Oswoić nieznane, czyli kilka słów o „NieObcy”

Ta książka jest bezmiar wyjątkowa. Powstała po to, żeby oswoić strach. Strach przed Obcym. Obcym, czyli kimś anonimowym, przyjezdnym, nieznanym. Dalej przed Innym, jak chciał Ryszard Kapuściński, który poświęcił niejedną (wszystkie swoje książki?!) oswajaniu inności właśnie, i który widział trzy możliwości , kiedy dojdzie do spotkania z Innym: rozpętanie wojny, otoczenie się murem albo dialog. Książka „NieObcy” jest właśnie zalążkiem rozmowy, która nie tylko może przyczynić się do wzrostu świadomości, ale także środki z jej sprzedaży realnie wspomogą działania Polskiej Akcji Humanitarnej, która udziela pomocy cywilnym ofiarom kryzysu humanitarnego w Syrii. Korzyść z lektury jest zatem podwójna i nieoceniona. „NieObcy” to niezwykły zbiór opowiadań o niebagatelnym znaczeniu. Ta książka jest jeszcze ważna z innego powodu: polscy intelektualiści, pisarze, czyli głos, który winien mieć szczególe znaczenie w publicznym szumie informacyjnym, jasno określili swoje stanowisko, co do traktowania uchodźców syryjskich lub jakichkolwiek innych, pokrzywdzonych grup. Humanizm i humanitaryzm przede wszystkim.

Jeśli oceniać wartość merytoryczną książki, czy też spojrzeć na nią okiem krytycznoliterackim, to można porównać ją do worka rzeczy używanych przekazywanego na cele dobroczynne. Raz wrzucona zostaje stara, lecz dobra rzecz, innym razem stara i zniszczona. Następnie nowa, lecz mało potrzebna i niepraktyczna etc. Jednym słowem w publikacji znalazły się bardzo dobre i bardzo słabe opowiadania. Lecz skupmy się na tych pierwszych, bo nie w tym rzecz, żeby darczyńcom wytykać błędy i ich piętnować. Na uwagę zasługuje na pewno wprowadzający tekst Olgi Tokarczuk „Rubieże”, świetne opowiadanie Małgorzaty Rejmer „Każdy ma w brzuchu niebo, przez które przelatuje jaskółka”, w którym pada genialne, ostatnie zdanie będące doskonałą puentą wydawnictwa: My, z wyspy Europa, otoczonej wodą, po której dryfują łódki pełne strachu. Bez wątpienia na uwagę zasługują też teksty: Małgorzaty Szejnert, Pawła Smoleńskiego, Ziemowita Szczerka, Łukasza Orbitowskiego (o karlej odrębności), Ignacego Karpowicza czy Hanny Krall. Jednak to, co łączy te jakże odrębne pióra, to nie tylko temat szeroko pojętej odrębności, ale również fakt, że obcym może stać się każdy i że wiele narodów i nacji ma takie doświadczenie historyczne. Czy mówimy o Grekach, Somalijczykach, Syryjczykach czy Polakach. Niedostrzeganie tego zjawiska przez obywateli naszego kraju, świadczy więc o dużej ignorancji, problemie z pamięcią i z własną tożsamością.

Dobrze, że ta książka powstała. Dobrze, że są ludzie, którzy oferują się nieść pomoc wbrew niepokojącym, nacjonalistycznym tendencjom. Żyjemy w czasie trudnym i niespokojnym. Oby ta książka stała się jednym ze stałych punktów odniesienia w kontekście rozmów o obcości i niesieniu pomocy każdemu, kto jej potrzebuje. Bo jak pisał, wspomniany na początku autor „Podróży z Herodotem”: Będziemy ciągle spotykać nowego Innego (…), winniśmy szukać z nim dialogu i porozumienia. Doświadczenie przebywania latami wśród dalekich Innych uczy mnie, że życzliwość do drugiej istoty jest postawą.

***

Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać”

7 komentarzy

  1. Inicjatywa szczytna i godna pochwały, ale ma wątpiąca natura każe mi stwierdzić, że tę inicjatywę dobrze opisuje angielskie wyrażenie "preaching to the choir". Osoby, które po tę pozycję sięgną, raczej przekonywania nie potrzebują. A ile z tego głosu trafi do tych, którzy rzeczywiście powinni go usłyszeć?

  2. Nie przepadam za zbiorami opowiadań właśnie z tego względu, że z reguły jest to taki worek różności – kilka perełek, sporo przeciętniaków i jeszcze jakieś porażki. W tym przypadku jednak ciekawi mnie temat i myślę, że mogłabym zaryzykować.

  3. Zażyczyłam sobie ją jako prezent świąteczny, jedyny książkowy w tym roku. Od razu spodobała mi się idea, choć podobnie jak Qbuś obawiam się, czy sięgną po ten zbiór ci, którzy najbardziej powinni – ci skłonni do histerycznych reakcji, nie próbujący zrozumieć. Ciągle jestem pod silnym wpływem przeczytanego niedawno „Co to jest islam?” Tahara Bena Jellouna i choć niektórzy uważają to za naiwne i idealistyczne podejście, wierzę, że wystarczy odrobina chęci, zrozumienia i wzajemnej ciekawości, żeby nawet przedstawiciele bardzo odmiennych kręgów kulturowych dogadali się ze sobą. Nie taki Obcy/Inny straszny, jak go malują.

Skomentuj Qbuś pożera książki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *