Książka Guinna zawiera w sobie dwie biografie. Pierwsza faktycznie dotyczy osoby Mansona, druga zaś oddaje wolnościową i niespokojną atmosferę Stanów Zjednoczonych lat 60. ubiegłego wieku. Obie materie, jak sugeruje autor, dopełniają się i przenikają: Manson nie mógłby „zaistnieć” bez sprzyjającego klimatu i rozprężenia społeczno-kulturowego tamtego okresu, jak i trudno wyobrazić sobie, gorsze, ale też bardziej symboliczne wypaczenie pokojowej idei ruch hippisowskiego niż brutalne morderstwo w Beverly Hills.
Ale uporządkujmy fakty:
Kalifornia, rok 1969. W nocy z 8 na 9 sierpnia w willi Romana Polańskiego przy Cielo Drive dochodzi do makabrycznej zbrodni. Z rąk nieznanych sprawców ginie żona reżysera Sharon Tate, będąca w ósmym miesiącu ciąży oraz cztery inne osoby. Po wielu miesiącach karkołomnego śledztwa okazuje się, że za okrutną zbrodnią stali członkowie sekty tzw. Rodzinny, której duchowym przywódcą był niejaki Charles Milles Manson. Człowiek uważając się z mesjasza i proroka, dla którego Biblia i Beatlesi stanowiły fundamentalne wyznacznikami wiary, i który inspirując zbrodnie, chciał przekazać światu wiadomość o początku wielkiej apokaliptycznej wojny Helter Skelter. W rzeczywistości Manson był megalomańskim, wpatrzonym w siebie inteligentnym furiatem, który brak talentu muzycznego i uznania w przemyśle fonograficznym rekompensował sobie bezwzględną władzą nad słabszymi i zakompleksionymi członkami Rodzinny, głównie kobietami, które były mu poddańczo wierne i oddane. Co ciekawe, biografia Guinna dementuje teorię jakoby wpływ na późniejsze zachowanie Mansona miało tylko jego trudne dzieciństwo. Autor uważa, że to tylko jedna ze składowych. Poza dzieciństwem, ważną rolę odegrał także jego trudny charakter, bolesne doświadczenia z licznych domów poprawczych i więzień, ale też wspomniany wcześniej kontekst społeczny. Manson świetnie odnalazł się w czasie lata miłości, gdzie przychylnym okiem patrzono na życie poza jurysdykcją sądów, poza światem i normami narzuconymi przez „praworządnych obywateli”. To był właśnie jego czas, jego moment:
Wśród osób zażywających LSD i doświadczających odmiennych stanów świadomości nie było niczym niezwykłym przekonanie, że są wcieleniami Chrystusa. Sam John Lennon kiedyś oznajmił swoim kolegom z The Beatles i ich doradcom biznesowym, że jest Jezusem. Pogratulowali mu, przeszli na tym do porządku dziennego, a kilka dni później Lennon zapomniał o całej sprawie. Charlie od czasu do czasu obwoływał się nowym wcieleniem Jezusa lub przynajmniej uznawał się za jakoś inna boską istotę.
Manson. Ku zbrodni to publikacja, która rzuca całkiem nowe światło na osobę, którą już rozparcelowała kultura popularna. Bowiem o ironio! Charles Milles Manson stał się nie tylko symbolem okrutnej i i bezsensownej zbrodni, ale także kontestacji zastanych wartości społeczno-politycznych. Publikacja amerykańskiego autora stanowi także niezwykłe świadectwo czasu w którym przyszło żyć samozwańczemu guru. Książka Guinna to w końcu bardzo rzetelne i skrupulatne rozprawienie się z legendą i mitem Mansona. Ku przestrodze.
***
Ciekawe, że ze zwykłego zbrodniarza popkultura zrobiła postać kultową. Dobrze, że powstała książka, która pokazuje prawdę o Mansonie. Właśnie ku przestrodze, a nie żeby ją gloryfikować.
Zgadzam się bez dwóch zdań! Bardzo dobry i rzeczowy reportaż. Polecam!
Oprócz osób w domu Polańskiego z rąk tych samych sprawców zginęło jeszcze małżeństwo LaBianca, a wcześniej nauczyciel. Jak widać dziś o tym nikt nie wspomina, zresztą wówczas też nie łączono tych zbrodni i nie robiono wokół nich takiego szumu jak w przypadku piątki z Cello Drive.
W książce zostało oczywiście na ten temat wspomniane. Zresztą o dwóch inych jeszcze zbrodniach Rodziny także. Książka jest bardzo rzeczowa i dokładna.