„Gdyby nie znała ortografii, żyłaby do dziś”, czyli słów kilka o dziennikarstwie. „Anegdoty dziennikarskie” Elżbieta Ciborska

Dziennikarstwo to niełatwy fach. Praca pod wpływem presji okupiona olbrzymim stresem. W przypadku tego zajęcia nie trudno o pomyłkę. Dziennikarskie wpadki, kuriozalne przejęzyczenia, błędy i awarie techniczne nie należą do zjawisk rzadkich. Powstają również, i to wywołuje już nie tylko uśmiech, ale również pewną dozę dezaprobaty, nie tylko w studiu telewizyjnym, w relacjach na żywo, ale często rodzą się w redakcjach mniej lub bardziej szanowanych i uznanych tytułów prasowych. Gafy i pomyłki wywołują uśmiech na twarzy zarówno wśród odbiorców – widzów i czytelników, ale także wśród kolegów redaktorów. Zapamiętywane i przekazywane z pokolenia na pokolenie stanowią nie tylko dowód zagubienia, zdenerwowania, stresogennego środowiska pracy, lecz również są świadectwem czasu w którym powstały. Najlepsze z najlepszych, te powstałe już w okresie II Wojny Światowej, zebrała w tomie „Anegdoty dziennikarskie” Elżbieta Ciborska.

Autorka od lat redaktor prowadząca kwerendy prasoznawcze w swojej książce zawarła szerokie spectrum anegdot i ciekawostek. Te pierwsze zatytułowane „Okruszki humoru heroicznego” dotyczą zdarzeń wojennych i naprawdę niezwykłego poczucia dystansu i humoru więźniarek, które założywszy Radio Majdanek żartują z własnego położenia – śmiejąc się z obozowej, wyszczuplającej mody. Kolejne anegdoty pochodzą z okresu teoretycznie najbardziej sprzyjającego tego typu „zdarzeniom”– Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Obok takich znanych haseł jak „Podaj cegłę”, „Kobiety na traktory” w publikacji autorki znalazło się również miejsce na „niebagatelne” sformułowanie ze stron polskich prasy, chociażby „Dyrektor jest jak kartofel – jak go w tym roku nie zjedzą, to go w przyszłym posadzą” („Dziennika Zachodni” – 1962 r.), czy zapisów telewizyjnych – słynne wystąpienie Bronisława Pawlika, który prowadząc w 1963 roku program dla dzieci „Miś z okienka” po, jak już się wydawało, zakończonej emisji rezolutnie i ochoczo stwierdził: „A teraz kochane dzieci pocałujcie mnie wszystkie w dupę!”. Same tytuły ówczesnych gazet  to również niezwykłe spektrum umiejętności językowych ówczesnych redaktorów „Ile bułki zmieści się w pasztecie?” („Nowości”, 1979 r.), „Cały przyrost zatrudnienia pokryty został kobietami” („Głos Koszaliński”, 1968), „Księżniczka okazała się pawianem” (Trybuna Opolska”, 1973 r.), czy złowieszcze memento dla wszelkiej maści polonistów „Gdyby nie znała ortografii, żyłaby do dziś” (Kurier Szczeciński, 1976 r.). Wielobarwność i różnorodność akrobatyki lingwistycznej ówczesnych redaktorów dziś może wywoływać uśmiech, szczególnie wśród młodszych kolegów, lecz właśnie oni powinni pamiętać, że nie tylko tamten okres był obfity w tego typu kwiatki. Wystarczy spojrzeć na tytuły dzisiejszych czołowych tabloidów „Faktu” lub „Super Ekspresu”. A i telewizja nie pozostaje w tyle – słynne już „wystąpienie” Kamila Durczoka i jego troska o prządki w studiu TVN… Przykłady można mnożyć w nieskończoność.

Lektura „Anegdot dziennikarskich” to interesujące doświadczenie. Kawał historii polskiego prasy i telewizji, kilka niezwykły i nieprzeciętnych opowieści o ludziach i zdarzeniach. Świadectwo bogatej wyobraźni i całkiem ludzkich omyłek. Jednym słowem – niebagatelna i ciekawa rozrywka od pierwszej aż po ostatnią stronę.

***

Wszystkie cytaty pochodzą z „Anegdoty dziennikarskie”, zebrała i komentarzami opatrzyła Elżbieta Ciborska, Oficyna Wydawnicza „Stopka”, Łomża 2011.

***

Za książkę dziękuję portalowi „Lektury reportera”

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *