(Nie)recenzja, radocha, pamperki i pierdołki, czyli dramat w czterech aktach

A miała być recenzja…

Miałam dziś wieczorem napisać recenzję „Zucha” White’a. Lecz mimo recenzyjnych skrawków, które już powstały – końca pracy nie widać. A sam White – to przykład wspaniałej poetyckiej narracji. Chociażby ten fragment: 
„Wydawało mi się, że gdybym chciał napisać o swoich
przeżyciach, musiałbym je przetłumaczyć z tego prostackiego żargonu, jaką jest rzeczywiste,
powolne cierpienie (nędzne, chaotyczne myśli i nuda, niemrawa jak transfuzja
krwi), na staranne dwuwersy żywego, pięknego uczucia, w sposób, który by
uszlachetnił moje emocje i zarazem dodał mi odwagi. A jednocześnie pociągało
mnie to… A gdybym tak napisał o swoim życiu dokładnie to, czym ono było? A
gdybym ukazał je w całym jego zagęszczeniu i nudzie, gdybym opisał jego ukrytą
namiętność, nigdy nie przeczuwaną, nigdy niewyrażoną, albo tę zwyczajną brązową
geodę, która samą siebie pożera kwarcowymi zębami?” (Edmund White, „Zuch”, Wydawnictwo Biuro Literackie, Wrocław 2012,  s. 49)

***
AKT II
Dlaczego warto czasami sprawdzać pocztę…RADOCHA!

A z innej beczki – otrzymałam w niedziele e-mail takiej oto treści:

Pani Moniko,
gratuluję znakomitego omówienia książki Wałkuskiego
Wałkowanie Ameryki. Ma Pani świetne pióro. Pozwolę sobie zacytować fragment w
referacie, jaki przygotowuję na konferencję „Literatuta polska obu
Ameryk” (Cieszyn, 6-9 listopada). Referat ma tytuł „Pożerani przez
Amerykę”, zapożyczony z wiersza Roberta Bly’a Those Being Eaten by
America. Pisze Pani o sobie, że jest bezkrytyczną wielbicielką Kapuścińskiego.
Ja też. Znałem Ryszarda 27 lat i podzielam Pani zdanie na temat jego
twórczości. Zaręczam, że człowiekiem był również godnym uwielbienia – piszę o
tym w książce o Nim, jaką przygotowuję na rok przyszły (choć nie jest to
hagiografia!). A na razie wybieram się na Targi w Krakowie z promocją jego
dwujęzycznej edycji Wierszy zebranych / Collected poems w moich przekładach
(razem z Dianą Kuprel) i opracowaniu. Jeśli dobre duchy zawiodą Panią na Targi,
zapraszam do stoiska Wyd. UMCS (E20), z przyjemnością podaruję Pani tę pozycję.
Lub proszę mi podać adres pocztowy, na który mogę książkę przesłać. Zastrzegam,
że w tym „żadnego nie ma interesu”, jak pisał Norwid. Dobrze jest
poznawać nowych „kapumaniaków”:)
Serdeczności,
marek kusiba

Takie wiadomości sprawiają, że ponownie zaczynam wierzyć, że prowadzenie bloga ma sens (tak, tak zaistniały już chwile zwątpienia).

*** 

AKT III
Poznańskie Pamperki i Musierowicz 

Pamperek to słowo poznańskie. Piękne słowo. Tak jak piękna jest proza Małgorzaty Musierowicz. I Boże, dlaczego?! Dlaczego tak późno odkryłam jej książki?! Na świeżo po lekturze „Szóstej klepki”, zabieram się wkrótce  za szalenie entuzjastyczną recenzję pierwszego tomu Jeżycjady.

Za to „W Patagonii” Chatwina wielce rozczarowuje. O tym także niebawem.

***
AKT IV
Pierdołki (można pominąć)

 Let’s dance… Albo nie! Bardziej melancholijnie. Toć to przecież jesień idzie! 





I trochę o miłości…


A jutro coś z „Zucha” napiszę….na pewno (no, tak na 57%).

23 komentarze

  1. Ad. 1 a już myślałem, że chodzi o Patricka White'a i zastanawiałem się o co chodzi z tym "Zuchem" 🙂
    Ad. 2 co do pisarstwa Kapuścińskiego mam tak zwane mieszane uczucia ale niezależnie od tego, zawsze jest miło gdy otrzymuje się słowa sympatii i uznania i to "bez interesu" 🙂
    Ad. 3 rozczarowuje także "Wicekról Ouidah" ale można przeczytać choćby dlatego żeby wiedzieć co z powieści zrobił Herzog :-).

