„Dziewczynka w zielonym sweterku” Krystyna Chiger, Daniel Paisner
Dziś mija 68 rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. W 1943 roku Himmler zdecydował o ostatecznym rozwiązaniu tzw. „kwestii żydowskiej” i zamordowaniu ocalałych jeszcze w stolicy Żydów. Oddziały niemieckie spotkały się z niespodziewanym oporem – Żydzi warszawscy podjęli walkę zbrojną. W tym samym roku, w czerwcu, zlikwidowane zostaje również getto lwowskie. Mała dziewczynka – Krysia Chiger wraz z rodzicami i młodszym bratem również podejmuje walkę – walkę o życie. Schodzi z rodziną do kanałów, w dniu likwidacji getta. Tak rozpoczyna się jej kilkunastomiesięczna gehenna i dramatyczna walka o zachowanie człowieczeństwa w warunkach urągającym wszelkim normom. „Dziewczyna w zielonym sweterku” to niezwykłe świadectwo walki o człowieczeństwo, honor, ale przede wszystkim życie.
Opowieść Krystyny Chiger rozpoczyna się od najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa. Beztroskie lata zabawy i szczęścia w dużym przestronnym mieszkaniu. Kolejne migawki z przeszłości to jak sceny z sennych koszmarów. Wkroczenie wojsk radzieckich do Lwowa, zajęcie miasta przez hitlerowców, zamieszkanie w getcie, w końcu zejście do kanałów. A w tym wszystkim mała, kilkuletnia dziewczynka, obdarzona niezwykłym zmysłem obserwacji – Krysia, czy też „Krzysia” – jak pieszczotliwie nazywał ją ojciec. Koszmar wojny oczami dziecka, które stara się zrozumieć rzeczy, które dzieją się wokół niego – śmierć dziadków, śmierć kilkuletniej kuzynki, strach i rozpacz rodziców, ciągły niepokój o młodszego braciszka, głód i wegetacja oraz wszechobecny strach.
Lwowskie kanały – śmierdzące, obrzydliwe, pełne robactwa. To tam od czerwca 1943 roku do końca lipca 1944 roku ukrywali się Chigierowie oraz jeszcze kilku innych uciekinierów z lwowskiego getta. Ich przetrwanie było możliwie, dzięki pomocy polskiego kanalarza – Leopolda Sochy. Drobnego złodziejaszka, nawróconego katolika, który najpierw wspierał rodzinę za określoną sumę pieniędzy, potem, gdy finanse się wyczerpały – postanowił podjąć heroiczną walkę ratowania „swoich Żydów” bez względu na poniesione koszty. Nawet cenę życia. I co ważne i godne podkreślenia pomagał im również po opuszczeniu kanałów.
To co uderzające w „kanałowych” części wspomnień Krystyny Chigier to wszędobylski zapach. Bohaterka opisuje historię właśnie poprzez zmysł węchu. Zjełczały tłuszcz, zapach mięsa, deszczu to bodźce, które już zawsze będą wywoływać w kobiecie lęk i wspomnienia tamtego okresu. Ciemne kanały, pozbawione barw, wyostrzyły zmysł powonienia na rzecz zmysłu wzroku. Dlatego więc, gdy w końcu Chigierowie opuszczą kanały, dziewczynka długo nie będzie mogła przyzwyczaić się do światła słonecznego a wylękniony, młodszy braciszek dziewczynki będzie w panice próbował powrotem wrócić do kanałów.
Tytułowy „zielony sweterek” to cześć garderoby dziewczynki, która towarzyszyła jej przez wszystkie lata gehenny wojennej. Uszyty przez babcie Krysi, stanowił swoisty talizman chroniący ją przed złem i umożliwiający przetrwanie. Już jako dorosła kobieta, Krystyna Chiger oddała go do waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu, gdzie eksponat można oglądać do dziś. W 1978 roku Leopold Socha otrzymał pośmiertnie tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Warto również dodać, że 2011 swoją premierą będzie miał film Agnieszki Holland „Hidden/Ukryci” właśnie na podstawie książki. Role Leopolda Sochy zagra Robert Więckiewicz.
We wstępie książki autorka cytuje słowa swojego ojca – Ignacego Chigera, który napisał ”Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Sam osiadł w niebie, a ludziom oddał ziemię. I na ziemi to się stało…” Trudno o lepszy komentarz do wydarzeń lat Holocaustu.
Książka „Dziewczynka w zielnym sweterku” to kolejne, ważne Świadectwo. Tekst o tyle niezwykły, że nie pokazuje jednoznacznej granicy pomiędzy dobrem a złem. Byli dobrzy Żydzi, ale byli też i źli. Tak samo rzecz się ma z Polkami, Niemcami. Wspomnienia Krystyny Chigier to ważna cześć naszej historii, obok której nie należy przejść obojętnie i którą należy znać. Polecam.
Muszę, po prostu muszę przeczytać tę książkę. Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdziła. Zastanawiam się jedynie, czy tytuł jest świadomym nawiązaniem do "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej? Tematyka jest bardzo podobna.
Chętnie sięgam po taką literaturę, ale w tym przypadku odrzuca mnie tytuł… może się mylę, ale odbieram go jako pewną nachalność ze strony wydawcy (halo! macie tu drugą "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku"! czytajcie!). Pewnie jeszcze trochę potrwa, zanim się przełamię.
Ten tytuł mnie też trochę zraża. Czy ten zielony sweterek był jakimś ważnym symbolem? Zielony kolorem nadziei? Bo jeśli nie, to rzeczywiście jest tylko podczepianie się pod "czerwony płaszczyk". Mimo wszystko, ta pozycja wydaje mi się bardzo ciekawa i na pewno przeczytam.
Niedopisna –
polecam serdecznie bo uważam, że to bardzo ważny głos/Świadectwo Holocaustu. Chociaż również sądzę, że tytuł zbyt jednoznacznie kojarzy się z Ligocką. Niestety nie znam zamierzeń wydawcy co do tytułu, jednak wolałbym myśleć, że to nie tani chwyt marketingowy bo tekst jest bardzo dobry. Serdeczności
Eireann – faktycznie tytuł jest "nieszczęśliwy", chociaż wydaje się być jedynym minusem tekstu. Wspomnienia Chigerowej to niezwykła rzecz, naprawdę godna polecenia 🙂 Oby tylko przełamać wstępną niechęć. Polecam gorąco :)Serdeczności
Lilybeth – książkę gorąco polecam. A tytuł jak już wspomniałam w komentarzach dziewczyn, "iście nieszczęśliwy". Jak napisałam w recenzji, zielony sweterek był amuletem Krystyny. Teraz znajduje się w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, więc stanowi bardzo ważny element historii. Serdeczności
A no rzeczywiśce – tak to jest, jak się recenzje czyta po kryjomu jednym oczkiem w pracy 🙂
Lilybeth –
:-)to przez wiosnę.
Temat bardzo wazny-to nie ulega zadnej watpliwosci, ale tytul naprawde podczepiony po "czerwony plaszczyk". Przyjemnosc czytania zburzylo mi tlumaczenie tej ksiazki…. przykro mi, ale nie dobilam nawet do 50 strony, bo tlumaczenie tej ksiazki jest dla mnie tak plytkie… najchetniej zwrocilabym ta ksiazke….
Kannadyjko –
niestety nie miałam oryginału w ręce. Faktycznie, stylistycznie książka pozostawiała wiele do życzenia, ale myślałam, że to wina gatunku – Świadectwa. Ja dobrnęłam do końca, bo sama historia arcyciekawa. Pozdrawiam 🙂
Ala –
zgadzam się. Tekst jest naprawdę niezwykłym świadectwem i jeśli takie życzenie miała autorka wspomnień to należy je uszanować. Chociaż polski czytelnik może odczuwać pewien tytułowy "chaos". Jeśli sprawa dotyczy świadectwa to faktycznie język "należy" do osoby, która Holocaust przeżyła. Nikt nie ma prawa tego faktu kwestionować.
Już do Ciebie zaglądam 🙂
Pozdrawiam 🙂
Moniko, przekonalas mnie, wracam do ksiazki…;) Moze to nie byl dobry czas (koncowka ciazy) na czytanie tej tematyki….