„Podróż jest sztuką, literatura także”
Paul Theroux w przedmowie do „Podróży” zauważa, że przyjęło się postrzegać Bowlesa jako eleganta rozkoszującego się marokańskim słońcem, uzależnionego od haszyszu. Mitotwórcze siły, które wtłoczyły autora „Pod osłoną nieba” w tę dość mylącą i krzywdzącą kulturową przegródkę, niechaj spłoną w ogniu (może być i piekielnym). Paul Bowles to bowiem postać ze wszech miar genialna – i to zarówno w sztuce egzystencjalnej, jak i w sztuce słowa. A wyjątkowo rzadko zdarza się, żeby te dwie kwestie się uzupełniały i harmonijnie bytowały. Bo jeśli autor pisze: Obawiam się, że kiedy mam wybrać między cyrkiem a katedrą, kawiarnią a zabytkiem, fiestą a muzeum, z reguły decyduję się na cyrk, kawiarnię i fiestę, ufając losowi, że resztę uda mi się zobaczyć później – to ja mu wierzę. To jest „mój” pisarz i to także moja filozofia.
Bowles to ojciec chrzestny hipsterów. Ten urodzony w 1910 roku amerykański poeta i prozaik, tłumacz, kompozytor, to jedna z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie kultury amerykańskiej. W roku 1947 autor postanawia opuścić Nowy Jork, by na stałe osiąść w Tangerze. Niedługo później dołącza do niego żona Jane (relacje małżeńskie Bowlesów to temat na osobną, zapewne równie fascynującą opowieść). Odtąd jego dom w Maroku stanie się celem pielgrzymek takich postaci, jak Tennessee Williams, Truman Capote, William S. Burroughs (zresztą – prawie wszystkich bitników), ale też Patti Smith czy ekipy z The Rolling Stones. Maroko, w którym mieszkał z przerwami przeszło 50 lat, było dla niego tym prawdziwym, bo wybranym domem, ale też wielbionym obiektem badań etnograficznych. Tanger był miłością jego życia, podobnie zresztą jak kif (któremu autor poświecił osobny rozdział, zresztą niezwykle absorbujący: „Kif – wstęp i kompendium pojęć”).
„Podróże. Pisma zebrane 1950-1993” to ponad czterdzieści tekstów opisujących m. in. takie miejsca, jak: Paryż, Tajlandia, Kenia, Cejlon, Madera. Globtroterskie relacje Bowlesa, to obrazy pełne pasji, refleksji i niechęci do wszelkich przejawów agresywnej cywilizacji. Autor nie znosił wszędobylstwa kultury europejskiej, ale doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że raz obranego kierunku nie sposób zmienić. Paul Bowles to podróżnik na wskroś intelektualny, który tworzył wtedy, kiedy naprawdę chciał – nieobligowany terminami czy sprawami finansowymi. Był artystą w pełnym znaczeniu tego słowa. Wolny duch, tęga głowa. Jak sam pisał: (…) ponieważ ludzka egzystencja – niezależnie od tego, jakimi środkami się dysponuje – jest zawsze sztuką… Od słów do czynów. Fascynujące życie, fascynujący tekst, panie Bowles!
Według BiblioNETki czytałam jedną z książek tego autora ("Pod osłoną nieba"), ale nic z niej nie pamiętam. :/
A podobno dobra książka 😉 Ale tak serio – właśnie zabieram się za ten tytuł 🙂 Pozdrawiam
"Pod osłoną nieba" bardzo dobra książka. Zastanwiam się nad "Podróżami" od jakiegoś czasu…
Muszę przeczytać "Pod osłoną…". Czekam na wznowienie. A "Dzienniki" polecam. Dobra rzecz. Pozdrawiam.
Bowles jest fantastyczny. Mam od jakiegoś czasu ten tom i go smakuję … A "Pod osłoną nieba" warto najpierw zobaczyć w ekranizacji Bertolucciego.
Zatem koniecznie zobaczę, chociaż ja zasadniczo mało filmowa jestem. I czekam na wznowienie "Pod osłoną…"
Serdeczności! 🙂