Relacja z rzeczywistości „tuż obok”

Historia Halszki Opfer jest historią znaną. Jej autobiograficzny tekst „Kato-tato”, następnie jego kontynuacja „Monidło. Życie po Kato-tacie” stały się przyczynkiem do szeroko zakreślonej dyskusji na temat nieletnich ofiar molestowania seksualnego. Książka z miejsca stała się popularną i rozchwytywaną publikacją, ponieważ do tej pory w Polsce nikt z taką bezpośredniością i otwartością nie mówił o brutalnej i bezpardonowej napaści na fizyczną i psychiczną niewinność dziecka. Nikt też w Polsce, do czasu wydania tejże książki, nie zdecydował się na przełamanie zmowy milczenia, dotyczącego mitu polskiej rodziny jako ostoi najwyższych wartości moralnych, ale też na rozprawienie się z powszechnym przeświadczeniem, że sprawy rodzinne załatwia się bez udziału publiczności. W opowieści Halszki Opfer tabu zostało naruszone. Ona sama, najpierw jako kilkuletnia dziewczynka, potem już dorosła kobieta, za milczącym przyzwoleniem matki stała się kochanką własnego ojca. Wieloletnia patologia, która trwała, aż do ślubu bohaterki(!). Przemoc, niewyobrażalne cierpienie, potem złość. I literatura, która dla ofiary stać się miała swoistym katharsis, a dla otoczenia, rodziny i sąsiadów stała się w końcu mało komfortową relacją z życia „tuż obok”. Naruszeniem „norm” i „zasad” zbiorowej koegzystencji. Bowiem ofiara z zasady powinna milczeć. Ofiara z pokorą winna nosi swój krzyż. Ekshibicjonizm emocji nie jest na miejscu. Głośne i rzeczowe upomnienie się o swoją godność przyniosło bohaterce wiele rozgłosu. Pokłosiem tejże sytuacji były liczne wywiady prasowe i telewizyjne, w tym wywiad przeprowadzony w 2009 roku przez Katarzynę Surmiak-Domańską, dziennikarkę „Gazety Wyborczej”, „Mamo, odkryj kołdrę”. W 2011 roku reporterka postanowiła powrócić do tytułowego Mokradełka (nazwa fikcyjna), miejsca zamieszkania Halszki i ponownie przyjrzeć się sprawie, czyniąc, tym razem, głównym bohaterem nie osobę Halszki, lecz jej otoczenie – rodzinę, sąsiadów, przyjaciół a nawet lekarza.

W „Mokradełku” życie płynie na pozór spokojnie. Gospodynie gospodarzą, mężczyźni naprawiają auta, dzieci bawią się w piaskownicy. Życie „po Halszce” wraca pomału do normy. Zresztą ojciec kobiety już od kilku lat nie żyje. Teoretycznie nie ma sprawcy, nie ma problemu. Ale jest jeszcze „bezczelna” i obnosząca się ze swoim cierpieniem ofiara, która wszystkim napotkanym osobom bezpardonowo opowiada o swoich traumatycznych przeżyciach. Nie wróży to dobrze. Jak zauważa jej sąsiadka:

A u Halszki nic nie jest poukładane. Prawdziwa ofiara nie zachowuje się tak jak Halszka. Ofiara powinna zachowywać się jak ofiara. Najlepiej, gdyby to była taka biedna myszka. Biedna szara myszka. Która mało mówi o swojej krzywdzie. A właściwie w ogóle nie mówi. Powinno być tak, że my dowiadujemy się o wszystkim, ale nie od niej. Tak to sobie wyobrażam. Żyje we wsi skromna, cicha, niczym niewyróżniająca się kobieta – dobra matka, dobra żona, przykładna gospodyni. I nagle ktoś przychodzi i mówi: ”Spójrzcie na nią. Czy wiecie co ona przeżyła.”

Wszyscy wolą zapomnieć. Nie wspominać. Było, minęło. Nie warto rozdrapywać starych ran. Takiego samego zdania jest też inna bohaterka książki, Karolina – matka wykorzystywanej kobiety, która zdawać by się mogło, stanowi niesprecyzowane i demoniczne tło całej opowieści. Postać na której w dużej mierze skupia się autorka reportażu. Milcząca, bezkrytycznie zapatrzona w męża, dla której największą radością jest wyprawa na grób ojca swoich dzieci. Żyjąca w ciągłym przeświadczeniu co do słuszności swoich wyborów i uczynków. Mająca wielki żal do córki o nagłośnienie „sprawy”, szkalowanie rodziny, która jednak głęboko ukryte poczucie winy odpokutowuje słoikami z dżemem i paczkami makaronu, wręczanego córce po każdej jej niezapowiedzianej wizycie.

Jest i Halszka. Lecz jakby na boku głównego nurtu opowieści. Z rzadka dochodzi do głosu. Widzimy jej kompulsywne i wydawać by się mogło irracjonalne zachowania, które stanowią pokłosie traumatycznych doświadczeń. Kocha matkę, pragnie pogodzenia. Pragnie też wyznania winy przez rodzicielkę. Jednakże jej oczekiwania są daremne. Matka regularnie odwiedza grób Kato-taty, marząc o ponownym połączeniu z „dobrym i troskliwym” małżonkiem (!).

Książka Surmiak-Domańskiej to relacja z rzeczywistości „tuż obok”. Polska rodzina naznaczona piętnem patologii, której uczestniczka odważyła się przełamać zmowę milczenia. Nie zdarzą się to często, nie w takiej formie. Dlatego budzi niepokój otoczenia. Dlatego Halszka Opfer napiętnowana została społecznym ostracyzmem. Łamanie reguł wymusza drastyczne konsekwencje. Gdy sprawa dotyczy innego środowiska, wtedy można wyrażać ubolewanie i współczucie. Autorka, która mocno wkracza i angażuje się w świat bohaterów, w reportażu stara się przedstawić bardzo szerokie spektrum problemów życia „po traumie”, które jak się ostatecznie okazuje, nie może mieć happy endu. Życie Halszki określone już zostało, gdy miała 4 lat, kiedy jej ojciec pierwszy raz wszedł do jej sypialni, a matka milcząco na to przyzwoliła. „Mokradełko” to relacja z tego, co stracone i nieakceptowane. Bardzo mocna i ważna relacja. Niestety.

Cytat za: „Mokradełko”, K. Surmiak-Domańska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012 r.

***

6 komentarzy

  1. Czytałam "Kato-tatę" i byłam pełna podziwu dla Halszki, że odważyła się mówić o swoich przeżyciach całemu światu narażając się na dezaprobatę otoczenia.
    Myślę, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim zmieni się mentalność ludzi i przestaną obwiniać ofiary za walkę o własną godność.
    "Mokradełko" wskakuje na moją listę "must have".

  2. Maya –
    ja niestety nie czytałam "Kato-taty" – znam treść od osób trzecich. Szalenie obawiam się tego tekstu. Dlatego odkładam lekturę.

    Ja również uważam podobnie. Trudno uporać się z "problemem" jeśli on nas bezpośrednio dotyczy.

    A książkę gorąco polecam.

    Pozdrawiam 🙂

  3. Niby 21 wiek, ale wciąż pokutują jakieś poglądy sprzed lat. Ofiara powinna być ofiarą, siedzieć cicho… Ludziom się nie podoba, że Halszka odważyła się opowiedzieć o swoim koszmarze, bo sami widzieli, co się działo przez wszystkie lata, a nikt nie reagował. Matki nie zrozumiem nigdy.

  4. Lilithin –
    myślę, że podobnie jak tzw. osoby trzecie – ich poczucie winy w konsekwencji, takie a nie inne postrzeganie sprawy, bardzo podobnie działa mechanizm obronny u matki. Złość i brak reakcji to specyficzna samoobrona. Ale w przypadku matki taka postawa jest niedopuszczalna. Zgadzam się, aż trudno uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się tuż za ścianą, w naszej polskiej, uładzonej rzeczywiści.

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  5. Nie czuję się na siłach żeby przeczytać Kato-tato… Straszne, że takie historie dzieją się co dzień, często tak blisko… Takich ludzi jak Halszka trzeba wspierać, nie wyobrażam sobie co czuła, co czuje nadal. Dzieci są takie bezbronne. Niestety – to właśnie z dzieci później wyrastają dorośli, którzy krzywdzą i powodują cierpienie, tak jest na świecie – wszędzie, bo taka jest natura człowieka. Smutne. Cudem w tym wszystkim są ludzie, którzy sieją dobro. Może jednak jest ich więcej?
    banita

    1. Banita –
      ja również odkładam lekturę na później. Przerażająca jest historia Halszki a faktycznie – jeszcze bardziej przerażająca jest reakcja otoczenia lub trafniej brak reakcji.
      A ja jednaj wierzę w ludzi. Tak myślę, że Ci "dobrzy" są jednak w większości 🙂

      Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *