Milicja, wódka i rock, czyli śledztwo w PRL-u. Ryszard Ćwirlej „Mocne uderzenie”

Londyn miał Sherlocka Holmesa, Los Angeles Philipa Marlowe’a, Wrocław Eberharda Mock. Poznań natomiast ma kaprala Mariusza Błaszkowskiego, podporucznika Teofila Olkiewicza i porucznika Mirka Brodziaka. Trzech dzielnych, niestrudzonych twardzieli, którzy nie cofną się przed niczym, aby w stolicy wielkopolski znów zapanował ład i porządek. „Mocne uderzenie” Ćwirleja to kryminał o dobrych i złych glinach. O precyzyjnie wyznaczonej granicy pomiędzy tym co moralne, a tym co dalekie od świętości. O świecie w kolorach czerni i bieli (i to nie tylko ze względu na czas wydarzeń – schyłek PRL-u). I choć powieść mocno wpisuje się w literacką konwencję gatunku, zachwyca kolorytem historycznym, festiwalowym klimatem Jarocina i precyzyjnością topograficzną Poznania.

Jest rok 1988. Schyłek epoki komunizmu. Trwa festiwal w Jarocinie. Dwójka młodych ludzi odkrywa w namiocie zwłoki nastoletniej dziewczyny. Niedługo potem na poznańskim śmietniku zostaje odnalezione ciało zamordowanego mężczyzny. Dwie ofiary łączy prawdopodobnie ta sama przyczyna śmierci, co za tym idzie – zbrodni musiała dokonać ta sama osoba. W trop za mordercą wyruszają wybitnie uzdolniony, stroniący od alkoholu, młody i bezkompromisowy kapral Mariusz Błaszkowski, podporucznik Teofil Olkiewicz amator zimnej wódki i „świętego spokoju” oraz Mirek Brodziak – milicjant o wyglądzie cinkciarza. Trzej nietuzinkowi i nieustraszeni bohaterowie, którzy najpierw w festiwalowej zawierusze, potem w poznańskich zaułkach, z wielką determinacją poszukują zbrodniarza. Tym bardziej, iż czasu jest niewiele. Po piętach bowiem depczą im esbecy, „źli chłopcy”, próbujący zatuszować całą sprawę. Śledztwo okraszone jest litrami zimnej „Żytniej” wódki, z każdą stroną akcja przyspiesza, by w ostatniej części książki nabrać zawrotnego tempa. Nie sposób się oderwać!
W książce Ćwirleja zachwyca przede wszystkim doskonale oddany klimat PRL-u. Cinkciarze, badylarze, prywaciarze. Pewex, kolejki, polskie krążowniki szos „Maluchy”. Na stronach „Mocnego uderzenia” oddycha się klimatem poprzedniego ustroju, a raczej jego schyłkiem. Wyraźne symptomy zmian odzwierciedlają się wypowiedziach i nastrojach społecznych. Festiwalowa młodzież nie szczędzi władzy uszczypliwości i złośliwości. Opis subkultur, nowych demokratycznych trendów to duży atut powieści. Tak samo zresztą jak opis zaułków i ulic Poznania – dla każdego mieszkańca tego miasta to prawdziwa frajda dokonać porównania pomiędzy dawnym a dzisiejszym wyglądem stolicy wielkopolski.
„Mocne uderzenie” to kawał dobrej pisarskiej roboty. Powrót do tradycji literatury kryminalnej. Prawdziwa gratka nie tylko dla poznaniaków, lecz również dla każdego, kto ceni sobie bohaterów z krwi i kości, kto preferuje wygraną „słusznej sprawy”, kto w końcu od czasu do czasu nie pogardzi kieliszkiem zimnej wódki.

 

***
Recenzja opublikowana na portalu „Lubimy Czytać”