[źródło] |
Mistrzostwo epistolografii. Cudeńko wydawnicze. Czytelnicza i intelektualna uczta. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że książka „Stanisław Lem. Sławomir Mrożek. Listy 1956-1978” to najważniejsza publikacja tego roku. Korespondencja dwóch wybitnych polskich pisarzy to niezwykły obraz Polski lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku okraszony humorem, satyrą i, co najważniejsze, przenikliwością obserwacji. Erudycja godna największych twórców kultury europejskiej, co tam – światowej. Czapki z głów Panowie i Panie, bo oto na scenę wkraczają dwie tęgie, literackie głowy – Mrożek i Lem. Lem i Mrożek.
Korespondencja pisarzy zaczyna się w roku 1956, od listu Mrożka do Lema w sprawie uwag na temat niedawno wydanego „Szpitala Przemienienia”. Ta pierwsza, formalna korespondencja szybko przerodzi się w wieloletnią przyjaźń oraz zaowocuje częstą i bogatą wymianą informacji. Listy to tematyczne spektrum – od poświęconych mechanice samochodowej (uszczelkom, nadwoziom, wyciąganym prędkością etc.), marzeniom motoryzacyjnym, przez autorefleksyjne, literacko-opiniotwórcze, aż po te z tzw. kręgu tematyki „szarej codzienność”, czyli walce o byt w świecie PRL-u. Jednak pierwsze, najważniejsze i zaszczytne miejsce w sercach obu Panów (szczególnie Lema) przez długi czas zajmować będą sprawy związane z mechaniką pojazdów osobowych:
„Stanisławie,
widzę: nie wymigam się od relacji o samochodzie. (…) Przesadą byłoby utrzymywać, że z pełną świadomością skierowałem p-70 na słup przydrożny. Nie. Ale faktem jest, że już od dłuższego czasu nie miałem dla niego litości. Gdy skarżył się cichym jękiem, odpowiadałem ciosem obcasa w akcelerator. Wpędzałem go w nerwicę, rozpędzając nadmiernie, aby potem, z uśmiechem na cienkich wargach, zmusić go do gwałtownego przystanięcia. Zajeżdżałem go na szosach, żywiąc hańbiący mnie wstyd, gdy droga wydawała się za długą…”.
(s. 64-65, Warszawa, 7 września 1961)
„Signore Mrożeq!
Najwyższym zrządzeniem, czyli Summie Auspiciis, dostałem fiata 1800. Ach! Było to jak sen.”
(s. 399 Cracovia, 10 Februari 1965)
Drugie, równie ważne miejsce w listach, należało oczywiście z racji wykonywanego zawodu, do szeroko pojętej literatury. Pisarze często przesyłali sobie swoje publikacje dzieląc się uwagami i spostrzeżeniami. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Lem bardzo długo nie doceniała Tanga. Dopiero po sukcesie książki, opinii cenionych przez autora „Wysokiego Zamku” krytyków zaczął doceniać dramat. Uwagi natury pisarskiej nie dotyczyły tylko własnej twórczości. Pisarze chętnie dzielili się opiniami na temat ówczesnych wydawnictw, „podrzucali” i wymieniali się wartościowymi tytułami literatury polskiej jak i światowej. Jak pisze Lem:
„Ostatnio czytałem kawałki Ulyssesa, przebrnąłem, ale jakoś zimnawo, nie wzięło mnie to. Natomiast spodobał mi się Salinger…”
(s. 409, Kraków, 18 marca 1965)
Ważną składową korespondencji stanowi również sprawy bytowe i próby okiełznania rzeczywistości PRL-u. Trudności z wyjazdem za granicę, próba osiedlenia się poza Polską, problemy dewizowe, deficyt części samochodowych, „rozpracowanie” polityki kulturowej władzy – to tylko niektóre z nich. Z drugiej strony, to także dzielenie się radościami i smutkami dnia codziennego, gdzie rola pocieszyciela i ironisty przypada bez wątpienia Lemowi:
„Truskawki są, ale się kończą. Ostatni czas! Porzeczek do cholery, cebuli też. (…) Ale Tyś, zdaję się nigdy za botaniką nie szalał, nawet za jadalną. Żyjemy, wieś, cicho czasem ktoś właśnie, jak wyżej, się zesra, albo kogo zarżną. Poza tym spokój. Psy oba tłuste bardzo i krnąbrne, przeszkadzają, każą lizać, drapać, jedzą drogo i dużo, Basia zabrania bijać. Przykre. Błoński pisze do gazet artykuły szalenie mądre, za cholerę nie razbieriosz. Coś u Levi-Straussa wyczytał i zasuwa…”
(s. 131, Kraków, 15 lipca 1962)
W korespondencji pisarzy fascynuje intelektualna atmosfera – literacki, mocny front, gdzie obok „odbiorcy” i „adresata” częstym gościem jest również Jan Błoński, czy Jan Józef Szczepański. Elita kulturowa ówczesnej Polski, która kreuje najwyższą jakość polskiej krytyki literackiej i twórczości.
