(Wielko)polskie zwycięstwo. „Wielkopolanie pod bronią 1768-1921″  Marek Rezler

Jak w oczach przedstawicieli innych regionów Polski postrzegani są Wielkopolanie? Zachowawczy, oszczędni, konsekwentni. Te między innymi cechy, według słów Marka Rezlera, autora popularnonaukowego opracowania „Wielkopolanie pod bronią 1768-1921”, przyczyniły się do wielu zwycięskich walk w których udział brali przedstawiciele tego regionu. „Fenomen skuteczności”, który przysporzył mieszkańcom Wielkopolski wiele sławy i chwały, ale też co najważniejsze, pozwolił na przeprowadzenie jednego z niewielu zwycięskich polskich powstań i tym samym na odzyskanie niepodległości w 1919, po wielu latach zaboru pruskiego.

Książka Rezlera to usystematyzowany opis udziału Wielkopolan we wszelkich walkach prowadzonych z zaborcami na ziemiach polskich (w rozumieniu przedrozbiorowym). Autor wychodząc od zdefiniowania słowa „powstanie”, opisuje najważniejsze bitwy, przywódców, kreśli sylwetki szeregowych uczestników wywodzących się z regionu – począwszy od konfederacji barskiej, powstania listopadowego, przez niespokojne czasy Wiosny Ludów, powstanie styczniowe do postania wielkopolskiego prowadzonego w latach 1918-1919 włącznie. Rezler bardzo trzeźwo i rzeczowo opisuje przyczyny i skutki kolejnych walk niepodległościowych. Jak zauważa:

„W rzeczywistości więc w latach 1794-1918 absolutnie żadne z polskich powstań narodowych nie miło najmniejszych szans na uzyskanie pomocy z zewnątrz, ziemie polskie zdane były całkowicie na własne siły – de facto więc na klęskę.”

Na tle tej wyjątkowo chłodnej oceny polskich działań wojskowych Wielkopolanie w oczach historyka jawią się jako społeczeństwo, które znalazło swój wyjątkowy i co ważne skuteczny sposób na zaborcę – nie odmawiając jednak udziału w poszczególnych zrywach niepodległościowych na pozostałych terenach dawnej Polski. Nie militarny, lecz konsekwentny i stanowczy. Praca organiczna obejmująca swym zasięgiem trzy – cztery pokolenia Wielkopolan. Wybitne jednostki takie jak Karol Marcinkowski, Dezydery Chłapowski, Hipolit Cegielski to tylko niektóre nazwiska osób, które swoja pracą i postawą przyczyniły się wygrania tej „Najdłuższej wojny nowoczesnej Europy”. Następnie samo uderzenie –  zwycięska walka, której przyczyną stała się wizyta Ignacego J. Paderewskiego w  Poznaniu i w końcu wymarzona niepodległość – wolne państwo. Trzy etapowe zwycięstwo, jako określa je Rezler, nie byłoby jednak możliwe, gdyby nie specyfika zaboru pruskiego. Niemieckie rozumienie prawa i porządku, ale i też brak „poczucia humoru” (kuriozalna sytuacja – apel władz pruskich o zgłoszenie się ewentualnego właściciela broni porzuconej w lesie podczas trwania walk wyzwoleńczych), które nie pozwoliło na syberyjską zsyłkę dzieci wrzesińskich, czy rodziny Drzymały (co z pewnością uczyniłby zaborca rosyjski). Prawo obowiązujące wówczas w Poznaniu i okolicach umożliwiło również zainicjowanie Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, czy Spółki Akcyjnej Bazar. W konsekwencji Wielkopolanom słynącym z racjonalnego i wywarzonego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość, świetnej organizacji udała się sztuka zarezerwowana dla nielicznych – wygrane powstanie.

W Polsce owładniętej mitem powstań, mesjanizmu, kultem cierpienia i krwi, podejście mieszkańców wielkopolski jawi się jako naprawdę wyjątkowe. Rezler, który niewątpliwie jest zwolennikiem racjonalnej oceny polskich walk niepodległościowych zwraca także uwagę na to, że nasze poświęcenie, cierpienie, morze przelanej krwi i wyjątkowość naszych ziem, nigdy nie stałaby się przyczynkiem do odzyskanie niepodległości, gdyby ta nie leżała w interesie innych państw – chociażby Francji. Warto więc sięgnąć po pracę historyka, która będąc nowym, bardzo trzeźwym osądem nad dziejami Polski okresu zaboru, uwypukla dziś trochę zapomniany i lekceważony region kraju, którego mieszkańcy mieli wyjątkowy i niemały wkład w odzyskanie przez Rzeczypospolitą niepodległości.

***

Wszystkie cytaty pochodzą z: „Wielkopolanie pod bronią 1768-1921. Udział mieszkańców regionu w powstaniach narodowych”  Marek Rezler, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2011.

***

Za książkę dziękuję portalowi „Lektury reportera”

12 komentarzy

  1. Monia,
    ależ się wyspecjalizowałaś!
    Chcę Cię pozdrowić i czekam na jakąś notkę, do której uda mi się dopisać glossę, a tu jak nie Tazbir to zryw wielkopolski. 😉
    Do obu jestem nastawiona pozytywnie. Profesor Tazbir potrafi opowiadać. Wielkopolskę mam wokół siebie, to czasem jakiś pomnik czy nazwa ulicy lub park przenoszą mnie do chlubnych kart historii.
    Hmmm… 1768-1921, bardzo wczorajszy świat i pomyśleć, że pisze o nim Ktoś, komu dane jest być mocno i podwójnie tu i teraz. 🙂
    Nie mam tu na myśli Rezlera, choć on, oczywiście, pisze też. Właściwa hierarchia jest bowiem taka: najpierw Historia napisała, co uznała za stosowne. Potem (dr)Marek Rezler opowiedział, co człowiek powinien wiedzieć na powyższy temat. I – last but not least – Monia napisała wreszcie coś, co ja bez przymusu i spontanicznie przeczytałam.
    pozdrawiam!

    1. Tamaryszku – Ren –
      ależ mnie podeszłaś! 🙂 Słyszę, gdzieś z tyłu głowy ukrytego chochlika, który podpowiada mi, że The_book (zwana też Monią) wyzbyła się gdzieś dawnych spontanicznych, pełnych pasji recenzji (chociaż ostatnia poświęcona książce "Zabić drozda" jest chlubnym wyjątkiem)na rzecz wyważonych opinii. Ależ gdzie tam! Obiecuję poprawę – erupcje mało stonowanych przymiotników i znaków interpunkcyjnych bo oto przede mną "Na wschód od Edenu" i jeszcze kilka podobnych przyjemności :)Będzie miejsce i na glossę!
      Serdeczności weekendowe Drogi Tamaryszku oraz wiele przyjemności w noc oscarową! 🙂

    2. 😀
      Poprawa nie jest konieczna.;)
      Mnie i tak nie zwiodą wyważone słowa. Niemożliwy (lub prawie niemożliwy) jest wyrównany spokojny oddech u czytelniczki, która połyka książki na bezdechu i wykrzykuje, że przeczytała jednym szalonym brawurowym tchem…!
      (cytuję z pamięci!)

      Ja jestem jak najbardziej za arytmią. Chyba że miałaby szkodzić zdrowiu.:)

    3. Tamaryszku Drogi –

      dziękuję 😉

      bez dwóch zdań – w moim przypadku lektura książki równa jest przyspieszonemu tętnu i gdy zbliżam się do finału opowieści, wyścig dobiega końca – ja prawie na bezdechu, odurzona emocjami wykrzykuję: EUREKA (lub KLAPA) 🙂

      Arytmia?! Niechaj będzie! – lecz wolę chyba mało komercyjne, wręcz kameralne wystąpienia 😉

      A cytat – jakbym słyszała siebie 🙂

      Serdeczności na nowy semestr zajęć i obowiązków szkolnych 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *