„Profesor Stoner” John Williams

„Wyjątkowo zwyczajny człowiek”

Każda historia zaczyna się od słów – ważnych lub nieistotnych (zależnych jest wiele).  W tym konkretnym, powieściowym przypadku – „Profesor Stoner”- od słów kreślonych ręką samego Szekspira: Dlaczego twa serce mocniej kochać łaknie/ Wszystko, czego wkrótce niechybnie zabraknie. William Stoner, główny bohater książki Williamsa, najpierw porzuca rodzinne gospodarstwo, a potem studia na wydziale rolnictwa dla literatury właśnie. W wieku lat dziewiętnastu, ten chłopski syn pakuje swój skromny dopytek, całuje matkę na pożegnanie, ściska prawicę ojca i ubrany w swój najlepszy, bo jedyny garnitur, w roku 1910 zapisuje się na Uniwersytet Missouri z zamiarem zgłębiania tajników gleboznawstwa i pokrewnych dziedzin. Jednak zajęcia z literatury angielskiej u ekscentrycznego i charyzmatycznego wykładowcy Archera Sloane, na tyle zawracają mu w głowie, że młody Stoner zauroczony szekspirowską frazą, całe swoje zawodowe, ale także poniekąd prywatne życie, wiąże z uczelnią. Najpierw jako doktorant, potem już jako profesor.

Egzystencję Stonera można streścić w jednym zdaniu: życie nad wyraz przeciętne, którego kurs wyznacza niespotykane wręcz poczucie moralności. Najpierw szczęśliwe, choć pracowite dzieciństwo spędzone na roli, potem studia pełne wyrzeczeń, ślub z Edith – panną  z dobrego domu, narodziny córki Grace, kariera naukowa, romans z doktorantką, konflikt z innym profesorem, w końcu choroba i śmierć. Wszystkie te elementy, stadia życia, naznaczone są smutkiem, cierpieniem, ale w żadnym wypadku nie rozczarowaniem. Stoner przyjmuje bowiem wszystko ze stoickim spokojem i zrozumieniem. Małżeństwo okazuje się farsą. Ukochana córka, która w dorosłym życiu nie potrafi poradzić sobie z otaczającą ją rzeczywistością, popada w alkoholizm. Praca badawcza Stonera nie jest w żaden sposób odkrywcza i przełomowa. W końcu zakończenie romansu z ukochaną Katherine – cios, który powinien zupełnie załamać bohatera. Jednak Stoner to człowiek, który godzi się na wiele, cierpi, wybacza, rozumie. Takie jest życie. Są sprawy ważniejsze od własnych potrzeb. Jak czytamy w zakończeniu powieści: Marzył o prawości i czystości absolutnej, a znalazł kompromis i obezwładniającą trywialność. Wymarzył sobie mądrość, a po wielu latach znalazł ignorancję.

A jednak Stoner, tak pogardzany przez wielu, przez wielu wykorzystany, umiera, zdawać by się mogło –  szczęśliwy, otoczony książkami. Odchodzi w towarzystwie wiernej i oddanej literatury, która przez wiele lat była dla niego cichą przystanią, towarzyszką życia, źródłem rozważań, ale także pracy i przyjemności.

„Profesor Stoner” to przepiękna i  genialna przypowieść o życiu i cierpieniu. O przemijaniu, o ograniczeniach, które sami sobie fundujemy. O kruchości życia. Pozycja jakże potrzebna w czasach, kiedy wydaje nam się, że wszyscy jesteśmy wyjątkowi, a przeciętność jest słowem wręcz obraźliwym. Williams ostrzega: masz jedno życie, nie zmarnuj go. Stoner stara się robić wszystko, żeby pozostać sobie wiernym, choć w oczach innych zdaje się być naiwny, wręcz groteskowy. Historia zwykłego/niezwykłego człowieka.

Ta niewielkich rozmiarów książka, to mądra i potrzebna lektura. Bardzo mądra i potrzebna lektura. Moralitet na miarę naszych czasów.

Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać” 

11 komentarzy

  1. Agnieszko – ja chyba też go w tej kwestii nie rozumiem. Chciałam napisać, że Stoner poddawał się wszystkiemu, co go spotkało z niebiańskim spokojem, bez emocji, ale w przypadku konfliktu na uczelni walczył do końca. Może zaważyły relacje z żoną, a może to nie była to jego ukochana literatura? Trudno orzec.

  2. Nie mogłaś zrobić lepszej przysługi tej książce niż powyższą recenzją. Bardzo ładna 🙂 "Pozycja jakże potrzebna w czasach, kiedy wydaje nam się, że wszyscy jesteśmy wyjątkowi, a przeciętność jest słowem wręcz obraźliwym". Chyba wielu przydałoby się przeczytać taka książkę …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *