„Siedem wzgórz Katowic” Paweł Fic
Trudno debiutować w kraju, gdzie czytelnicy mają status mniejszości intelektualnej (jak to pięknie i trafnie powiedział kiedyś Stefan Chwin). A już zupełnie trudno, gdy mamy do czynienia z gatunkiem innym niż literatura popularna. Taka literatura piękna (przez wielkie P!), taka proza artystyczna/poetycka, toż to gatunek na wymarciu. Niszowy, że aż strach! A niesłusznie, całkiem i bezpodstawnie, niesłusznie. Wystarczy bowiem sięgnąć po książkę Pawła Fica „Siedem wzgórz Katowic” i przeniesiemy się do zupełnie innej krainy, do świata baśni, do świata szczegółu i literatury, nie tyle utylitarnej, co pięknej właśnie.
„Siedem wzgórz Katowic” to podróż drogami i bezdrożami Katowic. Wędrówka w której liczy się przede wszystkim sam aspekt przemieszczania się, nie zaś cel. Główny bohater spotyka podczas swej tułaczki całą galerię osobliwości – więźnia, który właśnie opuścił mury więzienia, młodego człowieka wyrzuconego z domu, przypadkowego mieszkańca wieżowca… A każdy z nich nosi w sobie opowieść, jak i jest przyczynkiem do snucia takowej. Narrator zdaje się być swoistym zbieraczem opowieści, ale też ich przekaźnikiem, polską-niepolską Szeherezadą, która snuje siedem baśni z pogranicza jawy i snu. Lecz w tym przypadku tłem opowieści nie jest mityczny wschód, lecz industrialne i przemysłowe Katowice. Jakże inna i piękna polska historia.
Książka Pawła Fica jest bez wątpienia tekstem godnym uwagi. Innym niż ten, do którego przyzwyczaił nas rynek wydawniczy oferujący w większości produkty literaturopodobne. Zwarta i bardzo treściwa proza, która wręcz nakazuje pochylić się na szczegółem, nad fragmentem, nad zdaniem, sylabą, pojedynczym znakiem. Refleksyjna i godna polecenia proza.
Wesołych! A kubek rewelacyjny!
Mag- bardzo dziękuję i Tobie również 🙂 🙂 🙂
Koniecznie zapamiętam autora. Uwielbiam prozę poetycką. Jeśli nie czytałaś, mogą Ci się spodobać "Chochoły" Szostaka (proza kreacyjna, z której wyłania się Kraków) oraz "Dukla" Stasiuka. Nie można zapominać także o polskim prekursorze tego pogranicznego gatunku, Brunonie Schulzu.
Schulza oczywiście tak i Stasiuka również. A teraz muszę sięgnąć jeszcze po Szostaka. Bardzo dziękuję za wskazówkę 🙂