    1. Marlow –
      Ad.1 Edmund, Edmund :)Ale polskie tłumaczenie daje do myślenia. Zasadniczo 🙂
      Ad.2 W tym jedynym przypadku jestem bezkrytyczna do bólu. Kapuściński rządzi! 😉
      Ad. 3 Zatem przeczytam. Ale jak dla mnie Chatwin (przepraszam za wyrażenie) masakrycznie przynudza. I albo ja czegoś nie zrozumiałam (chociaż najczęściej nie mam z tym problemów), albo on coś sknocił 😉 ale o tym w szczegółach niedługo.

  2. Gratuluję tak miłego e-maila:)
    A co do Jeżycjady, to cieszę się, że mamy w naszym gronie kolejną osobę, która urokowi tych książek (no, jak na razie tylko jednej z nich) uległa. Teraz to dopiero uczta przed Tobą!!! 18 kolejnych tomów do przeczytania! Po raz pierwszy na dodatek. Aż Ci zazdroszczę, że będziesz ich wszystkich dopiero poznawać, choć z drugiej strony nie oddałabym nikomu moich nastoletnich lat spędzonych w towarzystwie Borejków, Żaków i innych. Czytaj i wsiąkaj:PPP

    1. Paula – bardzo dziękuję 🙂 Właśnie dzisiaj pędzę do biblioteki po kolejne tomy. Jak na razie może skuszę się na dwa. Słyszałam, że najlepszy to "Kłamczucha" 🙂
      Nie rozumiem jak w okresie dojrzewania mogła mnie Musierowicz ominąć. Zawsze czytałam bardzo dużo. Siesicką całą. Ale nadrobię, nadrobię…:)

    2. Nie wiem czy "Kłamczucha" jest najlepsza, zależy chyba od upodobań, mnie Anielka doprowadzała do szału i dlatego wolę jednak inne części bardziej, ale przeczytasz zobaczysz hehe:P Ja największy sentyment mam do "Kwiatu kalafiora", "Noelki" i "Pulpecji" głównie dlatego, że były to pierwsze książki z serii, które posiadałam i czytałam maniakalnie raz po raz, od nowa i od nowa… Zresztą co Ci tu będę ściemniać, Jeżycjada to fenomen i życzę Ci w towarzystwie tych książek jak najprzyjemniejszego czasu, a wierzę, że taki będzie:)))

  3. Piękny e-mail! Takie momenty są mocno budujące!

    Dopiero poznajesz Jeżycjadę? To Ci sporą frajdę sprawi, szczególnie, że miejsca bliskie sercu tam się pojawiają. PRLowskie książki mają ten niezwykły czar, zapach (czasami dosłowny), który przenosi w inny czas. Ale Ci zazdroszczę pierwszego spotkania z bohaterami Musierowicz.

    Recenzje w strzępach. To chyba jakaś epidemia :p

    1. Aniu –
      i chyba właśnie po takich wiadomościach prowadzenie bloga nabiera sensu 🙂 Bez dwóch zdań 🙂

      Tak, tak jeśli chodzi o Jeżycjadę to jestem szalenie opóźniona. Ale dzielnie nadrabiam. Dziś planuję wyprawę do biblioteki po kolejne tomy 🙂 Ale klimat, już w pierwszym tomie, magiczny. I właśnie jak już pisałam wyżej – jak to możliwe, że Musierowicz umknęła mi w okresie dojrzewania. Ale nadrobię, nadrobię…:)

  4. Jakie miłe chwile przed Tobą skoro zaczynasz dopiero przygodę z Jeżycjadą! Taki e-mail to bardzo miłe wydarzenie i dobrze, że pojawił się akurat w momencie zwątpienia. Potraktuj to jako wyraźną wskazówkę dla Twojej aktywności w blogosferze. 😉 Pozdrawiam ciepło!

  5. Gratuluję tak miłego maila. Jeśli zaś chodzi o zwątpienie, życzyłabym Tobie, żeby pojawiało się jak najrzadziej (jeśli w ogóle musi). Dziękuję Ci za Twój blog, podziwiam to jak piszesz. Twój blog natchnął mnie do podjęcia własnej próby zmagania ze słowem. Czekam na kolejne wpisy 🙂 Kibicuję i pozdrawiam!

    1. Niespiesznie – bardzo, bardzo dziękuję :)I bardzo się cieszę, że mogłam chociaż troszkę przyczynić się do założenia Twojego bloga 🙂
      wielu ciekawych książek i tekstów życzę. Takie komentarze sprawiają, że naprawdę moje pisanie nabiera sensu 🙂

      Moc pozdrowień 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *