Portret artystki. Cztery akty reportażu biograficznego

Trzeba się zgodzić z autorkami książki. Reportaż także (przede wszystkim?!) jest opowieścią. Narracją, która ukazuje wycinek rzeczywistości. Proste, prawda? „Czarnego anioła” czyta się bowiem (jak przystało na ciekawą historię) z zapartym tchem i rosnącą fascynacją postacią i talentem Ewy Demarczyk. Chłonie się ten dobrze skrojony tekst z zachwytem, który musiał towarzyszyć też publiczności zebranej podczas jej koncertów. Demarczyk była perfekcjonistką, była despotyczna, od siebie i współpracowników wymagała żelaznej dyscypliny (próby ponoć przeciągały się w nieskończoność), była ewenementem na polskiej scenie. Była gwiazdą, którą porównywano do Edith Piaf (choć niektórzy twierdzili, że biła na głowę francuską pieśniarkę). Posiadaczka wielkiego talentu, konsekwentna od początku do końca. Jak sama podkreślała: Trzeba trzymać się tego, co się postanowiło, bo tylko wtedy nie ma ryzyka popełniania błędów. Artystka, która ze swojego życia stworzyła swoisty manifest artystyczny i która w końcu wycofała się z aktywności publicznej, pozostawiając swoje audytorium w niemałej konsternacji.
Podobno Ewa Demarczyk nigdy podczas występu nie mrugała. Zawsze na scenie była ubrana w suknię uszytą przez matkę. Z publicznością mogła zrobić wszystko. Nigdy nie wybaczała. Nie zgodziła się też uczestniczyć w pracach nad książką.
Dla Ewy Demarczyk, słusznie przekonanej o swoim nieprzeciętnym talencie, scena była całym światem. Publiczność zaś życiodajnym źródłem. Współpraca i przyjaźń z Piotrem Skrzyneckim, który umożliwił artystce rozwinięcie skrzydeł (w latach 1962–1972 Demarczyk związała się z Piwnicą pod Baranami), była początkiem jej wielkiej międzynarodowej sławy. Kolejne sukcesy, etapy kariery i życia, zresztą bardzo trafnie podzielone w książce na rozdziały: „Anioł”, „Madonna”, „Rebeka”, „Pejzaż”, potwierdzały tylko jej wielkość i oddanie pracy. Jednak początek XXI wieku przyniósł kres wszystkim oczekiwaniom, karierze i aktywności scenicznej piosenkarki. Podobno przyczyną był konflikt z władzami Krakowa, podobno utrata głosu. O rzeczywistym powodzie rezygnacji z wystąpień publicznych z książki się nie dowiemy. Dobrze, że autorki uszanowały decyzję Demarczyk.
Gdy ogląda się archiwalne nagrania z udziałem artystki, jeszcze dziś wywołują sporo emocji. Obecnie trudno o pieśniarkę tego formatu. Z takim głosem i z taką charyzmą. Reportaż biograficzny Kuźniak i Karpacz-Oboładze to świetny tekst bez cienia fałszu, niemal zupełny, jak artyzm samej bohaterki. Bez niepotrzebnego tonu, spójny od początku do końca, utkany z głosów znajomych i przyjaciół Demarczyk. „Czarny Anioł” to tekst, który pochłania zupełnie, hipnotyzuje. Warto było tyle czasu czekać na jego wydanie. Zdecydowanie.
***
Recenzja opublikowana pierwotnie na portalu „Lubimy Czytać” 
 
***
Trochę estetycznych zmian u mnie.  Jak Wam się podoba? A to wszystko dzięki uprzejmości i cierpliwości Janka z Tramwaju nr 4. Bardzo dziękuję 🙂
 
***
A już w czerwcu nowa płyta Florence and The Machine. Jupi! 🙂

6 komentarzy

  1. Myślałam, że to nie jest ciekawa książka (właściwie nigdy nie słuchałam Demarczyk i jej twórczość kojarzę piąte przez dziesiąte), ale wyszedł Ci ogromnie entuzjastyczny tekst. I co nieco z tego entuzjazmu mi się udzieliło. Swoją drogą, nie wiedziałam, że taki z niej twardy charakter, a o tym niemruganiu to już w ogóle nie miałam pojęcia (miało to jakieś uzasadnienie?).

    A nowy wygląd fajny. Któregoś dnia może i ja dojrzeję do minimalizmu i znajdę czas na blogową rewolucję. 😉

    1. Ja również nie słuchałam Demarczyk, ale po lekturze książki zaczęłam. To jest rewelacyjny reportaż o rewelacyjnej artystce – entuzjazm, więc był jak najbardziej zamierzony 🙂 Nie mrugała, gdyż chciała w ten sposób uwieść i zahipnotyzować publiczność.
      Co do minimalistycznej formy – na razie się przyzwyczajam 😉

Skomentuj ultramaryna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *