„Miłość z kamienia” jest dogłębnym studium cierpienia i strachu. Strachu, który naznaczył życie Grażyny Jagielskiej i wpłynął ostatecznie również na życie jej męża. To tekst o tym, jak zdradzieckie i chorobotwórcze mogą być poświęcenie i miłość. Przejmująca, niemal ekshibicjonistyczna rzecz, a przy tym: kameralna, szalenie ważna książka.
On – Wojciech Jagielski uznany dziennikarz, publicysta, korespondent wojenny. Wieloletni współpracownik „Gazet Wyborczej”. Ona – żona korespondenta, przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się czekaniem (poza tym m.in. matka, tłumaczka, pisarka). „Miłość z kamienia” to intymny zapis relacji pomiędzy małżonkami. Pomiędzy mężczyzną, który realizuje własne pasje i ambicje, i kobietą, która sama wyznaczyła sobie rolę czekającej. Pomiędzy osobą, która nie odczuwa lęku, a kimś, kto w zamian otrzymuje cały wojenny strach. Nie znajdziemy tu oskarżenia; to raczej dramatyczne, intymne świadectwo, spisane pięknym językiem.
W znakomitej powieści Atiqa Rahimiego „Kamień cierpliwości” główna bohaterka, Afganka, czuwa nad łóżkiem sparaliżowanego męża bojownika. Kobieta po latach cierpień i upokorzeń w końcu otrzymała szansę, by głośno wypowiedzieć swój żal, frustracje i złość. Tytuł tekstu nawiązuje do perskiego mitu. Kamieniowi powierza się wszystkie swoje tajemnice, cierpienie, ból. W końcu kamień wybucha. Rozpryskuje się na tysiące pomniejszych cząstek, przynosząc wolność temu, kto mu zawierzył. Czyż nie podobnie jest z książką Grażyny Jagielskiej? Czy nie jest to swoisty kamień cierpliwości, na którym spisane zostały 53 wojny? „Miłość z kamienia”, podobnie jak powieść Rahimiego, jest swoistym katharsis, które może (lecz nie musi!) być punktem wyjścia do dalszych działań. Jednak tytułowy kamień w książce polskiej autorki wydaje się semantycznie bardziej pojemny. Jest on bowiem nie tylko źródłem wszelkiego cierpienia, lecz także stabilizacji i trwania – Jagielska trwa przy swoim mężu wbrew wszystkiemu, nawet zdrowemu rozsądkowi, zupełnie jak Afganka u Rahimiego. Jednak w przypadku tej ostatniej jest to trwanie narzucone mocą prawa i obowiązku, to pierwsze naznaczone jest miłością.
„Miłość z kamienia” miała być elementem terapii – ostatecznie przeistoczyła się w dostępną dla każdego książkę. Niepokoić może jedynie, czy nie jest to publikacja zbyt intymna i kameralna, aby komentowało i analizowało ją szerokie grono odbiorców. Odwaga, kuracja, chwyt komercyjny – nieważne. Ważne jest to, że czytelnik otrzymał do ręki kawał bardzo dobrej literatury. A dobra literatura broni się sama.
Rzeczywiście znakomity początek roku, gratuluję i powodzenia:).
A książka pani Jagielskiej również mi się podobała, ba, wstrząsnęła mną do głębi. Nieprawdopodobna historia w tak cudowny sposób opisana!
Jane Doe –
dokladnie – historia niezwykła i przerażająca zarazem. Bardzo ważny tekst.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie 🙂
Szczere gratulacje 🙂
Pisanyinaczej – dziękuję i pozdrawiam 🙂
Książka zdecydowanie dla mnie. Zaraz zapisuję ją do swojej poczekalni 😉
K-Alinki –
zdecydowanie, pozycja warta uwagi 🙂
moc serdeczności 🙂
można dołączyć się do Twojej radości? juppi!!!
Przynadziei –
ależ oczywiście – z podziękowaniami 🙂
moc serdeczności 🙂
I ja przyłączam się do gratulacji. Oby nowo nawiązane współprace były owocne dla obu stron. Życzę wielu dalszych sukcesów 🙂
Miłośniczka Książek –
bardzo, ale to bardzo dziękuję 🙂
moc serdeczności 🙂
Szczerze gratuluję 🙂 To bardzo dobre wiadomości. Jeśli zaś chodzi o książkę to zdecydowanie "moja" literatura. Kupiłam swój egzemplarz jednak wyjątkowo pożyczyłam go jeszcze przed czytaniem :/ Dziwne, teraz choć mam morze innych książek to "tęsknię" właśnie za nią. Czy to już choroba? 😉 Pozdrawiam ciepło.
Niespiesznie – to ja nigdy, ale to nigdy nie zdarzyło mi się pożyczyć książki przed czytaniem. Ukłony w pas za odwagę i czytelniczy altruizm 🙂 Oj, ja też jestem tą chorobą zarażona. Oj, tak 🙂
moc serdeczności 🙂
Ja też przymierzam się do tej książki, tym bardziej, że zachęciła mnie rozmowa Michała Nogasia w audycji Z najwyższej półki, a Twoj recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła.
Florence w Polsce?! Gdzie, kiedy?
Mag – książkę gorąco polecam, bo faktycznie wyjątkowa. A Florence będzie w Krakowie 10 sierpnia na Coke Festiwal 🙂 I chyba się wybiorę 🙂
moc serdeczności 🙂
ja chyba też się wybieram 🙂 ściskam ciepło, choć za oknem mrozy
Gratulacje!
A ta bezpośrednia współpraca z Czarnym to na czym będzie polegała? 🙂
Kornwalio – dzięki, dzięki. A bezpośrednia współpraca będzie polegała na tym, że dostanę książkę o którą poproszę. Bo generalnie z Czarne nie nawiązuje współpracy z pojedynczymi blogerami, raczej literackimi portalami etc. 🙂
Serdeczności moc 🙂