Z polską literaturą współczesną mam jak z zrzędliwą ciotką. W miarę możliwości unikam kontaktu, ale gdy już się spotkam, to raczej z poczucia obowiązku niż faktycznej potrzeby. Ale przecież i krewni mogą nas miło zaskoczyć. Książka Anny Cieplak to bowiem dowód na to, że rodzima twórczość prozatorska ma się dobrze. Że potrafi poruszać problemy ważniejsze niż polityczno-egzystencjalne dywagacje bohatera w hamaku na Bali, czy wojnę polsko-polską. Finalizując już tę nieudolną metaforę familijną chcę, żeby wybrzmiało jedno: to jakby ta nasza ciotka nagle nie miała żadnych uwag, co do naszych dodatkowych kilogramów i swojej dawno wyrobionej opinii na temat związków pozamałżeńskich. Prawda, że miło?
„Ma być czysto” to opowieść przede wszystkim o dojrzewaniu i trudzie kobiecości. Głównymi bohaterkami są Julka i Oliwka (lat 15) oraz Magda (lat 30) – macocha Julki. Każda z nich funkcjonuje w świecie, gdzie reguły gry wyznaczają mężczyźni – świadomie i nieświadomie. Oni też stanowią punkt odniesienia. Ubiór, zachowanie, poczucie własnej wartości – wymieniać można długo. Ważnym kontekstem dla nastolatek, co oczywiste, jest dom. Oliwkę wychowuje ojczym, bo mama wyjechała za pracą do Niemiec. Oliwka zaś troszczy się jeszcze o młodsze rodzeństwo. Julkę – macocha, ojciec i sfrustrowana biologiczna matka. Patchwork, który pozbawia dziewczyn stabilizacji i poczucia przynależności. W to wszystko próbuje wpisać się też Magda, która w tym układzie zawsze będzie tą drugą, czytaj gorszą. Sieć uwikłań i powikłań z którą autorka radzi sobie wirtuozersko. Półsłówka, niedowiedzenia, sytuacje kryzysowe budują napięcie i niepokój. Wprowadzają nas w do bólu sensualną rzeczywistość, w której każdemu (niestety) łatwo się odnaleźć i opisać.
W tej książce Polska jest lepka i nieatrakcyjna, a dojrzewanie w niej nad wyraz nieprzyjemne. Cieplak doskonale oddała naszą codzienność – bez wielkich fraz i słów, ale za to prosto i trafnie. Dorastanie w takiej rzeczywistości to cholerny tor przeszkód, gdzie zmagania uczestników cały czas obserwują inni użytkownicy popularnych social mediów. Wszystko podlega ocenie. Dziś nawet bardziej niż nawet pokolenie wstecz. Nie łatwo w takim świecie żyć, a co dopiero zmagać się z hormonami i trądzikiem.
„[…] bo mieć piętnaście lat to jak mieć przed sobą perspektywę przynajmniej pięciu lat uporczywych zaburzeń urojeniowych, których nie da się niczym wyleczyć. Kompleks wyrasta na kompleksie i tylko co bardziej gruboskórni nie czują się jak gówno. Albo przynajmniej dobrze udają. Zapamiętujesz dokładnie każdą uwagę na swój temat i odtwarzasz ją w samotności, interpretując na sto sposobów.”