Na kłopoty Popielski!

Niech nikt nie śmie złorzeczyć najnowszej część przygód Edwarda Popielskiego. Dzielnego eks-komisarza, przedwojennej gwiazdy lwowskiej policji. Oszczerstwa nie są mile widziane. Bo i owszem „Rzekom Hadesu” można zarzucać, że są powtarzalne, utkane z bardzo schematycznej fabuły – lecz na boga! W książkach wrocławskiego pisarza właśnie oto chodzi. Właśnie tego się oczekuje! Dlatego z dwóch powodów czekam zawsze na wiosnę – kwitnące bzy i nowe przygody, kiedyś Mocka, dziś Popielskiego.

Mamy rok 1946. Edward Popielski w wyniku wojennych zawirowań zmuszony został porzucić ukochany Lwów. Trafia do Wrocławia, miasta Eberharda Mocka, gdzie prześladowany i poszukiwany przez nową komunistyczna władzę próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Pierwszym krokiem ku normalności jest próba wydostania siostry Leokadii z więzienia. Torturowana kobieta nie jest jednak łatwym przeciwnikiem dla opryszków z Urzędu Bezpieczeństwa. Nie tak prosto złamać siostrę komisarza Popielskiego. Jednak i jej wytrzymałość ma swoje granice. Komisarz musi się więc spieszyć. Szansą na odzyskanie siostry upatruje w porwaniu córki wrocławskiego szefa UB. Już kiedyś musiał zmierzyć się z podobną sprawą. Kilkanaście lat temu, jeszcze we Lwowie kiedy zaginęła córka lwowskiego króla półświatka. Krok po kroku, w przepraniu księdza zbliża się do rozwikłania wrocławskiej zagadki uprowadzenia dziewczynki. W śledztwie pomaga mu nieoceniony Eberhard Mock. Tych dwóch dżentelmenów, w ramię w ramię, ponownie stawią czoła niesprawiedliwości i złu całego świata. I jak zwykle z takim samym skutkiem (na szczęście!).

Krajewskiego czyta się przede wszystkim dla mrocznej i przenikliwej atmosfery epoki, która wręcz wyziera z kart jego powieści. W książkach wrocławskiego pisarza dotyka i czuje się przedwojenny, wojenny i powojenny Wrocław, czy Lwów. Jego bohaterowie to typowi przedstawiciele prozy kryminalnej – „zły-dobry glina”, którzy walczą z niesprawiedliwością świata. Fabuła nie odbiega od schematu – zawiązanie akcji – punkt kulminacyjny – rozwiązanie zagadki. A jednak, mimo wszystkich tych klasycznych wyznaczników tekstu sensacyjnego,  Krajewskiego się pochłania. Jednym czytelniczym kęsem.

***

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak

10 komentarzy

  1. Ja mam tak samo: rokrocznie czekam na wiosnę i na nowego Krajewskiego z utęsknieniem. Tym razem też czekałem i pochłonąłem nową książkę – dwa dni po premierze. I nie zawiodłem się, bo mnie też powtarzalność nie męczy. Tym bardziej, że dotyczy ona bohaterów, klimatu, a nie zagadki, która jest przecież tym, co w kryminale najważniejsze.
    Jedyny zgrzyt podczas lektury 'Rzek' miałem na końcu, gdy się okazało, kim jest główny ubek. Trochę to jednak naciągane było. Ale pozytywnych wrażeń czytelniczych nie zatarło. Już czekam na maj 2013 🙂

Skomentuj the_book Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *