Zaczyna się zaskakująco. Na tyle zaskakująco, że zdaje się, że mamy do czynienia z kontynuacją lub chociażby nawiązaniem do tonacji znanej z „Wszechświatakontra Alex Woods” (debiutancka powieści autora). I że będzie, co prawda momentami dramatycznie, ale przede wszystkim optymistycznie, abstrakcyjnie i ciut groteskowo. Ale nie! Zupełnie nie. Jest dramatycznie i jest poważnie. A dość niewiarygodne zdarzenie z początku powieści, zdaje się być przyczynkiem, punktem zapalnym choroby psychicznej, z którą poradzić musi sobie główna bohaterka „Lustrzanego świata…” – młoda i obiecująca dziennikarka Abby Williams.
Zaczyna się niewinnie. Abby puka do drzwi swojego sąsiada i… znajduje jego zwłoki. Następnie, jakby nigdy nic, zapala papierosa i wzywa policję. Wszystko wydaje się być w najlepszym porządku do czasu, aż kompulsywne zakupy, dość dziwny i spektakularny wywiad z gwiazdą brytyjskiej poezji, niestandardowe działania zaczynają niepokoić nie tylko samą zainteresowaną, ale także jej najbliższych. I nagle następuje ciach i krach. Abby dostrzega, że doszła do takiego momentu w życiu, że pomóc jej może już tylko leczenie kliniczne. A w szpitalu spotyka rzeczoną i tajemniczą, tytułową Melody Black, która mierzy się z własnymi demonami…
Książka kończy się zaś niepokojąco. Zagrożenie ciągle jest obecne, a informacja z posłowia, że autor pisząc książkę bazował na własnych doświadczeniach, dodaje, rzecz jasna, powieści wiarygodności, ale też sprawia, że „Lustrzany świat…” zaczynamy postrzegać jako niebanalną i trudną do przełknięcia historię o tym, jak krucha jest nasza równowaga psychiczna.
„Lustrzany świat Melody Black” to niewielkich rozmiarów powieść, która traktuje o problemach kluczowych. Napisana ze swadą [sic!], zadaje kłam stwierdzeniu, że zawsze „wszystko będzie dobrze!”. Bo czasami nie. Bo czasami cały świat wali nam się nam głowę i trzeba zrobić krok w tył. I świadomość tego stanu rzeczy jest już wielkim krokiem w przód. Niedługi, ale ważny i potrzebny tekst.
Hmm… któraś to już intrygująca recenzja Melody Black – chyba w końcu sowa będzie musiała się skusić na tę książkę.