Rzecz o książce Stefana Chwina „Esther” oraz tekście Wojciecha Tochmana „Dzisiaj narysujemy śmierć”
Uważam się za świadomego czytelnika. Zawsze staram się dobierać teksty według jasno wytyczonych kryteriów. Wiedząc, że szkoda czasu na kiepskie tytuły, zawsze daną książkę „obracam w rękach po trzykroć” co by możliwość ewentualnej pomyłki zminimalizować do zera. Jednym z takich moich osobistych „kluczy” wyboru jest na przykład „parowanie”: dobry (tj. polecany przez innych blogerów, krytyków) reportaż – uznana literatura piękna. Bowiem często powstały dysonans po literaturze faktu, doskonale koi dobra, klasyczna proza. Lecz co czytać po „Dzisiaj narysujemy śmierć” Tochmana? Nie mam pojęcia. Myślałam, że znalazłam rozwiązanie – „Esther” Stefana Chwina, lecz w tym przypadku tekst polskiego prozaika okazał się „solą na nie zagojoną ranę”. Literatura obu panów to dwa, mocne, choć różne technicznie ciosy. Nokaut.
Niewątpliwie na odbiór książki Chwina miał wpływ reportaż Tochmana. Czytając bowiem tekst gdańskiego prozaika trudno uznać, że Zagłada to główny temat powieści. Poboczny i owszem. Jako sposób pokazania przemijania, upływu czasu również. Lecz Tochman naznaczył moją wyobraźnie. Zdominował rewelacyjną, plastyczną prozę Chwina. A przecież „Esther” to bardzo dobra książka. Nie można jej nic zarzucić. Opowieść o tym, jak tajemnicza, elektryzująco piękna kobieta wkracza w spokojne życie rodziny (może trafniej, oddając klimat powieści: familii) Celińskich. Odtąd spokojne życie bohaterów ulega diametralnej zmianie. Zauroczeni nią młodzi chłopcy Aleksander i Andrzej są gotowi poświęcić dla niej wszystko. Lecz nie tylko młodzi Celińscy szaleją na jej punkcie. Esther elektryzuje całą przedwojenną Warszawę – w równym stopniu mężczyzn jak i kobiety. Czar i magia towarzyszą tej młodej kobiecie, która jednakże traktuje Warszawę jako miejsce – poczekalnie, tęskniąc do tajemniczego N. (jak się później okaże o Nietzsche mowa!) mają charakter silnej tymczasowości. Wszystko co dobre przemija. Esther – jednocześnie dobra i demoniczna znika z życia Celińskich, pospiesznie pakując walizkę. Kilkanaście lat później Warszawa płonie. Lecz wspomnienia – utrwalacze pamięci – pozostają. Pamięta się zatem o szeleście sukni Esther na Nowogrodzkiej 44…
Pozostaje Tochman. Pozostaje Rwanda. Nawet nie wiem w jakich słowach ująć to co zostało opisane w książce „Dzisiaj narysujemy śmierć”. Holocaust, Zagłada – nie wystarczają. Tak jak nie wystarczały po 1945. Semantycznie kulejące. Niezdolne oddać tego co wydarzyło się w 1994 roku w tym małym, afrykańskim kraju. Zginęło tam, według najnowszych szacunków 800 000 ludzi (!). Hutu i Tutsi. Morze krwi, morze nienawiści. Bratobójcze mordy, gwałty… Każdy, podkreślam każdy, powinien przeczytać tę warsztatowo, literacko doskonałą książkę o kryjącym się w ludziach demonach. Lektura obowiązkowa dla każdego polityka, wojskowego, katolika, białego człowieka!
„Siadaj. No siadaj, Białasie, nie ubrudzisz się. I tak wszyscy jesteście ubrudzeni. Naszą krwią. (…) Porzucili nas. Czego ode mnie chcesz, człowieku? Słuchać historii, która jest we mnie? Noszę ją chyba w żołądku. Nie trawi jej już tyle lat. Dlatego ciągle boli.”[1]
…
[1] W. Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć, Włowiec 2010, s. 39.
Book, jakże Ty piszesz, kobieto! Jesteś niesamowita! I oczywiście, że przeczytam. O tej książce Tochmana to się już nasłuchałam dużo, wiem, że muszę to przeczytać i chcę, ale się boję.
Kornwalio –
serdeczne polecam Tochamna. Tekst wart lektury, warty refleksji.
Dziękuję za dobre słowo 🙂
Również gratuluję stylu pisania, bardzo mi się podoba 🙂
Bibliofilko –
dziękuję za dobre słowo.
Serdeczności na resztkę weekendu 🙂
Wojny, rewolucje zawsze każą oczekiwać ratunku, wierzyć w moc innych i wywołują rozczarowanie, złość, bunt. Jak pomóc, gdy nie było się przy zarzewiu konfliktu? Kto ma rację? Kto jest katem, a kto ofiarą? Współczesny człowiek wie tyle, ile mu przekażą media. Tak długo kieruje na kataklizmy ludzkości uwagę, jak długo pozwolą mu media.Widzi zło, ale nie umie zapobiegać.Co dadzą oskarżenia, gdy nie zna się przyczyn?Człowiek chce mieć jednoznaczne wytłumaczenie, chce widzieć świat w kolorach czarnym i białym.
Nutto-
trudno się z Tobą nie zgodzić. Świat w barwach czerni i bieli jest światem zrozumiałym, wytłumaczalnym. Odcienie szarości budzą niepokój. Niestety świat zdominowany przez media, jak słusznie zauważyłaś, kreuje naszą wyobraźnie, nakierowuje naszą uwagę na konkretny cel.. A pomoc…Należy "walczyć" chociażby takimi tekstami. Pomaga, zwraca uwagę.
również bardzo lubię Twój styl pisania o książkach i często tu zaglądam z nadzieją, że się pojawiła nowa notka 😉 lubię reportaż, a od jakiegoś czasu przymierzam się do Tochmana. dzięki za polecenie tych książek!
Kitty –
bardzo, ale to bardzo dziękuję za dobre słowo. Jest to dla mnie niezmiernie ważne 🙂
Jeśli lubisz reportaż – to koniecznie Tochman! Bo jednym słowem rośnie nam drugi Kapuściński 🙂
Serdeczności na resztkę tygodnia i nowy tydzień prac i zajęć 🙂
Myślałam nad Tochmanem, będę się musiała rozejrzeć;)
Pozdrawiam serdecznie:)
Scathach –
Polecam, polecam Tochmana. Naprawdę warto.
Serdeczności na resztkę weekendu i przyjemności na przyszły tydzień:)
Tochman dobrze pisze, ale jako że czytałam ostatnio książkę o tej samej tematyce: "Sto dni", Lukasa Barfussa, więc pewnie sobie daruję powtórkę z tematu. Nie czytałam za to jeszcze żadnej książki pana Chwina, zwłaszcza tę, ale na pewno nadrobię 😉 Pozdrawiam 🙂
Barbara Silver –
Tochmana i Chwina polecam, bo polska literatura naprawdę ma się ostatnimi czasy bardzo dobrze 🙂
Chętnie sięgnę po przywoływaną przez Ciebie książkę. Warto zapoznać się z innym, nowym spojrzeniem na Rwandę.
Serdeczności 🙂