Quasi opinia, czyli książka zawsze ma taką recenzję na jaką zasłużyła!

Po trudach lektury „Czarnobylskiej modlitwy” Aleksijewicz i w trakcie równie niełatwej w odbiorze biografii Steinbecka pióra Pariniego postanowiłam sięgnąć po książkę, która będzie z gatunku tych „łatwych, miłych i przyjemnych”. Jednym słowem poszukiwałam rasowego bestsellera, który byłby równie wciągający jak nurt Wisły, porywający jak lawina w Tatrach i przyjemny jak letni deszcz na bieszczadzkim szlaku – w końcu jak cholernie dobra i niezobowiązująca wakacyjna lektura. Mój wybór padł zatem na „Kwiaty na poddaszu” V.C. Andrews – książkę legendę. Zasugerowana licznymi i nad wyraz skrajnymi recenzjami postanowiłam zakupić publikację amerykańskiej pisarki. Wydanie bibliotecznego pensum na tę niepozorną i mało estetycznie wydaną książkę (okładka „Świata Książki”!) była (o dziwo!) całkiem słuszną decyzją. No i utonęłam!

Wyjaśnić należy od razu. Nie jest to książka wybitna, ba nawet nie jest to książka bardzo dobra. Jest to po prostu klasyczne „czytadło”. Publikacja, która mocno pogrywa sobie z emocjami czytelnika, która balansuje na granicy dobrego smaku i której nie można, podkreślam, nie można traktować serio. Ewentualnie jako rodzaj baśni (jak zauważyła Padma – autorka bloga „Miasto książek”) z jednoznacznym podziałem na dobro i zło.

A w warstwie fabularnej… Piękni i mądrzy rodzice, wspaniałe i wyjątkowe dzieci. Spokojne i sielankowe życie rodziny Dollangangerów, które przerwane zostaje tragiczną śmiercią ojca. Nieporadna matka, która bez odpowiedniego zaplecza finansowego czuje się jak ryba bez wody. Wiedziona instynktem samozachowawczym postanawia wrócić na łono znienawidzonej rodziny. Udaje się więc w podróż do pięknej i okazałej rezydencji, z której surowa i chorobliwie religijna matka i bezwzględny ojciec kilkanaście lat temu wyrzucili córkę, gdyż ta ośmieliła się poślubić nieodpowiedniego mężczyznę. Jednak jest pewien szkopuł – senior rodu nie wie, że jego jedyna, kiedyś ukochana pociecha ma czwórkę dzieci –  nastoletniego Chris i nastoletnią Cathy oraz kilkuletnie bliźniaki – Cory i Carrie. Kobieta postanawia trzymać ojca w błogiej nieświadomości i tym samym odzyskać stracona fortunę i należne jej miejsce w testamencie. Zaradna córka wraz ze swoją diaboliczną matką postanawia, więc umieścić dzieci w najbardziej oddalonym pokoju w rezydencji i przeczekać niekomfortową sytuację, aż do…śmierci właściciela domu. Intryga, która miała trwać kilka, może kilkanaście dni okaże się długą i niekończącą się udręką dzieci, które pozbawione wolności i prawa do samostanowienia spędzą ostatecznie w zamknięciu kilka lat. Niebagatelna i przerażająca historia, której narratorką jest dwunastoletnia Cathy, nosi wszystkie znamiona szaleństwa i przekracza wszelkie społeczne tabu. Przemoc fizyczne, udręka psychiczna, kazirodcza miłość, śmierć dziecka. Fabuła książki to prawdziwa emocjonalna bomba. Drżyjcie wrażliwcy!

Odpowiedź na pytanie, czy warto czytać „Kwiaty na poddaszu” brzmi – „tak warto”, ponieważ książka ta, mimo wielu błędów i wypaczeń (chociażby mocno szwankująca strona językowa), ma jedną zasadniczą zaletę – tak wciągającą fabułę, że aż uszy urywa! Więc warto. A ja, no cóż, ja zakupiłam już drugą część – „Płatki na wietrze”. Psia kość!

22 komentarze

  1. Dobrze czytać książki wartościowe- chyba każdy lubi to uczucie "właśnie jesteś po lekturze ambitnej książki". Chociaż dla niektórych wartościowa pozycja to właśnie czytadło- w zależności od tego, czego od czasu spędzonego z tym tomem oczekujemy :). "Wciągająca fabuła" brzmi bardzo wciągająco, a skoro zachwala taki koneser, z chęcią sięgnę przy okazji :).

    Pozdrawiam 🙂

    1. Luna –
      bez dwóch zdań – wartościowe książki nobilitują nas samych, ale zasadniczo czytadła też się przydają – tak dla dobrego kontrastu ;)A książkę rzecz jasna polecam gorąco. Można spróbować 🙂

      Serdeczności 🙂

    1. bezrobotna.pl –
      książkę mimo wielu wad szczerze polecam 🙂 Dobre i wciągające czytadło, które trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
      Chyba, że masz aktualnie na liście książek coś bardziej wartościowego… 😉

      moc serdeczności 🙂

  2. "książka legenda" ??? Bez przesady, za rok nikt nie będzie o niej pamiętał ;p a niektórzy wcale o niej nie słyszeli :> przepraszam, że czepiam się słówek, ale nie tak wyobrażam sobie książki legendy – mam nadzieje, że się nie pogniewasz :>

    1. Blannche –
      podobno legenda. 😉 długo nie była wznawiana i na portalach aukcyjnych osiągała horrendalne ceny! Na blogach czytała info. o bezskutecznych poszukiwaniach jej w bibliotekach etc. Faktycznie może nie zbyt precyzyjne słowo – może lepiej – "bezskutecznie poszukiwaną" tudzież "wielokrotnie wspominaną" 🙂

      Nie, nie ja się zasadniczo nie gniewam 🙂

      Serdeczności 🙂

  3. Soulmate –
    koniecznie, koniecznie pierwsza. Dam sobie głowę uciąć, że "porwie" – na 100%. A ja słyszałam, że druga część jest zasadniczo gorsza. Ale sama chętnie do niej zajrzę. Ciekawość mnie zżera 🙂

    moc serdeczności 🙂

  4. Hehe, quasi-opinia? No wiesz, całkiem zgrabna recenzja wyszła xD

    Jako przerywnik wybieram ostatnio te kryminały Agathy Christie, których jeszcze nie czytałam w czasach gimnazjalnych xD' bo, jak na złość, w przypadku prawie każdego pamiętam, kto zabił xD'

    Słoneczności – o!

    1. Owarinaiyume –
      dzięki, dzięki chociaż taka mało poważna 😉

      Z kryminalnej półki to moim przerywnikiem był kiedyś Chandler – aż do wyczerpania zapasów. A z Christie muszę spróbować 🙂

      Dziękuję – chociaż słońca dziś w Poznaniu pod dostatek 🙂

      moc serdeczności 🙂

  5. Mnie ta książka mocno poruszyła, momentami przygniatała mnie do podłoża. Ale jak patrzę na nią z perspektywy czasu to faktycznie była czytadłem.
    W dodatku druga część jest zupełnie inna i już nie aż tak dobra.

    Teraz czekam na wznowienie trzeciej części. Mam nadzieję, że będzie lepsza od "Płatków na wietrze"

  6. Ciekawa, rzetelna opinia. Jednak ja, jak zwykle w sytuacjach, kiedy książka ma tyle pochelbnych recenzji na blogach, pozostaję bardzo sceptyczna. Tym bardziej że rzeczywiście należę chyba do wspomnianych przez Ciebie wrażliwców, szczególnie jeśli chodzi o losy dzieci. Dlatego chyba odpuszczę sobie ten "must-read" sezonu 🙂
    Pozdrawiam!

  7. Kreskowa –
    bardzo dziękuję 🙂

    Faktycznie jeśli w kolejce i na czytelniczym stosiku czekają ważniejsze/lepsze rzeczy można sobie odpuścić 🙂

    Ale widzę, że czytasz "Dom sióstr" Link. Czekam na twoją opinię bo posiadam tę książkę w domu, ale nadal czeka na lekturę 🙂 Ciekawe czy podzieli losy "Kwiatów.." 😉

    Serdeczności 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *