Proza jak blizna. „Grona gniewu” John Steinbeck

Wiele już słów zużyto do interpretacji genialnej (nie bójmy się tego słowa!) i ponadczasowej powieści Steinbecka. I za prawdę trudno się dziwić. Bo oto zaistniało w mej świadomości (zaprawdę żałuję, że tak późno) arcydzieło, którego odbiór wymaga kontemplacyjnej ciszy i nabożnego skupienia. To książka z rodzaju tych na którą czeka się całe życie, okupując drogę poznania marnymi i podrzędnymi tekstami. Perełka literacka. Majstersztyk pisarski. Kłaniam się w pas Panie Steinbeck!

„Grona gniewu” to opowieść której akcja przypada na czas Wielkiego Kryzysu – lata  20. i 30. XX wieku. Amerykańska rodzina Joadów w wyniku kłopotów materialnych, ale również postępującego w zawrotnym tempie rozwoju przemysłowego, zmuszona jest opuścić własną ziemię i przenieść się z Oklahomy do Kalifornii. Wszędobylski i bezlitosny kapitalizm zmusza bohaterów, ale także tysiące innych niezamożnych farmerów do sprzedaży całego majątku i wędrówkę do potencjalnej ziemi obiecanej. Jednakże niedługo, rzekomy raj, okaże się ułudą i mrzonką a każdy kolejny dzień stanie się dla rodziny Joadów walką o przetrwanie. Kalifornijscy przedsiębiorcy bez skrupułów wykorzystają biedną i bezbronną masę migrujących ludzi. Dla nich najważniejszy okaże się zysk, nawet kosztem śmierci głodowej współobywateli.

Praca Steinbecka to dzieło wybitne stanowiące przede wszystkim manifest antykapitalistyczny. Życie pojedynczego człowieka nie stanowi żadnej wartości. Ameryka w książce autora jawi się jako miejsce przeklęte a podróż bohaterów to rozpaczliwa odyseja w poszukiwaniu szczęścia. W powieści historia rodziny Joadów stanowi swoiste exemplum – początkowa nadzieja na lepszą, bogatszą egzystencje, następnie etap rozpaczy i poniżenia, w końcu utrata nadziei. To obraz tego w jaki sposób przemiany społeczne i ekonomiczne wpływają na strukturę rodziny a w konsekwencji na moralność całego społeczeństwa. „Grona gniewu” to memento w którym obok fabularnych wątków powieści znalazły się także fragmenty poświęcone ówczesnej, szerzej rozumianej sytuacji na amerykańskiej prowincji, stanowiące ważne uzupełnienie fabularnej struktury książki.

Warto także przyjrzeć się bohaterkom tekstu. To właśnie kobiety, w chwilach największego kryzysu, okazują się silniejsze od zrozpaczonych i bezradnych mężczyzn. Matka Joadów, która podczas niekończącej i beznadziejnej podróży przejmuje dowodzenie, do końca będzie próbowała walczyć. Ta mądra i bezkompromisowa postać zrozumie, że jedyną wartością jest i pozostanie rodzina. Dopóki wszyscy będą trzymać się razem – istnieje szansa na przeżycie. To także jej córka Rosasharn, która w chwili największego kryzysu zdobędzie się na wyjątkowy  i bohaterski gest. Gest, który otworzy klucz do licznych interpretacji dzieła. Czytelnik kończący ostatnie zdanie zmuszony zostaje do refleksji i ponownej analizy tekstu. Autor wysoko podnosi poprzeczkę potencjalnemu odbiorcy.

Takich książek, takich arcydzieł dziś się nie pisze (ależ się narażam!). Proza soczysta. Problematyka niezwykle ważna. Życie i śmierć. „Grona gniewu” odbiera się każdym pojedynczym zmysłem. Rozpacz namacalna, która dociera do odbiorcy z każdej strony. Ta książka żyje i bezczelnie wdziera się w zakamarki umysłu. Ale przede wszystkim, co stanowi o sile prozy Steinbecka, tej książki się nie zapomina – nigdy!

18 komentarzy

  1. Książkozaur –
    zachęcam gorąco oczywiście do ponownej lektury 🙂
    Właśnie niedawno naszła mnie taka refleksja, że dużo rzeczy (a było tego naprawdę sporo), które czytałam w liceum koniecznie chciałabym sobie przypomnieć np. "Śnieg" Pamuka.
    Ale z drugiej strony tak mało czasu…
    Serdeczności i dzięki za trzymanie wspólnego frontu 🙂

    Paula –
    bardzo się cieszę, że w przypadku akurat tej książki zarażam optymizmem. Ależ nie mogłam wyzbyć się emocji podczas lektury i pisania recenzji. Świetna rzecz 🙂

    Serdeczności wielkie 🙂

  2. No, Steinbeck to miał pióro 🙂 Tej pozycji akurat jeszcze nie czytałam, ale pisarz jest świetny. Do dziś pamiętam jego "Na wschód od Edenu" i te niesamowitą końcówkę. I oczywiście, że się nie narażasz – tak naprawdę już się nie pisze 🙂

  3. Wspaniała książka, bez dwóch zdań! Dla mnie bardzo ważne było pokazanie mechanizmu kształtowania się różnych podziałów w społeczeństwie. Bieda sprawiła, że nagle, upraszczając "nikt nikogo nie lubił" – powstały stereotypy, krzywdzące określenia dla osób z innych części kraju. Opowieść o wielkiej nadziei i niestety – ogromnym rozczarowaniu.
    Muszę powiedzieć, że ja – trochę przewrotnie, uważam, że takie wspaniałe powieści jeszcze powstają, a przykładem niech będą "Łaskawe", choć dla niektórych to książka, delikatnie mówiąc, nieprzyzwoita.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Asia

  4. Narobiłaś smaku – nie przeczytałam calej recenzji, bo zawsze sie boję, że usłyszę zakończenie, a teraz to chcę tę książkę przeczytać i mieć niespodziankę – strasznie nie lubię wiedzieć co sie stanie na końcu. Pan Myśliwski jest dla mnie pisarzem, który jest w stanie tworzyć arcydzieła.
    banita

  5. Zacofany.w.lekturze
    Bez dwóch zdań. Nie pisze, ale dobrze, że chociaż powraca się do nich ponownie je wydając i tłumacząc – jak na przykład „Na wschód od Edenu” 🙂
    Zatem starczy nam tych „wielkich-literackich” na ładne kilka lat czytelniczego żywota 🙂
    Serdeczności 🙂

    Tetiisheri
    Bardzo się cieszę. Ależ polecam gorąco!
    A ja już oczywiście zakupiłam „Na wschód od Edenu” 🙂
    Ach te słodkie uzależnienie 🙂
    Serdeczności 🙂

    Kornwalia
    Prawdziwy wirtuoz literatury 🙂
    Ja oczywiście na fali uniesień zakupiłam to nowe wydanie „Na wschód…” a i słowami „niesamowita końcówka” szczerze mnie zainteresowałaś 🙂
    Też tak uważam, że dzisiejsza powieść to już nie to co dawniej.
    Banita wspomina o Myśliwskim – ale to jednak stara, dobra literacka szkoła.
    Serdeczności 🙂

    Przeczytawszy- Asia
    Faktycznie – tworzenie się stereotypów okazuje się dość prostym mechanizmem. Steinbeck świetnie to opisał. Oczywiście posłużył się pewnym schematem, lecz emocje i szczerość które emanują z każdej pojedynczej strony sprawiły, ze powstał tak przejmująco smutny, ale też prawdziwy tekst, że ociera się o literacką doskonałość. Arcydzieło!
    A co do „Łaskawych” to akurat miałam „mały epizod” z ta powieścią ponieważ pisałam na jej podstawie moją pracę dyplomową. I w wielkim skrócie – po dwukrotnej lekturze i dogłębnej analizie tekstu, postaci doszłam do wniosków, że Littell troszkę mnie oszukał z jakością swojej prozy. Bowiem wiele w niej postmodernistycznej zabawy z czytelnikiem, operowanie właśnie nieprzyzwoitością tylko i wyłącznie dla wywołanie poruszenia – wiele w tej książce sztuczek i trików. Nie jest ona dla mnie tak szczera jak proza steinbeckowska. Ale podkreślam, to tylko moje osobiste wnioski i przemyślenia.
    Serdeczności 🙂

    Banita –
    Oj tam, oj tam 😉
    Zakończenia nie zdradziłam. Nie ośmieliłabym pogwałcić największego z praw czytelniczych 🙂 Książkę polecam – rzecz jasna 🙂

    A Myśliwski – klasa sama w sobie 🙂
    Ale jak napisałam w komentarzu Kornwali to jednak jego proza bardziej przypomina prozaików z XX wieku niż postmodernistycznych literatów. Mistrz – bez dwóch zdań 🙂
    Serdeczności 🙂

  6. Bosy Antek –
    Czytałam, czytałam, ale w zamierzchłych czasach licealnych :)Ja również zapamiętałam ją jako mimo wszystko smutną…szczególnie końcówka…

    Oczywiście zakupiłam nowe wydanie "Na wschód od Edenu" 🙂

    Serdeczności 🙂

  7. Wiem, że to nie czas i miejsce, ale jeszcze chciałam dodać coś a propos Littella 😉
    Wiele rozmyślałam nad całą książką, a szczególnie nad jej formą i doszłam do wniosku, że to, co zrobił autor "Łaskawych" to jednak dość łagodne rozwiązanie.
    Chodzi mi o to, że użyte przez niego "brutalności" nie odnoszą się bezpośrednio do wojny – nie ma tam
    rozbuchanych opisów wojennych gwałtów i okrucieństwa żołnierzy, w jakich lubował się np. Kosiński w "Malowanym ptaku".
    Moim zdaniem, Kosiński wykorzystał wojnę, by pisać o okrucieństwie. Littell zaś, użył okrucieństwa
    by w ten sposób opisać wojnę, ale nie dotykając bezpośrednio najgorszych jej aspektów – może z szacunku
    dla ofiar? Może dlatego, że nie był w stanie bezpośrednio pisać o tym, co się działo w czasach II Wojny Światowej i przeniósł opis zła na inny poziom – bo tam wydawało się ono bardziej do przyjęcia, ogarnięcia ludzkim rozumem?
    Wiem, że to off-topic, ale musiałam podzielić się moimi odczuciami,
    jeszcze raz serdecznie pozdrawiam,
    Asia

    1. Przeczytawszy – Asia –
      Ja Littella jednakże nie traktowałabym tak ulgowo. Okrucieństwo – szczególnie fragment w Babim Jarze jest obecne w "Łaskawych. A stosunek do przemocy M. Aue ma charakter czysto estetyczny. Zblazowany oficer, który woli jej unikać, gdyż jest ona poprostu brzydkie. To faktycznie inny zabieg niż u Kosińskiego – on posługuje się narzędziem okrucieństwa jako obrazem wojny u Littella własnie estetyka odgrywa taką rolę. To według mnie nawet nie inny poziom, ale forma.
      Littell podobno pisał tę książkę po doświadczeniach wojennych w Czeczeni – to oczywiście inny rodzaj doświadczenia, ale zawsze.
      Dziękuję za komentarz.

      Z serdecznościami raz jeszcze 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *