Dlaczego Murakami nie powinien dostać Nagrody Nobla, czyli moja (nie)recenzja „1Q84”

„1Q84” Haruki Murakami
Ludzie dzielą się z reguły na tych, którzy piją whisky z colą i na tych, którzy uważają to za świętokractwo. Społeczeństwo dzieli się również na tych którzy swoje miejsce odnaleźli na „Naszej Klasie” i na tych, którzy nieziemsko umościli sobie gniazdko na „Facebooku”. Świat zna jeszcze wiele grożących konfliktem zbrojnym podziałów, lecz tym największym, który dzieli ostatnio świat literacki to kwestia pisarstwa Haruki Murakamiego (mam nadzieję, że nie zbłądziłam z fleksją) lub bardziej szczegółowo: Czy Murakami wielkim pisarzem jest? Jak w przypadku każdego konfliktu, są dwa opozycyjne fronty, w tym konkretnym przypadku zwolennicy i przeciwnicy autora „Norwegian Wood” i trzeba przyznać od razu, bez zbędnych ceregieli, że mnie Murakami nie zachwyca i basta!
Książka „1Q84” jest drugą powieścią pisarza, którą dane było mi przeczytać (pierwsza to „Norwegian Wood”). Napisana z niezwykłym rozmacham (pierwszy z trzech tomów), osadzona i czerpiąca obficie z kulturalnego dziedzictwa literatury zachodu (nawiązanie chociażby do „Roku 1984” Orwella) jest książką, którą pochłania się jednym tchem (chyba nadużywam ostatnio w mych recenzjach tego określenia? Tak!) Dobrze skonstruowana fabuła, nieprzeciętni bohaterowie, równoległa dwuwątkowość powieści są dużymi atutami tekstu. Niezwykle ciekawa historia głównych bohaterów Aomame – popołudniowej, seryjnej morderczyni  i Tengo – nauczyciela,  wciąga bez reszty i sprawia, że pędzimy na oślep przez kolejne stronnice powieści, po to tylko by nie uzyskać ostatecznie odpowiedzi na pytanie: „O co chodzi z Sektą, Little People i Powietrzną Poczwarką…?!”. Lecz książka oprócz przeogromnych atutów fabularnych, ma również przeogromny problem dialogowo-opisowy. Mało przekonujące dialogi, przerysowane i prze-opisane sceny – zgrzyta strasznie, uderza naiwnością i banałem. Chociaż muszę przyznać, że znacznie mniej jest ów rażących dysonansów, niż w przypadku „Norwegian Wood”. Jednym słowem, idzie ku dobremu… 
Jak można zauważyć z powyższego opisu, trudno moją notkę nazwać recenzją. A tym bardziej obiektywną, pozbawioną emocji, krytyką literacką. Po raz kolejny stwierdzam: Murakami to nie mój pisarz! I myślę, że bardzo trudno będzie mu otrzymać Nobla, skoro (niestety) ma tak kulejący warsztat. Chociaż z drugiej strony – jeśli Obama otrzymał wyróżnienie za pokój na świecie to może autor „Kafki nad morzem” też ma szansę?!
Moja ocena, za powieść dobrą, aczkolwiek nie rewelacyjną: 4/6
***
1. Podczas pisania tej notki Antonina z uporem i bezwzględnością, znaną tylko kotom, skakała i przechadzał się po klawiaturze. Dlatego dołączam od niej pozdrowienia.
2.Byłam wczoraj w Teatrze Polskim w Poznaniu na bardzo dobrej sztuce „Mistrz i Małgorzata”. Polecam.
3. Czy ja już wspominałam, że mam ferie? Całe dwa tygodnie błogiego czytania J
4. Dziś zanosi się na ucztę filmową. W planach „Czarny łabędź” i „Jak zostałem królem”
6. Dostałam monit z biblioteki. Ale kurka wstyd. Ja bibliotekarz! I jak ja  tam się teraz pokażę 🙂
5. I na samiutki koniec: moje małe, wielkie odkrycie muzyczne: „Florence and the Machine”:

25 komentarzy

  1. Ja mam do Murakamiego uczucia ambiwalentne. Zachwyciło mnie "Tańcz, tańcz, tańcz", a śmiertelnie wynudził "Sputnik Sweetheart". Od tej pory nie sięgnęłam po nic innego, bo… zrobił się zbyt popularny. Tyle jego recenzji pojawia się na blogach (nawet wyzwanie ma własne), że mnie odrzuca.
    Dzięki Twojemu wpisowi "Florence and the Machine" stała się też moim odkryciem 🙂
    I do tego mam podobne plany filmowe na dziś, chociaż pewnie skończy się tylko na jednym z tych filmów, ze względu na ograniczony czas wolny. Ale ciężko mi zdecydować się, na który padnie.

  2. 'Norwegian Wood' i mnie nie zachwyciło, ale już 'Po zmierzchu' wbiło w fotel. 'Na południe od granicy…' i 'Sputnik' znów mnie zachwyciły, zaś 'Wszystkie boże dzieci tańczą' nie przekonały. Myślę jednak, że Murakamiego warto czytać, bo jest twórcą nieprzeciętnym. Zgadzam się jednak, że nie każdemu musi się podobać i cieszę się, że są osoby, z którymi można konstruktywnie podyskutować o zaletach i wadach twórczości Japończyka…

    Na 'Czarnego Łabędzia' wybieram się w środę i bardzo jestem tego filmu ciekawa 🙂

    A Florence i ja uwielbiam, ach!

  3. Matyldo_ab
    – dziękuję za informację, już poprawiłam. To pewnie wina edytora tekstu, który nachalnie i bez pytania poprawia/wyprawi co mu się żywnie podoba
    🙂

    Lilybeth
    – "Florence and the Machine" wspaniałe 🙂

    Futbolowa, Tajemnica33- trudna sprawa z tym Murakamim :)pozdrawiam niedzielnie- leniuchowato 🙂

  4. czytałam trzy książki Murakamiego i go uwielbiam 🙂 ma swój nieprzeciętny styl. a czy powienien dostać Nobla czy nie to szczerze powiem że nie interesuje mnie to tak bardzo, bo nic to nie zmieni 😀

    miłych ferii :)) ja właśnie jutro wracam do szkoły…

  5. Co do Murakamiego nie wiem… Trzeba spróbować 🙂
    Florence and the Machine odkryłam dzięki "Kiss with a Fist"- leciało podczas reklamy 🙂 Tego utworu nie znałam, ale ładny 🙂
    PS A Simpsonów film oglądałaś? Jeżeli tak, podobał Ci się?

  6. Ja Murakamiego nie lubię… Zaczęłam kiedyś czytać jego Norwegian Wood i tylko umęczyłam się przez kilkadziesiąt pierwszych stron. W ten sposób wyleczyłam się z jegi twórczości, teraz juz nawet mnie nie ciągnie by poznać inne jego powieści.

    Co do ukochanego na wieki "Mistrza i Małgorzaty" to zazdroszczę teatru i pytam: Widziałaś może serial rosyjski "Mistrz i Małgorzata"??? Genialny!!! Ja do niego wrócę wkrótce po raz kolejny…:D

  7. Mnie '1Q84' wciągnęła bardzo. Nic wcześniej Murakamiego nie czytałem, więc nie mam porównania. Przyznam, że po książkę sięgałem z pewnym oporem – japońska (pop)kultura jest dla mnie dziwna bardzo, raczej ciężkostrawna. Ale Murakami jest zakotwiczony w zachodniej tradycji. Z mojej perspektywy – to plus.

    Książka może nie jest genialna, nie jest dziełem sztuki. Ale chyba też nie o to chodziło. To powieść rozrywkowa, Murakami raczej nie ma aspiracji bycia nowym Kafką czy Dostojewskim. A jako książka, która ma umilić czas, '1Q84' sprawdza się świetnie. Akcja wciąga, wartko płynie. Tajemnica intryguje. Postaci przemawiają, nawet, jeśli są trochę przerysowane.

    Ja czas z Murakamim spędziłem znakomicie – w skali do 6: 5+

  8. D.
    – dziękuję. O! Biedna z tą szkołą 🙂 Zgadzam się z tobą, jeśli lubi się danego autora to nie ważne czy dostanie Nobla, czy też nie 🙂 Ja podobnie miałam z Kapuścińskim. Chociaż, kurczę, żal pozostał…:) pozdrawiam

    Luna
    – od dziś ubóstwiam „Florenc&…”. Spróbuj Murakamiego, warto samemu się przekonać 🙂
    Film pełnometrażowy nie podobał mi się za bardzo. Za mało „Simpsonów w Simpsonach” pozdrawiam

    Paula
    – dzięki sprzymierzeńcu 🙂 serialu niestety nie widziałam, chociaż słyszałam o nim. Spróbuję go zatem namierzyć 🙂 pozdrawiam

    Beatrix73
    – ja nie niestety nie mogę przekonać się do jego prozy. Chociaż fabularnie są niczego sobie:) pozdrawiam

    Desperate Househusband
    – masz rację nie ta skala. Chociaż, czy nie ma on aspiracji bycia drugim Kafką – sprawa dyskusyjna. Ja też się świetnie bawiłam, przy lekturze „1Q84”, lecz pewnie drugi tom odpuszczę. Tyle mam jeszcze zaległości lekturowych…szkoda czasu. A w kategorii LITERACKI NOBEL – LITERATURA POPULARNA mój typ to Jodi Picoult. Uzasadnienie: „za największą liczbę publikacji w rok i niezmordowane wałkowanie ciągle tego samego tematu” 🙂 pozdrawiam

  9. Ale przyjemny tekst 🙂
    Ja Murakamiego jeszcze nie czytałam, ale przyjaciółce przedłużam Sputnika i chyba do niego zaglądnę i zobaczę dlaczego niektórych "nie zachwyca"
    A teraz pozdrawiam pałaszując (tak, nad laptopem, to straszne, tzn de facto nad talerzykiem ale jednak czytając Twoją recenzję) ciasto.

  10. Poprawiam, skoro zaznaczyłaś niepewność w nawiasie – właściwa odmiana brzmi Harukiego Murakamiego, gdyż w języku polskim odmieniamy zarówno imię, jak i nazwisko. Tyle gramatyki tudzież ortografii;)

    Jak już wielokrotnie pisałam (na blogu czy w przeróżnych komentarzach), Murakami w żadnym wypadku wielkim pisarzem nie jest, jest jednak poczytny. Wina to jego warsztatu czy może odpowiedniej promocji poza granicami Japonii, trudno jednoznacznie określić, faktem jest, że facet wpisuje się w pewien nurt literatury japońskiej, nurt, który stosował język bardzo uproszczony jako rodzaj sprzeciwu wobec dotychczasowych literackich trendów czy mentalności społeczeństwa, wydarzeń społeczno-politycznych. Jak to zwykle z literaturą bywa, książki można czytać w oderwaniu od wszystkiego (jeden sposób czytania) albo w kontekście czasów, w których utwór powstawał (sposób drugi). Jakkolwiek głupio i bezsensownie szukać odpowiedzi co autor chciał powiedzieć, to jednak znajomość realiów bardzo w odbiorze literatury pomaga. Ot, taka myśl.

    Co do Murakamiego samego, mam do niego stosunek niedookreślony, tj. lubię jego książki, ale wybitnymi ich nie nazwę – wolę jednak japońską klasykę;)

    Pozdrawiam serdecznie!

  11. Fabulitas
    – tak, tak pisałaś przy okazji „Norwegian Wood” 🙂 Jak widzisz u mnie też bez zmian.
    A filmy, mimo, że daleko mi do miłośnika kina: ŚWIETNE 🙂

    Kot w butach
    – O! Dziękuję 🙂 Myślę, że należy spróbować, chociaż ostrzegam – wtedy trzeba będzie opowiedzieć się po którejś stronie MOCY! 🙂

    Litera
    – dziękuję za informację z grząskiego i śliskiego rejonu fleksji polskiej:) Zgadam się z tobą, że „nie wielki, lecz poczytny”, „łatwy w odbiorze, przyjemny”. Ja też się bardzo dobrze bawiłam podczas lektury „1Q84” i dlatego podpisuję się całym moim jestestwem pod stwierdzeniem twoim i Desperate Househusband, że to „książka, którą można czytać w oderwaniu od wszystkiego”. Och! PRZYJEMNOSTKA 🙂
    Litero – odkryłam twojego bloga (a raczej dwa) 🙂

  12. Hm, tylko że ja właśnie jestem niezupełnie tego zdania, może niejasno to napisałam;) Myślę, że owszem, można przeczytać książki Murakamiego w oderwaniu od wszystkiego, ale – no właśnie to ale! – troszkę można wówczas stracić. Bo ktoś może narzekać na jego prosty, pozbawiony ozdobników język (na przykład), nie zdając sobie sprawy, że tak właśnie ten język miał wyglądać i nie wynika on z braków warsztatowych pisarza, ale z otwartego sprzeciwu wobec języka używanego w literaturze dotychczas (czyli warto poznać realia Japonii lat '70-'80, by zrozumieć z prozy Murakamiego ciut więcej).

    Miłego dnia!:)

  13. Litera
    – pisząc "w oderwaniu" od wszystkiego miałam na myśli w oderwaniu/dla oderwania od szarej rzeczywistości nie natomiast "w oderwaniu od kontekstu historycznego":) nastąpiło semantyczne nieporozumienie 🙂 jak najbardziej zgadzam się z Tobą, żeby lepiej zrozumieć dany tekst należy poznać kontekst. Co zamierzam niezwłocznie uczynić.Być może Murakami odsłoni mi się… Zobaczymy! Pozdrawiam i serdeczności

  14. Ad. 1
    Jestem fanką Antoniny! Proszę, przekaż jej kolejną porcję głasków.
    Ad. 3
    Życzę Ci wspaniałych ferii! Moje, niestety, skończyły się w niedzielę. 🙁
    Ad. 5
    Z Twoim odkryciem leciałam samolotem w ubiegłym roku. 🙂 Kiedy wracałam z uczniami z Helsinek, gdzie mieliśmy spotkanie w ramach Comeniusa, zespół Florence and the Machine leciał z nami na koncert do Polski.

  15. Jeśli chcecie zakochać się w Murakamim przeczytajcie "Kronikę ptaka nakręcacza". Za tę jedną powieść powinien dostać Nobla. Z innymi jego powieściami różnie bywa. A "1Q84" jest przede wszystkim niechlujnie przetłumaczony – literówki i błędy redakcyjne spowodowały, że zakiełkowało we mnie wrażenie, iż w oryginale to jest jednak zupełnie inna książka
    Joanna M.

Skomentuj kot w butach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *