Kilka słów o tym jak miłośnik literatury faktu pokochał powieść fantasy, czyli nigdy nie mów nigdy Madame!

„Czarnoksiężnik z Archipelagu” Ursula K. Le Guin
Tłumaczy Stanisław Barańczak. Poleca Stanisław Lem a także Kornwalia (Mikropolis) i Tamaryszek (Tamaryszkowe pre-teksty). Jak zatem nie przeczytać „Czarnoksiężnika z Archipelagu”? Nie można. Należy wręcz. Obojętność wobec tego tekstu grozi (uwaga!) NIEWIEDZĄ! A po lekturze pozostaje już tylko zachwyt
Książka Pani (tak, tak przez duże „P” – na wielką literę zasługują tylko wybitni) Le Guin to opowieść o chłopcy imieniem Ged (to właśnie imię jest imieniem tajemniczym, ukrytym. Świat zna bohatera pod pseudonimem Krogulec). Wychowany w ubogiej wiosce, od dziecka przejawia zdolności magiczne. Nad wyraz utalentowany, ambitny, ale też pełen młodzieńczej pych, młody adept czarnoksięstwa próbuje poznać tajniki czarów i wróżb. Kolejni nauczyciele milczący Ogion, dziewięciu Mistrzów z wyspy Roke próbują nauczyć go nie tylko rzemiosła – trików i sztuczek, ale też istoty prawdziwej magii – wiedzy, zrozumienia i zachowania równowagi w przyrodzie. Bez mądrości i refleksji wszystko jest iluzją. Jednakże Ged, mimo początkowych sukcesów, pada ofiarą własnej pychy, emocji. Tak narodzi się jego Cień. Drugie, złe „ja”. Z którym walka trwać będzie do ostatnich stron powieści…
Ursula K. Le Guin stworzyła książkę niezwykłą – pełną znaczeń i symboli (chociażby semantyka imion). Z pozoru prosta fabuła okazuje się tylko pretekstem do  przemycenia wielu ważnych treści. Takie wartości jak przyjaźń, uczciwość, cierpliwość, poznanie i stawienie czoła własnym słabością to tylko niektóre z nich. Wielkość tej książki polega właśnie na tym, że stanowi on źródło wielu interpretacji i jest niewyczerpaną kopalnią mądrości. Kopalnią (pragnę pozostać przy tej metaforyce), z której wydobywa się nie złoto, lecz diamenty. Oto jeden z nich:
„Myślałeś, będąc chłopcem, że mag to ktoś, kto potrafi uczynić wszystko. Tak i ja niegdyś myślałem. Tak myśleliśmy wszyscy. A prawda jest taka, że im bardziej poszerza się jego wiedza, tym bardziej zwęża się droga, którą może on kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to, co musi czynić…” [1]
(Zarówno u Kornwalii  jak i u Tamaryszka także znalazł się ten cytat. Niezwykły.)
Na zakończenie pragnę nadmienić, że książka znajduje się na dodatkowej liście lektur szkolnych w gimnazjum. Można ją zatem omówić lub też nie.  A ja tak sobie skromnie myślę, że należy. Należy!
I solennie przyrzekam – przeczytam cały cykl Ziemiomorze.
[1] U. La Guin, Czarnoksiężnik z Archipelagu, Warszawa 2011, s. 97.

18 komentarzy

  1. Więc udało się, zachwyciło! Ach, jak się cieszę:))) Kolejna fanka Le Guin, kolejny czytelnik, które docenił tę maleńką książkę, w której jest tak wiele 🙂
    Pozdrawiam i nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie :]

  2. Imię! Uświadomiłam sobie, że ostatnio wpadają w moje ręce teksty lub pre-teksty, w których albo ktoś szuka imienia albo walczy z tym, które ma albo zmienia imię etc. Oczywiście miejsce specjalne dla Le Guin i dla cienia, którego imię jest zaskoczeniem'
    Może ktoś zna coś w tej tonacji? Proszę podrzucić, chętnie poznam.

    Monia, bardzo mi miło,że z takim entuzjazmem odbierasz tę książkę. Zwłaszcza, że rozumiem jak nie po drodze Ci była (mnie też);)
    Pozdrawiam!

  3. Bosy Antek –
    Le Guin jest niezwykła i tak bogata kontekstowo, że myślę iż Jung to jedna z wielu możliwości. Chociaż przyznam się, że w ten sposób na książkę nie spojrzałam. Dziękuję za podpowiedź :)A swoją drogą chciałabym przeczytać coś odnośnie cykl pisarki – teoretyczno-literackeiego. Muszę poszukać 🙂
    Serdeczności 🙂

    Kornwalio –
    fanka wierna i oddana :)Dziękuję 🙂 W takich momentach dostrzegam sens mojego blogowania – nieocenione źródło wiedzy czytelniczej :)A więc pozostaje mi zdobyć kolejne części… 🙂
    Serdeczności 🙂

    Tamaryszku –
    Na początek: dziękuję :)Warto było zboczyć z utartej, literackiej ścieżki…

    Imię… na europejskim podwórku raczej trudno o zainteresowanie konotacją "imię – znaczenie"(chyba, że coś przeoczyłam). Istnieją oczywiście kontekst religijny (tutaj chrześcijański) np. Krzysztof z greckiego: przynoszący Chrystusa, lecz myślę, że mało kto w naszym kręgu kulturowym odwołuje się do semantyki nadając imię. Na pewno z kręgu azjatyckiego – Chiny ("Lekcje chińskiego"), Indie ("Bombaj. Maximum city"). Pewnie Afryka…Niestety nie mam wystarczającej wiedzy.
    Serdeczności 🙂

  4. Parę lat temu, wzięłam ten tytuł do swojej prezentacji maturalnej, do tematu o ewolucji bohaterów w literaturze. Ale mimo wszystko, sama książka nie przypadła mi aż tak bardzo do gustu, może przekonam się do Le Guin, gdy sięgnę po kolejne tomy:)

  5. Twój entuzjazm bardzo, ale to bardzo mnie cieszy. I ja też uważam, że Le Guin w szkole to dobry pomysł. Sama zresztą doświadczyłam w tym roku naocznie, że omawianie fantastyki daje praktyczny efekt w postaci wypożyczonych książek przez gimnazjalistów. Czytałam opowiadanie "Wiedźmin" Sapkowskiego, a jeszcze w tygodniu omawiania uczniowie zaczęli do mnie przychodzić, pokazując łupy z biblioteki. Nagle się okazało, że czytanie nie boli.

  6. Radosiewka –
    jestem zakochana w tej książce 🙂 ale rozumiem, że nie wszystkim może się podobać. Tak sobie myślę, że z mojego doświadczenia często to tak wygląda, że wiele zależy od kontekstu w jakim dany tekst czytam. Co do kolejnych części – sama jestem ogromnie ciekawa. Podobno są jeszcze lepsze 🙂 Może nas zachwycą 🙂 Serdeczności

    Bibliofilka –
    ogromnie się cieszę :)mam nadzieję, że będziesz zachwycona. Chociaż myślę, że w tym konkretnym przypadku mogę ręczyć głową 🙂 Serdeczności

    Urshana –
    🙂 faktycznie też zauważyłam, że dzieciaki po lekturze "Czarnoksiężnika…" częściej pytają o fantastykę, kolejne tomy "Ziemiomorza". Myślę, że akurat ta pozycja wnosi wiele świeżości w dość skostniały kanon lektur. I dobrze. Może to pierwszy zwiastun zmian 🙂 Ja akurat pracuję w szkole średniej technicznej oraz gimnazjum. W tej pierwszej nigdy nie było problemu z czytaniem. Za to młodsze dzieciaki raczej kiepsko z wizytowaniem biblioteki. Mam nadzieję, że to początek zmian. O taki ze mnie bibliotekarz idealista 🙂 Serdeczności i wypoczynku na wakacje 🙂

  7. Podsluch –
    faktycznie – czuję, że załapałam bakcyla. Chociaż myślę, że za bardzo wielbię literaturę faktu by tak nagle, wszystko dla fantasy porzucić:-) Chociaż zamówiłam już kolejne części sagi Le Guin na Allegro. Hmmm…A może jednak … 🙂 Serdeczności

  8. Ksiązkowo –
    :)też się cieszę 🙂
    Aczkolwiek naszła mnie taka refleksja, że tyle na tym świecie błąka się literackich perełek a ja wszystkiego nie zdążę przeczytać….Ehhhh…
    Agnieszko dziękuję za propozycję, ale udało mi się na Allegro upolować bardzo tanio dwie kolejne części:) Serdeczności 🙂

  9. Mam tę książkę na półce, wznieciłaś mój apetyt 😉 Przekonywująca, dobra recenzja. Mam ochotę właśnie w tej chwili sięgnąć po swój egzemplarz, usiąść wygodnie w fotelu i czytać, czytać, czytać.. 🙂
    Pozdrawiam!

  10. ..dr Kohoutek –
    Tylko nie obojętnie! 😉
    A tak serio – świetna rzecz! Właśnie próbuję ustrzelić na Allegro kolejne części. Czyta się rewelacyjnie. Tekst wielowarstwowy, więc jest nie lada przyjemnością intelektualną. Polecam.

    Hiliko –
    ale się cieszę 🙂 Mam nadzieję, że Le Guin zyska kolejnego, oddanego wielbiciela :)Dziękuję za dobre słowo i serdecznie pozdrawiam 🙂

  11. Oj, Blogspot mnie dziś nie lubi i zjadł mój komentarz… Spróbuję raz jeszcze – piękna recenzja i wspaniale, że dołączyłaś do grona wielbicieli Le Guin! Ja jestem zakochana w tym cyklu, specjalnie nie czytałam jeszcze dwóch ostatnich części – żeby go jeszcze nie kończyć… Bardzo jestem ciekawa Twoich dalszych wrażeń. Tenar z "Grobowcow Atuanu" jest jedną z moich najukochańszych bohaterek książkowych 🙂
    Pozdrawiam ciepło!

  12. Mandzuria –
    bardzo dziękuję.
    Niewątpliwie Le Guin ma "coś" w sobie magicznego i fantastycznego :). Nie mogę doczekać się kolejnej części. Wiele dobrego słyszałam o "Grobowcu…".
    Już niedługo…:)
    Serdeczności.

  13. Nie dodawałabym tej książki do listy lektur – widziałam, co się działo z Hobbitem, gdy uczniowie musieli czytać go z musu. A szkoda Ziemiomorza – naprawdę genialny cykl, oszczędny w słowach, a tak wiele mówi i tak pełny magii… 🙂

Skomentuj Bibliofilka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *