Polska prowincja, wiek ubiegły, czas wojny. Dobra Niemka, której Zły Polak odmawia pomocy, rzuca w odwecie przekleństwo. Jan Łabendowicz już nigdy nie znana spokoju, a jego koszmarne i lepkie od potu sny już zawsze będą przypominały o tym niechrześcijańskim uczynku. I klątwa stanie się, tak przynajmniej twierdzi główny zainteresowany, przyczyną wszelkiego zła i nieszczęść, które go w życiu spotkają. Chociażby wspomnieć kolor synowskiej skóry. Drugie dziecko Jana – Wiktor to albinos. Chłopiec o dziwnym, bo niespotykanym we wsi kolorze skóry (dopiero list ciotki z Ameryki co nieco wyjaśni). Chłopiec, którego fascynują sprawy inne niż przyziemne, śmiertelne (śmiercionośne?!) wręcz. Odrzucony przez wiejską społeczność, dopiero w obsypanej bliznami Emilii/Milce z Geldów znajdzie zrozumienie i miłość. Tak właśnie połączą się losy dwóch polskich rodzin (nie pierwszy raz zresztą). Owocem tejże miłości będzie Sebastian, który mimo niezbyt rzeczowej i honorowej natury wyjaśni rodzinne tajemnice, i tym samym przepędzi wszystkie biesy i demony, które do tej pory mąciły myśli Geldów i Łabendowiczów.
„Dygot” to opowieść o ludzkim losie, który determinuje nie przeznaczenie, jak myślą bohaterowie, ale rzecz jasna, procesy fizjologiczne. To zatem, albo przede wszystkim, opowieść o fantasmagoriach. Ale też opowieść o polskiej prowincji, którą autor stwarza z odmiennych i zasadniczo różnych pierwiastków: siły nadprzyrodzonej, magii wręcz (cygańska klątwa) oraz naturalizmu (postać Dojki, czy scena: próba zabicia kota przez małego Wiktora etc.). To w końcu historia, która zawiera świetne fragmenty, jak chociażby ten dotyczący relacji sowy Durnej i Kazimierza oraz średnich – wspomnieć poznański epizod życia Sebastiana i egzaltowane zakończenie.
Powieść Małeckiego jest powieścią dobrą, aczkolwiek nie wybitną. Niestety, ale podczas lektury miałam także dość mocne skojarzenie z „Drachem” Twardocha, który także, ale zdecydowanie mocniej i lepiej, pisze o błahości ludzkiego losu. Piszę niestety, ponieważ miała wrażenie, że dotykam historii już gdzieś zasłyszanej. Jako osoba z natury na wyraz ostrożna, nie nadużywałabym również porównań do Myśliwskiego, zwłaszcza do niego.
Reasumując ten chaos mych myśli: „Dygot” to powieść ciekawa i dobrze skrojona. Taka powieść środka. I choć niedoskonała, to i tak zasługująca na uwagę. Myślę, że odbiorcy zostało zbyt wiele obiecane – stąd ten dysonans. Ponadto, jestem przekonana, że Małecki jeszcze nie raz nas mile zaskoczy. Oby! Oby!
Mnie się ta książka podobała bardziej, niż Tobie, choć zgadzam się, że ma swoje niedociągnięcia. I jakoś tak się cieszę, że nie tylko mnie "Dygot" kojarzył się na pewnej płaszczyźnie z "Drachem" – jednak mi się nie wydawało 😉
Być może, nawiązując do podobieństwa z Twardochem, moje skojarzenie było spowodowane sąsiedztwem lektur. Ale rzeczywiście mają kilka znaczących punktów wspólnych i Twarodch w tym zestawieniu wypada znacząco lepiej. Małecki – młody chłopak jeszcze zdąży zabłysnąć 🙂
Powieść mi się podobała, wyniosłam z niej kilka ciekawych motywów, jednak rzeczywiście cały ten PR nie pomógł – z porównania Małeckiego do Tokarczuk i Myśliwskiego nie mogło wyjść nic dobrego. Ja nawiązałabym tu raczej do Orbitowskiego. Jednak, jak powiedziałam, to była dobra książka. Myślę, że autor będzie miał jeszcze sporo do powiedzenia 🙂
A Orbitowski grzeje półkę. Muszę sięgnąć 🙂 Ja również liczę, że Małecki dopiero się rozgrzewa – trzymając się nomenklatury sportowej 🙂
Nie znam jeszcze powieści i nie wiem czy mi się spodoba, ale okładka bardzo intryguje 🙂
Okładka zaskakująca. To fakt! 🙂
Mega jestem ciekawa tej książki! Bardzo mnie fabuła intryguje, ale ostatnio mam jakiegoś pecha: sięgam po wydawałoby się ciekawe książki, a napotykam nudę i oklepanie… Faktem jest, że czesto marketing książki jest lepszy od samej książki. Mam nadzieję, że przy tej powieści tak nie będzie 🙂
Ja mam mieszane uczucia, cho to nie jest zła książka. Dobra, aczkolwiek nie wybitna. A sięgnąć warto! 🙂
"Dygot" wspaniały! Rzeczywiście, i mi kojarzył się z "Drachem", który mną nieźle sponiewierał. Inne historie, klimat ten sam. 🙂
Bez wątpienia – bardzo podbna. Ale dla mnie zdecydowanie lepszy jest Twardoch 🙂
Jakuba Małeckiego kojarzę tylko z "Błędów", horroru który przeczytałam ze względu na Poznań jako miejsce akcji. O "Dygocie" czytałam już sporo. Zwykle piszą o nim dobrze lub bardzo dobrze, więc mimo tych niedociągnięć, które wyłapałaś, wciąż jestem jej ciekawa. 🙂
Ja przedtem czytałam "Dżosefa" i też bardzo mi się podobał. Generalnie to jest dobra powieść, ale bez szału. Ciekawa i wciągając, tylko chyba tej iskry bożej brak! 😉
A gdzie trzy zdania? 😛
tej! 😉 Idź komentować gdzie indziej 🙂
Dziękuję, wreszcie bez górnolotnych haseł i niezrozumiałych dla mnie zachwytów 😉 "Dygot" był bardzo dobry na początku, a potem to już coraz większa nuda i błąkające się wciąż pytanie "ale do czego to właściwie zmierza?" Mam wrażenie, że Małeckim się teraz wszyscy zachwycają, bo koledzy zrobili mu dobrą reklamę.