Deliryczne Los Angeles. „Perfidia” James Ellroy

 Los Angeles, grudzień 1941. Lotnictwo japońskie atakuje amerykańską bazę Pearl Harbor. Marzenia o pokoju zostają więc starte w proch, a mieszkańcy miasta zaczynają balansować na granicy histerii, nienawiści względem lojalnych Amerykanów japońskiego pochodzenia oraz poczuciu i przeczuciu, że ważne jest to, co tu i teraz. Nie ma przeszłości, ani przyszłości – miasto staje się scenerią delirycznego tańca, w którym zaciera się granica między nocą i dniem, między dobrem i złem. Gdy więc dochodzi do brutalnej zbrodni na rodzinie japońskich emigrantów – to nie odkrycie sprawcy stanie się kluczowe, lecz rozgrywki dziejące się w kuluarach, które staną się zarzewiem bezwzględnej walki o wpływy i ustalenia hierarchii w wydziale policji Los Angeles. W szranki staną: kapitan William H. Parker i sierżant Dudley Smith – irlandzki emigrant, którego sumienie jest czarne niczym smoła. Ta szarada, ma także swoich innych, nie mniej ważnych uczestników – piękną i krnąbrną Kay Lake oraz Hideo Ashide, geniusza będącego policyjnym chemikiem, który jednocześnie jest jedynym Japończykiem na liście płac miasta Los Angeles. A w tle głównego wątku będzie majaczyła bohema miasta z Bette Davis na czele, narkotyki wszelkiej maści i gatunku, sympatycy komunizmu, monarchii i bóg wie czego jeszcze!

Życie jest krótkie. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Okręty podwodne Japońców czają się u brzegu. Marynarze z Pearl Harbor nie wiedzieli, co w nich przywaliło. Możemy być następni. Trzymali się na nogach dzięki benzedrynie popijanej herbatką. Bar i bufet wuja Ace’a działał na okrągło. Narkomani wypełnili piwnicę. Lin Chung łagodził ból przegranych morfiną. Brenda Allen stręczyła laski po nowej, wojennej taryfie. Oswojony lampart Salvadora Dalego włóczył się po pokojach. Pokiereszował pomocnika kelnera i sprzątnął czau mein z talerza Counta Basiego. Nikt nie pękał. Prostaczkowie przestawali z wielkimi i potężnymi tego świata. Elita bratała się z popaprańcami. Wśród gości był Clark Gable.

Czyhające zewsząd niebezpieczeństwo, poczucie wojennej bezkarności, żądza władzy i cielesne namiętności tworzą swoisty, fascynujący i wybuchowy koktajl, który opisany na blisko 900 stronach stwarza poczucie zamkniętego mikroświata, gdzie reguły gry ustalają najsilniejsi. James Ellroy tworzy niezwykle interesującą konstelację postaci: bezmiar brutalnych, i nie bójmy się tego słowa, perfidnych, ale też kierowanych i inspirowanych namiętnościami. To nie jest Gotham City – tu nie ma ani jednego dobrego bohatera. Tu każdy jest naznaczony piętnem własnych słabości i walczy o własny interes. To powieść, która także, albo przede wszystkim, odsłania ciemną kartę amerykańskiej historii (obozy internowania dla Amerykanów japońskiego pochodzenia, korupcja władzy etc.). Autorowi udało się pogodzić w powieści na pozór popularnej – i trafną wiwisekcję ludzkiej duszy i bolesną prawdę o american dream.

„Perfidia” to gęsta i mroczna powieść, która porywa i fascynuje. Kryminał noir w wielkim stylu. Bez wątpienia – mistrzostwo gatunku!

***

Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”

8 komentarzy

  1. Recenzja w samo sedno, gratulacje. Ja jestem dopiero w połowie lektury. Powala mnie gęstość tej powieści, ilością scen można by obdzielić ze trzy powieści. Ze szczególików – zastanawiam się jak "zagra" powiązanie Dudleya z Betty Short… I czy w ogóle jest potrzebne, wygląda mi – jak rzadko u Ellroya – na napisane na siłę, no ale do historii Betty są jeszcze trzy powieści, więc może to jakoś gładko powiąże, tak żeby uzasadnić choćby nieobecność Dudleya w "Czarnej Dalii". Całą resztę łykam bez popitki, Dudley to moja ulubiona ellroyowska postać już od dawna, a Parker też świetnie zbudowany, rozwaliła mnie jego pijacka akcja u Ace Kwana. Kay irytuje, ale ma irytować, największą sympatię budzi w tym wszystkim Hideo Ashida. Ogólnie – powieściowa tłusta i pikantna uczta, na jaką czekałem od lat.

    1. bardzo dziękuję za dobre słowo 🙂 Ja także uwielbiam to tęgie, wieloznaczne, niecenzuralne pióro Ellroya.
      Ja również kibicuję Dudleyowi, chociaż po prawdzie, wszyscy oni na swój sposób sympatyczni i interesujący 🙂
      Kryminał z krwi i gości! 🙂

  2. Rzadko spotyka się książki osadzone w takich realiach. Rok 1941 zazwyczaj autorom kojarzy się jednoznacznie z Europą, ogniem wojny i Holocaustem. I przyznam szczerze, że niewiele wiem o tym, co działo się w tamtym okresie w USA. Na myśl przychodzą mi jedynie pozowane zdjęcia ładnych dziewczyn wspierających amerykańskich (i oczywiście bardzo przystojnych) lotników.

    Lubię mroczne powieści, czarne, gangsterskie kryminały, a autora zupełnie nie znam (słyszałam jedynie o "Czarnej Dalii"). Wydaje mi się, że tak, jak w przypadku Dennisa Lehane, znowu odkryję Amerykę 🙂

    1. "Perfidia" to interesujący obraz tamtej epoki – też pokazuje tę inną, mniej tolerancyjną twarz Amerykanów. Zresztą Ellroy z tego słynie, że pierze amerykańskie brudy. A gangsterów tam pełno (bardzo przystojnych!). Polecam gorąco.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *