Kryminalistka zaczyna się o mocnej sceny. Skołowana, przestraszona i rozdygotana autorka poczytnych kryminałów [sic!] musi się ukrywać. Przyznaje się do zabójstwa dwóch osób. W krótkich, żołnierskich słowach przekonuje, nas – czytelników, że wszystkie zdarzenia, których była uczestniczką, to tylko wyjątkowo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Ona – ofiara serii niefortunnych zdarzeń, ucieka przed czyhającym niebezpieczeństwem ze strony wspólników męża oraz bezwzględnej, ale też zgoła niefrasobliwej policji. Wszystkie dramatis personae tej opowieści, od dobrotliwej potentatki ziem polskich Brygidy, przez przystojnego i jurnego policjanta Sebastiana Liwca, po biuściastą Lidię stanowią ważny element układanki. I co istotne! są także potencjalnym źródłem niebezpieczeństwa. Trzeba to podkreślić po dwakroć, gdyż nieufność i niepokój towarzyszą bohaterce na każdym kroku. No, przynajmniej według wersji tytułowej kryminalistki – Joanny. Zatem pierwsza, otwierająca i intrygująca scena, która jest obietnicą przygody i która tej obietnicy czyni zadość.
Zatem mamy kobiecą bohaterkę, która stanowi alter ego Joanny Jodełki. Bo pisarka, bo skończyła historię sztuki, bo Kryminalistkę zadedykowała samej sobie. Ale któż to wie! Gdyż Jodełka to zacny i utalentowany gracz. Ciągle kluczy i zmienia trop. Raz mamy zatem narratora pierwszoosobowego (co by pokochać, współczuć i utożsamić się z bohaterką), a innym razem poznajemy zdarzenia z perspektywy osoby trzeciej. Raz zdaje się, mamy do czynienia z pastiszem i autoironią (choćby wspomnieć: problemy ze sprzedażą nakładu i krytyką literacką, karykaturalność niektórych głównych postaci), a innym razem z bardzo poważną grą o życie. Jodełka, i to widać od razu, bardzo dobrze zna konwencje gatunku i wykorzystuje ją do cna. A zakończenie to dopiero majstersztyk i miód na serce oraz duszę! Więcej nie zdradzam, bo nie mogę, bo popsuję i lekturę, i zabawę!
Dawno, ale to bardzo dawno nie czytałam tak zmyślnego i inteligentnego, polskiego kryminału. Czytajcie, Drodzy czytajcie, a będziecie usatysfakcjonowani!
PS Chyba (gdyż jestem ofiarą pomroczności!) wcześniej czytałam „Kamyk” Jodełki i nie byłam wcale zadowolona. Ale pierwsze koty za płoty. Zawsze, ale to zawsze pisarzowi, bądź pisarce należy dać drugą szansę etc. To się sprawdza (patrz: casus Nesbo).
Ooo, brzmi fascynująco — zwłaszcza że oryginalność nie polega na kolejnej fantastycznie makabrycznej zbrodni, ale na formie opowiadania. O książce (ani o autorce!) nie słyszałam, ale już sobie zapisuję, żeby nie zapomnieć.
Dla mnie bomba. Przepoczwarzam się właśnie w fankę Jodełki 😉 Owocnych, czytelniczych doznań 🙂
Nigdy nie czytałam dobrego, polskiego kryminału dlatego czas to zmienić! Chętnie spędzę z ta ksiazką pare godzin, dni, gdyż już od początku Twojej recenzji zaciekawiła mnie. Zarówno historia jak i wykonanie 🙂
Mam nadzieję, że sie nie zawiodę!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
Dziękuję za zaproszenie, a książkę polecam gorąco 🙂
Dużo już słyszałam na temat tej książki, a z każdą recenzją jestem bardziej chętna do jej poznania. Z radością sięgam po dobrą twórczość polskich autorów. 🙂
I ta książka zaprawdę jest taką właśnie pozycją: kawał dobrej, polskiej literatury 🙂
Oooo, poszukam, poszukam, brzmi lepiej niż dobrze, zwłaszcza, że sposób narracji mniej konwencjonalny 🙂
no właśnie! 🙂 A wszyscy kryminalisci tak na jedno kopyta, ale można inaczej, oj można 🙂 Polecam! 🙂
polecam i ręczę prawą ręką (jestem leworęczna! ) 🙂
Nie, nie i jeszcze raz nie:) Fabuła dobra i zaskakujaca (i o to chodzi w kryminałach), ale fatalny, tandetny styl!
A Miłoszewski? Zwłasza "Ziarno prawdy" – świetne.