Pyszna i świetna jest ta dehnelowska/tarczyńska podróż do Krakowa roku 1893. Igranie z konwencją kryminału, drobne i nad wyraz sympatyczne uszczypliwości względem przywar krakowskich mieszczan, genialna kreacja profesorowej Szczupaczyńskiej i dziewiętnastowiecznej stolicy Małopolski. Autorom udało się stworzyć doskonały literacki pastisz i kawał całkiem niebanalnej rozrywki. Weźmy bowiem dla przykładu takie zdanie:
Sumy niedzielnej, jak zwykle, wysłuchali profesorstwo w Mariackim, niedawno wymalowanym przez mistrza Matejkę i jego uczniów jak średniowieczna szkatuła: szafirowe tło usiały złote gwiazdy i anioły, którym twarzy użyczyły co urodziwsze córki mieszczan krakowskich, a także – dzięki specjalnej protekcji – pewna córka nieurodziwa, ale o tym sza.
Trudno się nie zachwycić, prawda? Tak samo, jak nad wspomnianą już wcześniej, postacią profesorowej. Krakowskiej mieszczki (Zofia pochodzi jednakże z Przemyśla – do czego nawet na torturach się nie przyzna), która spędza czas zajmując się domem, biorąc udział w różnorakich działaniach charytatywnych, pilnując służby, plotkując oraz dbając o karierę męża. No i Poe! Bowiem należy podkreślić, że Zofia Szczupaczyńska jest wielką wielbicielką opowiadań amerykańskiego pisarza. Ponadto, nasza bohaterka, ma niemałe ambicje, sporo oleju w głowie, dużo wolnego czasu i wielką ochotę na działanie. Gdy więc w Domu Helclów dochodzi do zabójstwa, rezolutna profesorowa postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Po licznych perturbacjach – fakty zaczęły się zazębiać a Szczupaczyńska doznała prawdziwego olśnienia – i zagadka została szczęśliwie rozwiązana. Ale w jakimż stylu! Prawdziwy majstersztyk. Żeby nie zdradzać więcej: Agatha Christie chyba pękłaby z dumy i szczęścia. Sir Arthur Ignatius Conan Doyle także.
Niemniej wspaniale został opisany Kraków tamtego okresu i jego jasny i precyzyjny porządek społeczny oraz towarzyski. Gdzie miejsce w teatralnej loży i kondukcie pogrzebowym mistrza Matejki jest wypadkową bogactwa, wpływów i pochodzenia (całe szczęście, że uczniem profesora Szczupaczyńskiego był Tadeuszek Żeleński potomek szanowanej familii). Gdzie najważniejsze są pozory i stały porządek: śledztwo śledztwem, ale groby na Wszystkich Świętych należy wyszorować. Wszelka zmiana i novum jest zatem złem w czystej postaci.
„Tajemnica Domu Helclów” Dehnela i Tarczyńskiego to fenomenalna literacka robota. Autorzy zadbali o każdy szczegół, kreacje postaci, wątek fabularny – wszystko dopięte na ostatni, prozatorski guzik. Czytelnicza satysfakcja gwarantowana!
Cytat smakowity, recenzja ciepła – po książkę na pewno sięgnę.
polecam serdecznie 🙂
Byłam dzisiaj na spotkaniu w Denhelem i Tarczyńskim w Sopocie. I tak chciałam przeczytać tę książkę, ale po tym jak o niej opowiadali mam ochotę rzucić wszystko i biec do księgarni. Jeśli będą w Poznaniu to polecam się wybrać! 🙂
Byłam kiedyś na spotkaniu z samym Jackiem Dehnelem i było to najlepsze spotkanie autorskie w jakim uczestniczyłam. W Poznaniu panowie byli – niestety zmorzyło mnie zapalenie zatok. Żałuje bardzo 🙁
"Tajemnica domu Helclów" to moje MUST-READ na najbliższy czas! Jacek Dehnel potrafi pisać smakowicie i, jako jeden z niewielu wciąż próbuje sił w coraz to nowych literackich konwencjach – teraz kryminał, już niedługo wyczekiwany przeze mnie z niecierpliwością "Dziennik roku Chrystusowego"… Zapowiada się fascynująca czytelnicza jesień 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za wpis 🙂
http://lezeiczytam.blogspot.com
Polecam! Na pewno będzie to satysfakcjonująca lektura! 🙂
Żałuję, że nie dane było mi zobaczyć naszych pięknych miast takich jak Kraków, Warszawa, czy Poznań jeszcze przed II wojną światową… 🙁
Ja również! Zapewne zapierający w piersiach dech widok 🙂
Ja zachwyconą tą książką, reklamuję "Tajemnicę…" gdzie się da ! Ostatnio spotkałam podróżników z "Busem przez świat", owszem było o podróżach…, ale ja tak "moderowałam" rozmową, żeby zejść na literaturę i Jacka Dehnela… Tytuł zapisany – obiecali, że przeczytają 🙂
Ja też ją propaguję wszędzie, bo jest tego, bez dwóch zdań, warta! 🙂 Rewelacyjna powieść fantastycznego autora 🙂