„Mapy dla zagubionych kochanków” Nedeem Aslam
Religia jest częścią kultury. To kultura kształtuje naszą aprobatę lub negacje zjawiska jaką jest wiara w dane bóstwo. Nie ma więc żadnego problemu, gdy wychowani w kulturze szeroko pojętego zachodu jesteśmy członkami wspólnoty chrześcijan lub nawet jesteśmy ateistami. Bądź na odwrót: jesteśmy muzułmanami, mieszkamy w Pakistanie, Afganistanie, Turcji… (oczywiście jest to swoiste uproszczenie). Wszystko to mieści się w granicach normy kulturowej. Gorzej jednakże, gdy jeden z elementów tej na pozór prostej układanki przestanie do siebie pasować. Lecz największym dramatem wydaje się bezkompromisowe trwanie przy rodzimej kulturze, które mimo zmiany środowiska kulturowego (pomijając przyczynę owej zmiany), nijak się ma do zastanej rzeczywistości. Wtedy mogą pojawić się konflikty. Nie tylko te zewnętrzne, które objawiają się ruchami rasistowskimi, lecz również te wewnętrzne, które rozbijają daną wspólnotę (pomijając wartościowanie tego zjawiska).
Książka „Mapy dla zagubionych kochanków” to historia pakistańskiej, wielodzietnej rodziny, która przybyła w latach siedemdziesiątych XX wieku do Wielkiej Brytanii. Rodzina opuściła swój ukochany kraj w poszukiwaniu lepszego życia. Życia, które choć prowadzone jak najdalej od ziemi Mahometa, ma w doskonały i w jak najbardziej wierny sposób przypominać to przed-emigracyjne. Pakistańczycy na ziemi angielskiej starają się tworzyć własne enklawy bytu. Getta, w których sklepy są ich własnością, oferują ich rodzime towary i materiały. Prawo ustanowione przez Koran ma również znaleźć przełożenie na doktryny prawa angielskiego. Drugi Pakistan w sercu brytyjskiej korony. Dlatego nie do pomyślenie jest pozamałżeńska miłość dwojga kochających się ludzi – Jungu i Chanda, która ewidentnie wybiega poza przyjęte normy pakistańskiej społeczności. Para zakochanych musi zginać. Karę wymierzają, zgodnie z przyjętą zasadą, bracia dziewczyny. To okryte morderstwo jest szkieletem fabularnym książki. Akcja książki rozpoczyna się w momencie zaginięcia bohaterów, a kończy na procesie skazującym morderców. Lecz poza zaginionymi Jungu i Chanda powieść ma jeszcze dwie znaczące (być może najważniejsze) postacie to Shamas – 65 letni działać społeczny, który stara się zintegrować muzułmańską mniejszą z obywatelami Wielkiej Brytanii, pomagając ziomkom w załatwianiu wszelkich możliwych formalności, zwolennik asymilacji oraz jego żona Kaukab, kobieta wierząca, która za wszelka cenę stara się powstrzymać mit „błogosławionego Pakistanu”, wierna tradycji i religii. Dwie opozycyjne postacie, które reprezentują totalnie inną wizję emigracji. Emigracji, która dla mężczyzny jest nową wspaniałą szansą rozwoju i kobiety, która walczy o własną tożsamość, tęskniąc za krajem przodków.
„Mapy dla zagubionych kochanków” to piękna i poetycka książka, przypominająca „Śnieg” Pamuka (rozliczenie z tradycją) oraz „Kamień cierpliwości” Rahimiego (kunszt literacki, postać kobieca). Nominowana do Nagrody Bookera, zachwyca swoją minimalistycznym językiem oraz wieloaspektowym podejściem do problematyki emigracji (m.in. rasizm Anglików). Autor, sam z pochodzenia Pakistańczyk, dał nam do ręki prawdziwe i rzetelne świadectwo cierpienia, które objawia się w poddańczości tradycji, ale też tęsknoty za tym co utracone – krajem przodków.
Moja ocena: 4.5/6
Bardzo się cieszę, że przywołałaś pozycje, do których można by tę książkę przyrównać – lubię ludzi świadomych literacko, którzy potrafią pokusić się o szersze spojrzenie na temat.
Zainteresowałaś mnie tą pozycją, choć nie ukrywam, że już sam tytuł mnie zaintrygował na tyle, że pewnie i przy niepochlebnej opinii zaczęłabym się za nią rozglądać 🙂
Pamuk to wystarczająca zachęta, już mi się podoba :]
Futbolowa
– polecam, bo to naprawdę dobra i jakże aktualna rzecz 🙂
Kornwalia
– jeśli lubisz Pamuka to na pewno ta książka bardzo Ci się spodoba. Warto, warto ja przeczytać 🙂 polecam 🙂
Może kiedyś mi się wpasuje w mój plan czytelniczy, ale na razie raczej nie 🙂
Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką tej powieści.Cieszę się, że nie dałam się zwieść okładce, która zapowiada raczej książkę o tonacji słodkiej i bezproblemowej.
Luna –
jednakże polecam :)Serdeczności
Lirael-
Faktycznie okładka fatalna, ale kryję naprawdę wspaniałą powieść. Polecam gorąco. Serdeczności 🙂