„Tsunami tendenko”.”Ganbare! Warsztaty umierania” Katarzyna Boni

Reportaż Katarzyny Boni to tekst kompletny. Wyważona formuła, opowieść skrojona na miarę, językowe mistrzostwo minimalizmu i precyzji. Autorka nie szafuje populizmem i okrucieństwem. „Ganbare! Warsztaty umierania” to także reportaż, który z dużym szacunkiem odnosi się do ofiar tsunami, które nawiedziło Japonię w 2011 roku, ale też ocalałych (co wcale nie jest rzeczą oczywistą w literaturze faktu, aby w ten sposób traktować bohaterów). Jest wypadkową najlepszej tradycji polskiego reportażu. Jeśli więc, ten tytuł nie zostanie (przynajmniej!) nominowany do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, to niech mnie kule biją! Bo to rzecz, którą należy znać, a nazwisko autorki skrzętnie zanotować w kajecie.

Czas wcale nie leczy ran. Sam w sobie nie ma właściwości uzdrawiających. Jedyne, co potrafi, to mijać. To od nas zależy, jak go wykorzystamy[1]

„Ganbare! Warsztaty umierania” to opowieść o lęku i stracie. O samotności i traumie. Japończycy, którzy od tsunami z roku 2011, niemal jak mantrę, powtarzają tytułowe „Ganbare! Daj z siebie wszystko! Trzymaj się! Dasz radę!, teraz/też muszą zmierzyć się z rewersem tragedii. Gdy już opadła woda a rzeczywistość została w miarę uporządkowana (choć w Japonii trudno nie myśleć o kolejnym trzęsieniu ziemi), przyszedł czas, żeby przerobić własną stratę, własny ból. Ogrom nieszczęścia przerósł wszelkie wyobrażenia. Nie sposób pomóc wszystkim – teraz i dziś. Rząd, mnisi, psychologowie próbują jednak na wszelkie sposoby wesprzeć Japończyków i spróbować oswoić nieoswajalne oraz myśl, że śmierć może w każdej chwili nadejść. Nie jest łatwo żyć w niewiedzy, kiedy to nie można pożegnać bliskich, którzy zginęli w tragedii (wiara w siły nadprzyrodzone jest regionie bardzo silna a rytuał pożegnania ze zmarłym bardzo istotny). Z książki Boni wyłania się Japonia obolała (jeszcze przecież katastrofa elektrowni jądrowej Fukushima), ale też wizerunek kraju, który pełen jest ludzi cierpiących, odważnych i gotowych do poświęceń. Obraz po tragedii – niezwykle sugestywny,  głęboki i warty poznania.

Starsi powtarzają do znudzenia: „Kiedy trzęsie się ziemia, uciekaj na wzgórza. I jeszcze: tsunami tendenko. Na wschodnim wybrzeżu wszyscy to rozumieją, ale jak to przetłumaczyć? Kiedy zbliża się tsunami, ratuj się sam, nie patrz na innych. Biegnij ile sił w nogach, zostaw rodziców, zostaw dzieci. Ono nadejdzie szybciej, niż myślisz. Zanim zaczniesz pomagać innym, musisz pomóc sobie. Akt egoizmu, bez którego nie przeżyłby nikt, żeby następnym pokoleniom opowiadać o tsunami. I ostrzegać: tsunami tendenko.”

W posłowiu Katarzyna Boni dziękuje tłumaczom. Jakże było moje zdziwienie, gdy to przeczytałam, będąc przekonana, że przecież tak głębokich, tak uczciwych relacji z bohaterami tekstu nie mógłby pokazać autor, który korzystał z pomocy osób trzecich. A jednak! Bez wątpienia jest to świadectwo świetnej reporterskiej roboty oraz o tego, że autorka ma doskonały dar „słuchania” i nieoceniony, w pracy dziennikarskiej zaś szczególnie, dar empatii.

Kto nie przeczyta, ten wiele straci. Basta!

***

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Agora.

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *