Zbrodnia i pociąg do pociągów, czyli słów kilka o bestsellerze. „Dziewczyna z pociągu” Paula Hawkins

Po pierwsze, ostatnimi czasy uwielbiam thrillery. Po drugie, jestem zmyślną ofiarą propagandy i promocji – takie przynajmniej mam o sobie optymistyczne, być może na wyrost, mniemanie. Gdy więc w zapowiedziach wydawniczych pojawiła się „Dziewczyna z pociągu” Pauli Hawkins, z niecierpliwością tupnęłam nóżką, znacząco chrząknęłam i kategorycznie wyartykułowałam w przestrzeń: muszę ją mieć! A że w zapowiedziach książka pojawia się dość wcześnie, także czekałam (liście z drzew spadały); czekałam (dni stawały się coraz krótsze); czekałam (przyszły pierwsze przymrozki); czekałam (słałam wiadomości do wydawcy); czekałam i w końcu nadeszła! A zatem oto ona: debiutancka (choć nie do końca); całkiem wciągająca (choć małe zgrzyty fabularne owszem i są); poniekąd zaskakująca (choć na trop zbrodniarza wpadamy gdzieś w połowie lektury); dobra (choć nie doskonała). Jest i dziewczyna, która ma pociąg do pociągów (choć pewnie nigdy nie zdarzyło jej się jechać składem PKP Regio na trasie Poznań-Czepmiń), ale też do alkoholu i byłego męża!

Główną bohaterką powieści jest Rachel. Rozwódka z nadwagą, która dojeżdża codziennie do pracy do Londynu pociągiem o 8.04. Z jego okien podgląda szczęśliwą, wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka, parę. A od czasu do czasu, w pijackim amoku, nęka swojego eks i jego obecną żonę. Żywot Rachel to nudny, powtarzalny schemat: dom, markowana praca, (jedna, druga, trzecia…) butelka wina. Jednak wszystko ulega zmianie, gdy odkrywa, że Megan, podglądana kobieta, znika bez śladu. Rachel zaczyna amatorskie śledztwo walcząc z jednocześnie z własnymi demonami i słabościami, desperacko próbując trafić na ślad zaginionej, pakując się wciąż i wciąż w nowe kłopoty.

Powieść Hawkins to udany thriller: trzyma w napięciu i je stopniuje, bohaterowie są dwuznacznie moralni i skrupulatnie zarysowani. Jednak nie jest to poziom Gillian Flynn (przywołuję to nazwisko, gdyż wielokrotnie w recenzjach padło takie porównanie). Brakuje tej mrocznej materii, tego ciągłego szafowania akcją i ludzką obłudą. Flynn do końca trzyma czytelnika w niepewności i myli tropy. Hawkins zaś bardzo zasadniczo i skrupulatnie prowadzi nas do rozwiązania zagadki. Jednakże uważam, że to rzecz godna lektury, poprawna, lecz nie doskonała. I liczę, że z każdą kolejną książką będzie lepiej (zresztą do „Ostrych przedmiotów” też mam kilka zastrzeżeń). Rekomenduję do zapoznania.

***

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki

17 komentarzy

  1. A ja osobiście jestem bardzo zawiedziona. O książce było tak głośno, że spodziewałam się o wiele więcej. A tutaj przez pierwsze 180 stron przysypiałam dopiero pod koniec zrobiło się ciekawiej, ale nie na tyle, by porwać mnie na całą noc jak Stephena Kinga….

    Swoją drogą, zapraszam do mnie.
    degustatorka.blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *