Wymagam od kryminału, żeby był: mroczny, inteligentny, trzymający w napięciu. Wymagam też, żeby był emocjonalną bombą, która poruszy trzewia i wyobraźnię. Oczekuję nie tylko dobrej rozrywki, ale także ciutek literackiego sznytu i ździebko społecznego przesłania (jakkolwiek to patetycznie brzmi i pachnie utylitaryzmem odziedziczonym, w moim osobistym przypadku, po licznych reportażowych lekturach). Gdy więc zostałam zmuszona przemocą (w wersji ocenzurowanej: namówiona) przez koleżankę z pracy (która ma bloga o Bułgarii jak ta lala!), żeby przeczytać „W obcej skórze”, pomyślałam, że raz kozie śmierć. I koza na szczęście przeżyła! A obawy były spore, gdyż książka brytyjskiej autorki to debiut. Choć były też przesłanki niosące obietnice dobrej lektury: wspomniana wyżej koleżanka jest czytelniczką bardzo krytyczną oraz powieść otrzymała nagrodę Theakstons Crime Novel of the Year 2015 za najlepszy kryminał minionego roku w Wielkiej Brytanii. Ale od początku…
W ośrodku dla ofiar przemocy domowej poważnie zraniony zostaje mężczyzna, który niepostrzeżenie dostał się do mocno chronionego budynku. Został ugodzony nożem w klatkę piersiową, a podejrzenie pada na jego żonę, która jest jedną z podopiecznych ośrodka. Sprawa, która na początku wydawała się bardzo klarowna (obrona własna), z czasem przybiera zupełnie nieoczekiwany bieg. Jest tajemnica, jest śledztwo i jest zaskakujący finał – to, rzecz jasna, elementy stałe i konwencjonalne. Ale w książce Brytyjki jest jeszcze coś, co sprawia, że faktycznie śmiało można po nią sięgnąć. Wymienić można chociażby trzy bardzo mocne punkty: świetnie zarysowana postać drugoplanowa Noaha Jake’a, zagadka zabójstwa rodziców detektyw Marnie Rome oraz symultaniczne, pomniejsze śledztwo w sprawie uprowadzenia muzułmańskiej dziewczyny. Hilary bez wątpienia świetnie, mimo debiutu, radzi sobie z wielowątkowością fabuły i kreacją postaci. Choćby wspomnieć główną bohaterkę – Marnie Rome – osobę głęboko pokaleczoną, dwuznaczną, skłonną do aktów autodestrukcji. Nie jest postacią przezroczystą, ale osobą głęboko refleksyjną i gotową do poświęceń. Podobnie jak jej partner – Noah, który mimo świetnych kompetencji, musi radzić sobie z dyskryminacją ze strony współpracowników.
Sarah Hilary to nazwisko, które warto zapamiętać. Bo autorka nie tylko ma talent do kreacji wciągającej, wielowątkowej fabuły, ale także potrafi każdego bohatera wycisnąć jak cytrynę i przeczołgać do utraty tchu – to samo zresztą robi z czytelnikami. Nie oszczędza nikogo. Po lekturze „W obcej skórze” człowiek jest bezmiar emocjonalnie rozedrgany (i dobrze!). Wielce chwalebne jest także to, że pisarka kładąc dość spory nacisk na tło społeczne i na problemy m.in. nietolerancji rasowej, fanatyzmu religijnego etc. nie rozczula się i nie roztkliwia, ale dość precyzyjnie diagnozuje problem.
Rozedrganie i przeczołganie? Zapowiada się bardzo dobry kryminał.
Zdecydowanie mam w planach – już od jakiegoś czasu za mną chodzi!
Bookeaterreality