Wyznaczyłam sobie następującą kolejność: Auster, Franzen, Roth. A co tam! Niech będzie alfabetycznie, choć chaos rodzonym moim bratem. Chcę lepiej poznać literaturę amerykańską, dalej – kulturę amerykańską w ogóle (Wydawnictwu Czarne kłaniam się w pas za serię „Amerykańską”). Taki klimat. Taka fiksacja. Nie żebym była zupełnym laikiem (laiczką?! ) w tej dziedzinie. Kilka rzeczy mam już za sobą. Znam Eliota, Capote, Faulknera, Fitzgeralda, Hemingwaya, Twaina… . Przeżyłam młodzieńcze fascynacje Johnem Irvingiem (Dobry, stary Garp), Singerem i Steinbeckiem. A Raymond Chandler niezmiennie, mimo upływu lat, kolejnych wiosen i zim, pozostaje dla mnie najlepszym z najlepszych pisarzy (Skąd wy w Bay City jesteście tacy twardzi? – spytał. – Peklujecie sobie jaja w słonej wodzie czy co? lub Blondynka, na widok której biskup zdolny by był wybić dziurę w witrażu. Miała wszystko co trzeba, z którejkolwiek spojrzało się strony). Tak więc bilans nie wygląda źle. A przypuszczalnie dobrą literaturę chcę jeszcze bardziej oswoić, jeszcze bardziej udomowić. Zatem „A” jak „Auster”.
„Sunset Park” to opowieść o cierpieniu. O zdarzeniach, które doświadczają, naznaczają i od których, mimo upływu lat, nie potrafimy się uwolnić. O bliznach mentalnych i moralnych. To także traktat o samotności. Proza Austera nie pozostawia złudzeń, mimo że dzielimy z kimś łóżko, kochamy się, kłócimy i jemy owsiankę, to i tak w ostatecznym rozrachunku człowiek pozostaje sam.
Głównym bohaterem „Sunset Parku” jest dwudziestokilkuletni Miles Heller, który bez słowa wyjaśnienia porzucił studia, Nowy Jork, rodzinę. Włóczy się po Stanach i chwyta dorywczych prac. Pragnie odciąć się od przeszłości, pragnie zapomnieć, odpokutować, zrozumieć wypadek, w którym brał udział, i w którym zginął jego przyrodni brat. Lecz gdzieś, między jednym a drugim przystankiem/miastem, poznaje Pilar – niepełnoletnią, zmysłową Kubankę. Miłość będącą początkiem zmian, próbuje zniszczyć siostra dziewczyny Angela. Pod jej wpływem, do czasu, gdy Pilar nie skończy osiemnastu lat, Miles musi rozstać się z nastolatką i wrócić do Nowego Jorku. Razem z Bingiem (trochę szalony ekstrawertyk), Alice (zdeterminowana doktorantka) i Ellen (depresyjna malarka aktów) zamieszkuje squat przy Sunset Park. W Nowym Jorku spotyka się też z długo niewidzianym ojcem. Przeszłość powraca. A ponieważ życie toczy się od punktu A (dramatu) do punktu B (rewolucji) i tym razem nie odpuszcza.
Proza Austera to miód na moje czytelnicze serce (i umysł). Konkretna, prostolinijna, wielogłosowa a zarazem głęboka i niebanalna książka. W tym przypadku krytycy nie kłamią (ha, ha, ha, ha, ha!). Książka pozostaje w pamięci.
Z upływem lat wcale nie stajemy się silniejsi. Nagromadzenie przeżytego cierpienia i smutku osłabia naszą zdolność przetrwania dalszego cierpienia i smutku, a ponieważ cierpienie i smutek są nieuniknione, nawet najmniejsze potknięcie w późniejszym życiu potrafi wybrzmieć z podobną siłą jak dramat w czasach młodości.
PS W książce wielokrotnie pada tytuł filmu „Najlepsze lata naszego życia”. Widzieliście? Warto?
A może podpowiecie mi nazwisko amerykańskiego pisarza, którego jeszcze warto znać?
***
A na marginesie – to dziś miała pisać o „Wyspie klucz” Małgorzaty Szejnert. Życie! Cholera!
Henry James 🙂
Ciekawa recenzja- sięgnę po książkę 🙂
No proszę, a mnie odrzuciło po pierwszych 60 stronach.
A ja przeczytałam w jeden dzień 🙂 mnie zachwycił i mało tego mam ochotę na jeszcze.
Ale może po 61 coś by się ruszyło 😉
Widze, ze mamy za soba te same lektury amerykanskie i tych samych autorow. zachwycalam sie nimi w czasie studiow, a potem troche sobie odpuscilam. I teraz po latach, glownie dzieki blogom powrocilam do USA. Ostatnio, po przeczytaniu recenzji Padmy, czytalam Eugenidesa i polecam goraco! Paul Auster tez czeka w kolejce, a to glownie po odsluchaniu audycji w Trojce i wywiadu z autorem. Tez goraco polecam:http://www.polskieradio.pl/9/874/Artykul/627783/.
W twojej recenzji slysze echo tego, co autor sam mowil o zyciu w USA i swojej ksiazce. Zachecilo mnie to jeszcze bardziej do lektury. Pozdrowienia. Wyspa
Dzięki za cynk do trójkowej audycji – właśnie słucham! A Eugenides, gdzieś mi się obił o uszy, ale nie skojarzyłam go w ogóle z Ameryką! Dzięki! 🙂
Henry Miller
Miller uwielbiam! "Nie chcę być rozsądny i logiczny. Nie znoszę tego! Chcę się wyrwać na wolność, chcę cieszyć się życiem. Chcę coś robić,a nie przesiadywać w kawiarni i przez cały dzień mleć ozorem. Jezu, nie jesteśmy bez wad, ale mamy przynajmniej entuzjazm. Lepiej popełniać błędy, niż nic nie robić" Zwrotnik Raka 🙂
Jeżeli podobał Ci się Sunset Park, to zapraszam do Krakowa, Auster będzie tu osobiście na festiwalu Conrada. I oczywiście polecam Trylogię nowojorską, od której nie sposób się oderwać.
Będę, będę. Wybieram się na Targi i mam nadzieję zahaczyć jeszcze o Conrada 🙂
A trylogię wpisuję na listę!
Thomas Wolfe jesli nie znasz "Spójrz ku domowi aniele" – szczególnie polecam. to powiesc z 1929, moze znajdziesz w biblio albo na allegro. Kerouac i Kosiński byli ścisle pod jego wpływem.. wiec jesli lubisz… 🙂
Uwielbiam takie perełki! Kerouaca przeczytałam "W drodze" i korespondencje z Ginsbergiem i lubię go, aczkolwiek nie jest tym jedynym 😉 A Kosińskiego tylko "Malowanego".
Zapowiada się ciekawe – dzięki 🙂
Franzen "Korekty". Koniecznie, jeśli nie czytałaś. Rotha "Ludzka skaza". Pewnie oczywiste wybory, ale mocno polecam.
Ania – Franzena mam na półce "Wolność", ale "Korekty" to lektura obowiązkowa. Zasadniczo. Wiele dobrego o niej słyszałam a twoja sugestia tylko to potwierdza 🙂 Dzięki za tytuł Rotha. Nie miałam pojęcia za co się chwycić. Serdeczności 🙂
Paul Auster czeka na mnie już na półce, od dawna planuję poznać twórczość tego autora. A najbardziej do tego przekonał mnie on sam w jednym z wywiadów 🙂
A mnie chyba dlatego, że lubi Kapuścińskiego 🙂 PS Oczywiście książkę polecam 🙂
Filmu nie widziałem, ale faktycznie po lekturze Sunset Park korci mnie, by go obejrzeć. Nawet w przypadku, gdy po tych niezliczonych i dokładnych opisach poszczególnych scen czuje się jakbym go właściwie już obejrzał 😉 Książka bardzo dobra, choć pewnie nie dla każdego, trzeba tolerować tego typu literaturę, pozornie bez akcji i atrakcji. Już sobie wyobrażam czytelników, którzy jęczą, że to właściwie nawet końca nie ma, że urywa się niespodziewanie etc. 😉