać trudnych pytań. Jest w końcu i sam Szczygieł, który każdy reportaż zamieszczony w publikacji opatrzył krótką introdukcją i komentarzem (i chwała mu za to!). Kurczę, w „100/xx. Antologii polskiego reportażu XX wieku” jest wszystko (no, prawie wszystko lub dla sceptycznych i dociekliwych – początek wszystkiego).
Lektura antologii zajęła mi dokładnie 504 godzin (pracując na etacie, gdy droga do pracy zajmuje mi 1 godzinę Polskimi Kolejami Państwowymi a na stanie jeszcze rodzina oraz jeden kot własny i drugi dokarmiany. Pierwszy tom czytałam na IPadzie, drugi w wersji drukowanej). To był dobrze wykorzystany czas. To była potrzebna lektura. Bezprecedensowa i szalenie ważna publikacja, a do tego bardzo pięknie i starannie wydana. Warto, więc nie tylko trzymać „100/xx. Antologię polskiego reportażu XX wieku” na półce, wrzucać jej zdjęcie do sieci, ale także/ przede wszystkim przeczytać.
Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”
***
Gabriel Garcia Márquez nie żyje. Tylko dwie książki czytałam dwa razy, to „Cesarz” Kapuścińskiego i „Sto lat samotności” Marqueza. Żegnaj Mistrzu!
– Co on mówi? – zapytał – jest bardzo smutny, bo myśli, że niedługo umrzesz.. – Powiedz mu – uśmiechnął się pułkownik – że nie umiera się wtedy, kiedy trzeba, ale kiedy można to zrobić.
***
Świat życzę z książką! Spokoju ducha i radości.
U mnie na półkę trafi koniecznie, a przypuszczam, że czytać będę ładnych kilka lat – jakoś nie sądzę by treść dało się odpowiednio przyswoić czytając antologię w miesiąc powiedzmy. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie 🙂
Joanno – ja byłam zmotywowana terminem recenzji, ale zdecydowanie jest to książka do której będę powracać.
Serdeczności 🙂
Monia,
błyskawicznie!
Ja kupiłam w przedterminie (ebooki wyprzedziły papier), trwam w zachwyceniu, ale lekturę przerywam. Właściwie głupio. Mogłam się skupić na antologii. Nic innego do rąk nie brać.
Prawda, że jest jak Biblia. Nie mieć w domu? Dziwne. Przeczytać od deski do deski? Rzadkość. 😉
Przeczytam, na pewno. I to chyba właśnie w kolejności chronologicznej. Taki Korczak – na przykład – zaskakujący. Akurat biedziłam się nad "Ludźmi bezdomnymi", a tu patrzę: rok 1901, gość idzie sam do ludu i uczy się pomagać. Widzi, że to sprawa wielka, że profesjonalnie trzeba się jej oddać, ze świadomością wyrzeczeń. Myślę sobie – drugi Judym, tylko wiarygodność wyższa. Tekst się przydał.
W ogóle: reportaże czy dokumenty filmowe są dla mnie jak materiał pomocniczy najlepszej jakości. Myślę o pracy (w szkole).
A prywatnie przyjemność duża.
I wielkie uznanie dla pana Szczygła i całej Rady wspierającej.
Recenzja z takich dwóch tomów to arcytrudna rzecz. Tylko pomysłem da się wybrnąć! Brawo 🙂
Tamaryszku – Ren,
czytałam linearnie, ale ja jestem taki typ konformistyczny, że nawet "Grę w klasy" tak czytałam ; ) Poszło tak szybko, bo troszkę gonił mnie termin, ale lektura był tak wciągającą, że kilka nocek zaliczyłam do nieprzespanych. Próbował w wersji e-book, ale ze mną i czytnikiem to chyba przegrana sprawa.
Istotnie, antologia jako źródło nieustannych inspiracji i dalszych eksploracji.
Dzięki za dobre słowo, bo głowiłam się nad recenzją cały długi tydzień a i tak nie wyszło tak jak chciałam.
Serdeczności i uściski M.
Zazdroszczę arcyciekawej lektury, choć najbardziej mnie kusi reportaż Opoczyńskiego.
Dominiko, Opoczyński, to obok Mularczyka, Morawskich i tej antologii. Choć trzeba przyznać, że publikacja zawiera mnóstwo ciekawych tekstów. Nie sposób wybrać ten jeden najlepszy. Świetna i potrzebna rzecz.
Serdeczności.
Ja niestety czuję, że dla osiągnięcia pełni powinnam zatrzymywać się po każdym rozdziale i szukać, szukać całej książki, z której pochodzi dany reportaż, zastanawiać się nad kontekstem, myśleć nad powiązaniami i wątkami pobocznymi. To jest jak Biblia, jak nic!:)
Najlepsze świąteczne życzenia!
Mam podobnie. Antologia to dopiero początek wszystkiego 😉
Dziękuję i serdeczności 🙂
Po Twojej recenzji czuje, jakbym już trzymała te książki w ręku:) Nie mogę się doczekać…
Iv – obięcuję, że będzie to udana lektura 🙂 Serdeczności 🙂
Inside joke z Vasarim doskonały. Chylę czoła! Czekam na wolnego Kindle, aby zacząć czytać 😉
Aniu – :D. Serdeczności wielkie 🙂
Ja dopiero w połowie, ale już mogę potwierdzić Twoje słowa, że warto było kupić i że warto czytać 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
kłaniam się w pas przed Marcinem Szczygłem za taką robotę. TAKĄ! Tymi komentarzami świetnie udawało mu się wprowadzić mnie w temat, a to nie byle co, bo przyznaję bez bicia, wiele z nazwisk reportażystów widziałam po raz pierwszy.