Publikacja „Staniław Lem. Sławomir Mrożek. Listy 1956-1978” to przede wszystkim obraz pięknej i długoletniej przyjaźni. Lem – gigant intelektu, rzeczowy i stanowczy („słowotwórczy”). Mrożek – uważny obserwator rzeczywistości (świetne i niezwykle trafne fragmenty dotyczące kondycji współczesnego człowieka), wielki dramaturg. Dwie różne osobowości, których spotkanie zaowocowało niezwykły świadectwem wartym, bez żadnej wątpliwości, czytelniczej uwagi! I tylko pozostaje smutek nieokiełznany: Biedni, my współcześni, właściciele adresów e-mail.
***
Recenzja opublikowana na portalu „Lubimy Czytać”
Zapowiada się genialnie. Bardzo lubię dzieła Mrożka, a Lema cenię, więc może się skuszę jak wpadnie mi w łapki kiedyś 😉
Czy to ja jestem zacofana w wydawniczych poczynaniach (tak, na pewno jestem, pytanie trochę retoryczne), czy dobrze mi się wydaje, że ostatnio jakoś więcej zbiorów listów pojawia się w księgarniach? A ten akurat bardzo, bardzo chętnie bym przeczytała, Lem i Signore Mrożeq, poezja 🙂
A pisanie listów… Szkoda, szczególnie, kiedy jeszcze się pamięta ten pradawny obyczaj 🙂 Wyobrażasz sobie, że na przykład aktualne małe pokolenie prawdopodobnie nigdy nie napisze prawdziwego, papierowego listu?
dodałabym : komórek, sms i komunikatorów
E-maile można pisać tak ciekawie, jak listy i sama korespondencja nic na tym nie straci (wiem! pisałam takie maile).
Co innego przyczynia się do tego, że sztuka epistolarna zanika – łatwość kontaktu przez wszelkiego rodzaju komunikatory. Po cóż pisać długie listy raz na jakiś czas, gdy co chwilę z osobą z drugiego końca Polski mogę wymienić kilka zdań przez jabbera? (czy bardziej tradycyjnie – przez gg, czy przez skype'a?).
A żal, to prawda – choć i partner do korespondencji musi być ciekawy, bo ja się jeszcze załapałam na zwykłe pisanie listów, lecz cóż… odpowiedzi przychodziły krótkie i lapidarne.
Książkę zapisuję jako coś z gatunku "must read" 🙂
Właśnie zamordowałaś moje zobowiązanie, że nie będę już kupować książek… Mam nadzieję, że masz chociaż wyrzuty sumienia…
Pozazdrościć fantastycznej lektury:D Ale tak swoją drogą, maile nie są żadnym ograniczeniem dla rozkwitu korespondencji, jeśli tylko ma się z kim i o czym pisać:) Z wydanej korespondencji mailowej oczywiście zwracam uwagę na "Bexę":)
Jarken –
Jest, jest genialne 🙂 Polecam serdecznie. Jak dla mnie ksiązka roku 2011! 🙂 Serdeczności wielkie 🙂
Liritio –
Faktycznie ostatnio wysyp literatury faktu, tj. dzienniki, pamiętniki, listy etc. A listy L&M to prawdziwy, czytelniczy smaczek. Bo czego w tym zbiorze nie ma: humor, literatura, pasja…Świetna rzecz, świetna.
A pisanie listów…szkoda, że zanika. I nie mówię tylko o samym zestawie papier+pióro, ale całej otoczce – długie oczekiwanie – dreszczyk emocji i ten niepokój przy otwieraniu koperty 🙂
A ja ostatnio próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatni raz napisałam dłuższy tekst ręcznie. Chyba w liceum…
Serdeczności wielkie 🙂
..dr Kohoutek –
Zdecydowanie 🙂 W pełni podzielam zachwyt. Jak dla mnie numer jeden tego roku 🙂
Serdeczności wielki:)
Bluedress –
Szerzej – cała współczesna technologia komunikacji. Lecz cóż począć. Ostatni bastion jeszcze może należeć do nas 🙂
Serdeczności wielkie 🙂
Karodziejka –
Bez dwóch zdań. Bardziej chodziło mi o kontekst pobieżnej współczesnej komunikacji. No i to oczekiwanie na list oraz pióro/długopis i papier….
Jesteśmy w 100% zgodne! 🙂
Ja również należę do grona mutantów prehistorycznych co to pisało odręczne listy i o dziwo udało mi się otrzymywać listy długie i ciekawe. Szczęściara ze mnie 🙂
A samą książkę polecam, polecam – a nawet ręczę głową za udaną lekturę 🙂
Serdeczności wielkie 🙂
Lilybeth –
Przepraszam 🙂
Tylko w ramach usprawiedliwienia dodam, że moja lista książek do zakupienia na sezon jesienny długo i przebogata. Więc niedługo planuje dietę „suche bułki” 🙂
Serdeczności wielkie 🙂
Zacofany.w.lekturze –
Jest czego, jest czego 🙂
Zgadzam się – co do jakości korespondencji mailowej. Jak napisałam Karodziejce to bardziej złożone zagadnienie – pobieżna komunikacja współczesna. A klimat? A zapach papieru? 😉
Dziękuję za tytuł. A jednak prowadzenie bloga poszerza horyzonty 🙂
Serdeczności ślę 🙂
PS Jutro prześlę Lirael wybrane fragmenty korespondencji 🙂
@The_Book: oczekujemy niecierpliwie, wirtualne bukiety czekają:D Ktoś gdzieś ostatnio wyśmiewał fetysz wąchania papieru:P Ja tam pisywałem na kartkach w kratkę z zeszytu, więc aromaty były przeciętne:) Porządny mail nie musi być pobieżny.
Naprawdę mnie zaintrygowałaś! Uwielbiam Mrożka, za to z żadnym dziełem Lema nigdy nie miałam do czynienia (niedługo ulegnie to zmianie). Muszę przeczytać tę książkę, to coś dla mnie!
A recenzja świetna, bardzo inteligentna, to chyba po lekturze "Listów";)
w Warszawie 5X Mrożek będzie to podpisywał – Empik na Marszałkowskiej, chyba sie wybiorę
Zacofany.w.lekturze –
w takim razie będę się bardzo, ale to bardzo starać, żeby odpowiedni e-mail został napisany jutro wcześnie rano 🙂
Zapach papieru to nie musi być Chanel to raczej kurz i lekki zapach nadpsutego jedzenia – POEZJA -tak zwana 😉
Jasne, że porządny mail to nie musi być pobieżny, lecz chyba to jednak rzadkość. Tej wersji będę się jednak trzymać 🙂
Uwaga techniczna: jak ktoś mądrze sobie mailowo koresponduje i nagle umrze to w jaki sposób dostać się do jego skrzynki nie znając hasła?
Serdeczności 🙂
Hiliko –
Polecam po stokroć, polecam 🙂
Dziękuję za dobre słowo 🙂 W cieniu mistrzów dojrzewam 🙂
Serdeczności wielkie 🙂
Przynadziei –
słyszałam! 🙂 Szczęściara! A z mojego "Poznaniowa" tak daleko:( Niestety!
Serdeczności wielkie i proszę przekazać pozdrowienia dla Mistrza 🙂
@The_Book: lekki zapach nadpsutego jedzenia? o matko kochana:P Co do hasła: nie oszukujmy się, z wrodzonego lenistwa większość z nas każe je zapamiętywać systemowi, a jeśli nawet nie, to zawsze jest jeszcze odbiorca:)
Zacofany.w.lekturze –
A jak na przykład jadą tym samym samochodem i wypadek…Albo ktoś tak sobie po cichutku z kimś piszę maile nie wtajemniczając nikogoz bliskich…Możliwości jest wiele…:)
A tak serio: pewno, że wszystko zależy od człowieka a forma (tu technologia) nie jest istotna.
Serdeczności wielkie 🙂
@The_book: mnożysz problemy:) A ja odpowiem: dwa równoczesne pożary, powódź u jednego i wybuch gazu u drugiego korespondenta, wyrażone w ostatniej woli życzenie bycia pochowanym w plikiem listów itepe:D Wielkie serdeczności również:D
Zacofany.w.lekturze –
Zacofany, Zacofany… "Problemy" były potrzebne jako przykład, żeby udowodnić absurdalność tego typu sporów. I jak napisałam w poprzednim komentarzu: wszystko zależy od człowieka. A jakość korespondencji również. Serdeczności olbrzymie 🙂
Proszę mnie nie podkręcać, bo ja tak potrafię niemal w nieskończoność:D Gdybyś się chciała tak pozabawiać, to zawsze możesz rozpętać dyskusję "książka papierowa kontra czytnik". Megagóra serdeczności:)
Zacofany.w.lekturze –
Zacofany, Zacofany… Ale już wszystko jasne. Człowiek to człowiek. No problemo! :)A "czytnik kontra książka pap." u mnie remis – więc bez szans na burzliwą dyskusję 🙂
Mount Everest serdeczności 🙂
@The_book: szkoda, że nie będzie dyskusji, lubię czytać, że jedni wolą wąchać okładki, a inni gładzić plastik obudowy:P Serdecznościami wypełniam po brzegi Rów Mariański 😀
Zacofany.w.lekturze –
a widzisz ja tak nudziara trochę jestem: lubię ksiązkowo-papierowo-kurzaście (podobno pylica to choroba zawodowa bibliotekarzy) i plastik też pogłaszczę :)Serdeczności po krańce kosmosu 🙂
@The_book: no to uważaj na siebie w tych pyłach:) Czy serdeczności są po krańce tego kosmosu, który się stale rozszerza, czy tego, który się stale kurczy?:)
Zacofany.w.lekturze –
dziękuję 🙂
Zdecydowanie ten rozszerzający się 🙂
A może po czarną dziurę – ale to chyba drastycznie brzmi 🙂
Pozdrawiam
Oj, jak mi tęskno za chwilami, kiedy się wypatrywało listonosza i samemu biegało na pocztę, lizało znaczki. I dokładało staran, żeby kartka papieru ładowana do koperty była jednak małym, własnym literackim 'dziełkiem'. Do e-maili trudno mieć takie serce.
Skiążka, o której piszesz, to – poza wszelkimi innymi wartosciami, które posiada – pewnie taki wehikuł do sentymentalnej podróży, dla tych, co pamiętaja jeszcze, jhak się pisze listy. I radość dla tych, co ciągle to robią (o ile istnieją takowi). Pewnikiem – warto sięgnąć. Mam nadzieję, że się nadaży okazja.
Desperate Househusband –
bez dwóch zdań. Gdzie ten klimat, zapach oraz oczywiście oczekiwanie…:)
Sam tekst serdecznie polecam – wiele wspaniałych fragmentów, tło epoki – reasumując cudeńko 🙂
Serdeczności wielkie 🙂
Agnes –
Polecam zarówno przejrzenie jak i lekturę 🙂
Świetna rzecz, naprawdę świetna rzecz 🙂
Serdeczności wielkie 🙂